Po wyborach szczytem bezczelności "mściciela z Sopotu" było powierzenie oświaty zafiksowanym ideologicznie, niewybrednym lewakom w spódnicach. Spektakularnym zwieńczeniem procesu politycznej recydywy okazał się jednak ostatni akt tragikomedii reżyserowanej przez D. Tuska, czyli jawny wybór komunisty W. Czarzastego na marszałka sejmu RP. W tym momencie Polska przegrała (?) swoją niedawną potęgę moralną i światową sławę przez KO!
Kiedy SOLIDARNOŚĆ wkroczyła na arenę dziejów w Polsce wymuszając u nas i w całej posowieckiej Europie prodemokratyczny cykl zmian ustrojowych wydawało się, że komuna w Polsce poległa raz na zawsze. Jeszcze wprawdzie "towarzysze" wytargowali funkcję ministra dla Czesława Kiszczaka i Belweder dla Wojciecha Jaruzelskiego ale rodziło się "nowe i zdrowe". Tak się nam wtedy przynajmniej wydawało.
Prawdę o istocie transformacji ustrojowej szczerze ujawnił czterdzieści lat póżniej towarzysz Włodzimierz Czarzasty w rozmowie z Władysławem Frasyniukiem. Obśmiał on mianowicie obowiązującą tezę "Gazety Wyborczej" i dziennikarskiego mainstreamu o "zwyciężeniu" komuny swoistą antytezą o "ułożeniu się" z komunistami. Mimo przenikania do publicznej wiadomości pierwszych wieści o podejrzeniach współpracy niektórych liderów Solidarności ze służbami specjalnymi teza ta wydawało się dla wielu z nas nieprawdopodobną.

Minęło kilkadziesiąt lat i widzimy, że prawda wypłynęła na wierzch. Kaowscy posłowie posłuszni inspiracji wodza swego obozu i premiera D. Tuska legalnie i demokratycznie powierzyli funkcję marszałka sejmu i drugiej osoby w państwie komuniście W. Czarzastemu /sic!/. Wymierzywszy w ten sposób najboleśniejszy policzek patriotom polskim D. Tusk zrealizował swój chytry, osobisty i chyba główny życiowy plan ideowej retorsji w Polsce. Przed naiwnymi wyborcami i poplecznikami zamaskował go głośnym krzykiem o niechybnym ukaraniu przeciwników politycznych, czyli gonieniem króliczka. Odgrzewane pogłoski o dziadku z Wehrmachtu, zaprzedaniu się Niemcom puszczane w przestrzeń publiczną, to tylko mało ważna część medialnej opowieści na temat życiorysu D. Tuska. Jemu zawsze i przede wszystkim chodziło o zaprzeczenie sławie i potędze polskości, w tym historycznej roli ruchu społecznego w Polsce - SOLIDARNOŚCI. Tym bardziej, że boleśnie przegrywał rywalizację z jej kandydatami. Z tego powodu mocno cierpiał jako niespełniony krajowy polityk. Po stażu ratunkowym odbytym w neomarksistowskich strukturach UE D. Tusk wiedział, że do destrukcji świadomości i duszy polskiej najlepiej nadają się zrecyklinowani komuniści. Od momentu powrotu do Polski miał więc gotowy plan, działał sprytnie, metodycznie i konsekwentnie. Naiwnych nie brakowało...
Inauguracja cyklu dezawuowania polskości miała jednak miejsce wcześniej. Stanowiło ją odwołanie, wraz z podobnymi sobie politykami, pierwszego niekomunistycznego rządu premiera Jana Olszewskiego. Potwierdzenie tej postawy D. Tuska przyniosły wybory do Europarlamentu z biorącymi miejscami na listach dla byłych komunistycznych premierów i ministrów - Leszka Millera, Włodzimierza. Cimoszewicza i Marka Belki, Bartosza Arłukowicza i innych. Udaną kontynuację stanowiły wybory parlamentarne promujące na listach Koalicji Obywatelskiej rozmaitych pomniejszych przebierańców i rozbitków politycznych typu liderek "Strajku Kobiet", "Silnych Razem", "Stajni Giertycha", K. Gawkowskiego i wielu, wielu innych odrzutków sceny politycznej. Po wyborach szczytem bezczelności "mściciela z Sopotu" było powierzenie oświaty zafiksowanym ideologicznie, niewybrednym lewakom w spódnicach. Spektakularnym zwieńczeniem procesu politycznej recydywy okazał się jednak ostatni akt tragikomedii reżyserowanej przez D. Tuska, czyli jawny wybór komunisty W. Czarzastego na marszałka sejmu RP. W tym momencie Polska przegrała swoją niedawną potęgę moralną i światową sławę przez KO!
Ktoś powie przecież to tylko realizacja umowy koalicyjnej... A kto ją napisał i podpisał? I co by się działo w przypadku realnego ataku Rosji na nasz kraj? Formalnie lub fizycznie "znika" momentalnie legalny prezydent państwa a jego funkcję przejmuje kto? Z automatu Marszałek Sejmu! Przecież już to raz ćwiczyliśmy! Czy towarzysz Czarzasty w roli głowy państwa zwróciłby się o pomoc do Ameryki ? Nie, lojalnie i bez zwłoki oddałby nas z powrotem pod rosyjski but. I tak najnowsza historia Polski zatoczyłaby swoje koło.
Na szczęście dziś to jeszcze teoretyczny scenariusz. Ale też nie można go wykluczyć. To z tej przyczyny i przede wszystkim dlatego, a nie tylko z powodu przynależności do PZPR, W. Czarzasty jest nieakceptowalny dla obywateli myślących po polsku w roli urzędującego marszałka sejmu. W czasach pokoju nowy marszałek będzie robił swoje. Zapełni natychmiast wszystkie dostępne mu ważne stanowiska swoimi kolesiami z dawnego SLD. Już to zresztą czyni, przykładem - towarzysz Marek Siwiec. Odbuduje komusze kadry spośród rozproszonych resztek członków neo - marksistowskiej lewicy. Poszerzy tym samym szeregi bojowników walczących przede wszystkim z prezydentem RP Karolem Nawrockim, główną ostoją bezpieczeństwa narodu i kraju z racji monarszej postawy fizycznej, chadeckości, woli, wiedzy i siły intelektu. Póki jakość tekstów autorów ujadających na głowę państwa jest niska pan prezydent i jego kancelaria nie mają z tym większych kłopotów. "Psy szczekają, karawana jedzie dalej"- mówi stare porzekadło ludowe.
Ale faktem jest, że szkodniki namnażają się szybciej i niszczą te szlachetne, więc czasu nie wolno marnować. Przede wszystkim nie można czekać aż ktoś inny to zrobi za nas. Tak, jak każdy dobry gospodarz grożne zwierzęta trzyma krótko, a szkodliwe i niebezpieczne dla siebie i otoczenia eliminuje z hodowli, tak i przedstawicieli niegodziwego gatunku polityków należałoby konsekwentnie usuwać z organów władzy a nie osadzać ich tam. Przecież na eliminacji szkodliwości opiera się idea czystego powietrza i czystego środowiska premiowana przez UE. Takiej samej zasady warto więc przestrzegać w sposób cywilizowany wobec szkodników społecznych. O ile więc robotnicy polscy dokonali wielkiego historycznego wyłomu w naszych współczesnych dziejach, o tyle jego świadome zbrukanie przez pseudointeligencję zapisze się w historii, jako ohydny spektakl D. Tuska i jego rządowej kamaryli, celebryckich, sądowych i akademickich "j-elit" oraz jego omotanej i zgłodniałej krwi widowni. Hańba KO! Hańba KO! Hańba KO na wieki!

Szczecin i Polska czekają na rozwój patriotycznych, zdrowych moralnie i etycznie grup obywateli, stosujących się w praktyce do postanowień "Pięciu Prawd Polaków", jako głównego kryterium przyzwoitości i pracowitości "pro domo sua" i "pro publico bono". Taka jakość ludzi, zwolenników prezydenta K. Nawrockiego, będzie wkrótce ciągnąć w górę całe nasze społeczeństwo, na początek jego inteligencki trzon. Należy jednak konsekwentnie i odważnie przypominać i upowszechniać ich treść przez członków S.O.S i AKO w miejscach pracy i wypoczynku, w mediach, z pożytkiem dla siebie i ogółu obywateli.
Jako ich pierwsi powojenni promotorzy mamy przywilej i obowiązek tak czynić!
Wojciech Żebrowski

Dr n. med. Wojciech Żebrowski
Uznany lekarz - ortopeda, chirurg. Absolwent szczecińskiej Pomorskiej Akademii Medycznej. Uczeń prof. Tomasza Żuka - twórcy szczecińskiej szkoły ortopedycznej. Wiedzę i doświadczenie zawodowe uzupełniał w wiodących klinikach uniwersyteckich Bolonii, Padwy, Florencji i Bresci /stypendysta rządu włoskiego/.Motto: ”Urbem, urbem, mi Rufe,cole et in ista luce vive! ". Założyciel i aktywny członek Stowarzyszenia "Senat Obywateli Szczecina" - skrót:/S.O.S/ .
Od lat Autor, to spiritus movens działań w sferze upowszechniania wysokiej kultury, historii Polski i wszystkiego co służy dobru oraz podwyższeniu intelektualnej jakości egzystencji, w polskich dniach powszednich i świętach narodowych, przede wszystkim społeczności Szczecina.
******
Moje konto w Salonie24 z wielką radością udostępniam Osobom nietuzinkowym, które mają do przekazania w przestrzeni medialnej informacje o sprawach istotnych.
(lg)
Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura