Zrzucenie pomnika Mickiewicza na znaczku wykonanym na podstawie zdjęcia zrobionego w 1940 r. w Krakowie. Kto jest fotografem wzoru?
Zrzucenie pomnika Mickiewicza na znaczku wykonanym na podstawie zdjęcia zrobionego w 1940 r. w Krakowie. Kto jest fotografem wzoru?
LechGalicki LechGalicki
340
BLOG

Tajemnica Pocztowego Znaczka według kapitana ż.w. Karola Brandysa ze Szczecina

LechGalicki LechGalicki Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Lech Galicki

    Ten znaczek pocztowy zobaczył po raz pierwszy w roku 1958. Zaczął wtedy pływać do Anglii i tam właśnie jeden z kolekcjonerów pokazał mu filatelistyczny rarytas wydany podczas II wojny światowej w Wielkiej Brytanii przez Pocztę Polską.  Właściwie pokazano mu całą serię znaczków dokumentujących okrucieństwa wojenne  bezwzględnych Niemców, tak zwanych ,, nadludzi”, na Polskę. Jednak widok miniaturowego obrazka przedstawiającego wszystko  zgodnie z napisem  ,,Zburzenie pomnika Mickiewicza Kraków 1940” zaskoczył go niezmiernie. - O rany Boskie – krzyknął – przecież wykonano go na podstawie zdjęcia, które wtedy zrobiłem.

                                                                                                                

image

  




  

  



 

  Był rok 1940. W Krakowie znajdowała się siedziba władz Generalnej Guberni, a generalny gubernator Hans Frank, szczycący się od 1936 roku posiadaniem hitlerowskiego ( faszystowskiego) tytułu ,, szefa prawa w III Rzeszy” w sposób szczególnie bezwzględny realizował tzw. ,,Generalny Plan Wschodu”, zgodnie z którym dążono do całkowitego zgermanizowania tego obszaru i wyniszczenia ludności polskiej – nie zapominając oczywiście o pamiątkach polskiej kultury narodowej. Nie oszczędzano również monumentów krzepiących serca upodlanych Polaków: pomnika Grunwaldu, ufundowanego w 1910 roku przez Ignacego Jana Paderewskiego oraz pomnika Tadeusza Kościuszki na Wawelu.

  Gdy Rynek Główny ochrzczono imieniem Adolfa Hitlera ( Adolf Hitler Platz) – nikt nie miał wątpliwości, że dni ukochanego przez krakowian pomnika Wieszcza – Adama Mickiewicza, są policzone.

   Karol miał wówczas  osiemnaście lat. Rozpoczął akurat naukę w Państwowej  Szkole Górniczo – Mierniczej, w której wykładali profesorowie zamkniętej wówczas Akademii Górniczo- Hutniczej. Ci, których nie aresztowano. On mieszkał na placu Dominikańskim i często, gdy szedł ulicą Grodzką w kierunku rynku, wstępował do znajdującego się tam zakładu fotograficznego. Lubił robić zdjęcia i aparat miał dobry ( cóż za kpina losu) niemieckiej marki Retina II. Jeden z pracowników tej firmy – zakładu,  udzielał mu fachowych wskazówek, dawał dobre rady, a Karol dzięki temu wykonywał coraz to lepsze fotografie. I tak się zakumplowali. Niestety, po pięćdziesięciu latach do naszej rozmowy, to i nazwisko instruktora wyszło mu z pamięci.

   Pewnego dnia, gdy jak zwykle przyniósł zdjęcia do wywołania, starszy kolega poprosił go o chwilę rozmowy. - Niemcy będą burzyć pomnik Adama Mickiewicza. Może zrobisz fotografie, zarejestrujesz to barbarzyństwo? - zapytał konfidencjonalnie. Karol był młody i aż palił się do takiej akcji. To przecież także jest walka z okupantem, jakby nie patrzeć. Zgodził się bez namysłu. Mieszkał kilkaset metrów od rynku, chodził tam codziennie i obserwował przygotowania do likwidacji pomnika Wieszcza ( zdjęto już łańcuchy otaczające cokół). Miał więc doskonały przegląd sytuacji.

   Wiedział, że musi znalezć odpowiednie miejsce do działania. Poszedł na Rynek Główny, rozglądał się na prawo i na lewo, aż znalazł odpowiedni punkt obserwacyjny. Brał pod uwagę dobrą widoczność, odpowiednie światło, a także względy bezpieczeństwa. Był przecież jakby żołnierzem na swoim odcinku.

   Obudził się wcześnie rano. Dzień był słoneczny. Sprawdził kilka razy, czy aparat dobrze działa. Nie mógł zawieść w tak ważnej chwili.  Ukrył Retinę pod jesionką i  pomaszerował ulicą Grodzką wprost na krakowski rynek. Stanął tam gdzie od niepamiętnych czasów urzędują kwiaciarki. Żandarmi krążyli po rynkowych zaułkach, przeganiali ciekawskich i robili to niezbyt gorliwie. Zapewne ich przełożony doszedł do wniosku, że  widok zniszczonego pomnika Wieszcza, ostatecznie wybije Polakom ich mrzonki o wolności.

   Przywieziono drabiny i odpowiedni sprzęt, doprowadzono pod przymusem polskich robotników.

                                                                image

  Burzenie przez Niemców pomnika Adama Mickiewicza na krakowskim Rynku, sierpień 1940. Moment pochylenia postaci Wieszcza.

   Karol odpiął guzik jesionki, rozchylił poły okrycia. Ostrożnie wysunął obiektyw aparatu i cyk, cyk – robił zdjęcie za zdjęciem. Najpierw podważanie pomnika ( na fotografii  widać, że te czynność wykonuje jeden stojący na drabinie człowiek. Inni robotnicy wspierali go specjalnym, ręcznym lewarem). Potem już kolejne stop – klatki ruchomego obrazu – pomnik pochyla się coraz to bardziej, aż spada na bruk z ogromnym łoskotem. Nikt nie krzyknął – cisza była niesamowita, ale zapewne niejednemu z obserwatorów mocno zabiło serce i zwilgotniały oczy. I wściekłość ogarnęła.

   Karol Brandys musiał być poza tym wszystkim. Miał swoje bojowe zadanie. Czy się bał? Absolutnie nie zdawał sobie sprawy z grożącego mu niebezpieczeństwa. Właściwie, to wielka w nim była złość, bo bardzo chciał zrobić wrogom na złość. A poza tym był przekonany, że to właśnie tylko jemu uda się zrobić te zakazane zdjęcia.  Cóż – młodość. Nie zauważył nawet, że widoczny na fotografii mężczyzna niespodziewanie odwrócił się w jego stronę. Może coś zauważył. Nie wiadomo. Ale właśnie to zdjęcie było najlepsze.

   Jeszcze tego samego dnia zaniósł film do zakładu fotograficznego. Poprosił o kilka odbitek. Otrzymał je, lecz po 48 latach została mu tylko jedna – ta najlepsza, lecz pokryta żółtą patyną czasu. Na tym jednak historia się nie skończyła.

   W roku 1980 Karol Brandys, wtedy już kapitan żeglugi wielkiej i dowódca zwodowanego w Stoczni im. Adolfa Warskiego w Szczecinie masowca Polskiej Żeglugi Morskiej m/s ,, Powstaniec Wielkopolski” przyjechał do Poznania. Sprawująca patronat nad statkiem redakcja miejscowej ,,Gazety Zachodniej” zaprosiła przedstawicieli załogi  statku na spotkanie z uczestnikami Powstania Wielkopolskiego.  Przypadek sprawił, że kapitan spotkał tam również fotografika, Franciszka Maćkowiaka, który w roku 1940 otrzymał polecenie wykonania zdjęć dokumentujących przebieg niszczenia pomnika Adama Mickiewicza w Krakowie. Rozmawiali bardzo długo i trudno im było ustalić czyje zdjęcie stanowiło wzór dla autora projektu znaczka.  Co więcej, poznański fotograf słyszał, że w Warszawie  mieszka kilka osób, którym powierzono identyczne zadanie. Wszyscy konspiracyjni fotografowie stali wmieszani w tłum, może nawet blisko siebie, trzymali za pazuchą aparaty fotograficzne, robili zdjęcia, gdy runął na bruk pomnik Adama Mickiewicza.  Nie wiedzieli, że jest ich tak wielu.

 

   Pozostaje pytanie: na podstawie którego zdjęcia wykonano okupacyjny znaczek pocztowy o symbolicznej wartości 25 groszy – zdjęcia, którego cenę mogło stanowić ludzkie życie.

Być może jest nim właśnie to, wykonane przez osiemnastoletniego Karola Brandysa, wówczas studenta Państwowej Szkoły Górniczo – Hutniczo – Mierniczej w Krakowie. Być może teraz, gdy kapitan  prowadzi statki po morzach i oceanach już innego Świata  - wszystko stało się jasne.

Historia pomnika Adama Mickiewicza w Krakowie-link: https://pl.wikipedia.org/wiki/Pomnik_Adama_Mickiewicza_w_Krakowie


PS.

,,(...) Znajdujemy się na tym obszarze dla ugruntowania niemieckiego panowania, dla wprowadzenia w życie władczych aspiracji niemieckich. Rzesza niemiecka nie jest gościem w tym kraju. My przebywamy tu po to, aby kraj ten zniemczyć na wieki i nieodwracalnie – pisał w 1943 roku generalny gubernator Hans Frank. (...)".

----

,,Hans Michael Frank – niemiecki funkcjonariusz narodowosocjalistyczny, z wykształcenia prawnik, zbrodniarz nazistowski skazany przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze na karę śmierci przez powieszenie. Uczestnik nieudanego puczu monachijskiego w 1923, członek NSDAP od 1927 r.". (Wikipedia)

LechGalicki
O mnie LechGalicki

Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura