Znalazłem, listy, przeczytałem, zamyśliłem się wspominając, napisałem... Czas akcji: koniec ubiegłego stulecia.
(...) Romka spotkałem w sklepie spożywczym. Idziemy powoli do domu.
- Dostałem list od Adama ze Stanów - mówi. - Co pisze? - Mieszka w Filadelfii. Pracuje u stolarza. Podobno nieźle zarabia. Gośka odeszła od niego z jakimś Łotyszem, Litwinem, czy ...Neanderlandczykiem. Został z synem. Wiesz, co jeszcze pisze? A poszedł na dyskotekę i chciał poderwać Murzynkę. Pamiętasz, że on żadnego obcego języka nie znał. Ni w ząb. Zawsze mówił: słoń mi nadepnął na ucho. Ty, co on jej mógł powiedzieć? Bo Murzyni chcieli mu coś ostrego między żebra wsadzić (...).
(...) Norbert wyjechał do Berlina Zachodniego w 1980 roku. Wziął papiery i przyjął obywatelstwo. Mówi, że tylko dlatego, aby mieć lepiej. Ma żonę i dwie córki. Tylko on pracuje.
- Sam wiesz - ze mnie taki Szkop, jak z koziej dupy trąbka - usprawiedliwia się zadziornie. A i sam nie wierzy w to "sam wiesz". Podobno broni Polski na każdym kroku. A tam, gdy chcą go zdenerwować, to mówią: du Polaken.
- Było u mnie dwóch takich z rodziny. Mówiłem, żeby po polsku w windzie głośno nie gadali. Tutaj tego nie lubią. Potem dowiedziałem się, że jak do kraju wrócili, to mnie obgadali, że ze mnie pełną gębą volksdeutsch. A ja drani żywiłem. Spali u mnie i jeszcze robotę im skombinowałem na czarno (...).
Jestem w Berlinie tydzień. Pozostało mi dni kilka. Norbert zadzwonił, że załatwił mi pracę na Wochenende, czyli weekend po polsku. Za pięćdziesiąt marek. Kupię przynajmniej coś do domu. W sobotę przyjechał po mnie Hermann. Mieszka na drugim końcu miasta. Rozmawiamy na migi. Nie zabrałem roboczego ubrania.
- Schadet nichts - mówi ów Hermann - to czysta robota. Koszenie przydomowej trawy.
Ma on jakąś super maszynę. Przyjeżdżamy na miejsce. Mała willa z ogródkiem. Jak z filmu. Czysto, zasobnie...nnno, nnno, te Szwaby. A wojnę przegrali podobno. Hermann jest malarzem. Hitler też był - słyszałem. Pokojowym malarzem. Ten Hermann to ma dwa piękne samochody, dom, który odziedziczył po rodzicach, pewnie nazistach, basen, ogród i piękne meble...Jak z żurnala.
- Dzisiaj skosisz połowę, a jutro resztę - szprecha. - Ja przygotuję coś do zjedzenia i sznapsa.
Co za miły człowiek - myślę. Sznapsa przygotuje. Pachnie żniwami i markami (...).
Hermann lubi Polaków, chociaż do Polski ma żalu trochę. Kiedyś był w Stettin służbowo. Zdrowo popił i okradziono go dokumentnie. Do hotelu wrócił w majtkach. A i tak miał szczęście. Przeżył. Ale paszportu nie znaleziono.
Hermann po kilku kieliszkach Gorbatchova zaczyna się roztkliwiać. Mówi, że ma ciężkie życie. Co tam dom, samochody, basen. Pije, bo jego żona się rozpiła. Hermann jest bezpłodny. Żona go znienawidziła. Życie mu ucieka, jak powietrze z balonika. Nagle zaczyna coś bełkotać.
- Tak! Ja! W głowie się wam pomieszało! Polacy. Rozmodlone aniołki. Pracować trzeba! Wojna? A kto wywołał wojnę?! Wy!
- Was? - pytam z niedowierzaniem - co?
-A to!
- Chyba ciebie pogięło w Hitlerjugend!!!
Zataczając się wpada żona Hermanna. Kompletnie pijana. Coś mówi do męża swojego. Hermann krzyczy ze złości.
- Masz paszport? - pyta Norbert. - Ona twierdzi, że zadzwoniła na policję i powiedziała im, żeby przyjechali, bo jej mąż zatrudnił na czarno Polaka.
Ktoś dzwoni do drzwi.
- Pryskaj w maliny - słyszę.
Siedzę w krzakach i widzę, że to dzwoniła żona Hermanna i śmieje się ta Niemra do rozpuku. Ze mnie. Polaka.
- A żeby was - klnę pod nosem i przeskakuję przez płot.
Nie ja pierwszy i nie ostatni przez płot skok mój w imię niezależności oddałem (...).
Kazik i Sławek pracują w Monachium na budowie. Już od czterech lat. Jeżdżą do kraju, bo mogą. Wrócić, nie wrócić na stałe?
-Stary, jaki w tej Polsce syf! Żony czekają. Nie wiadomo: na nas, czy na szmal. Wiesz, czego nam szkoda? Tego niemieckiego dobrobytu. Pazerni jesteśmy.
Na pchlim targu Kazik bierze hitlerowski hełm, nakłada na głowę, potem jeszcze stary poniemiecki karabin, pręży się w hitlerowskim pozdrowieniu i wrzeszczy na cały głos:
- Gewehr ab!
-Przestań - jęczy Sławek.
- A co mi tam. Ja ich chrzanię, faszystów jednych (...)
Zygmunt wyjechał do Szwecji. Ojciec jego partyjny, to i jeszcze przed stanem wojennym. Nie miał pracy. Kombinował. Pierwsza kartka przyszła po trzech latach.
"Nie wiem, czy jeszcze się rozumiemy. Ja przecież żyję w zupełnie innym świecie" - pisał.
Ja też nie wiem, Zygmunt... Ale życzę tobie, aby Bałtyk zamarzł i żebyś mógł do domu wstąpić, chociaż na nartach...Na Wigilijny Wieczór(...).
I tak to było. A może jest? Nie, no przecież już nie będzie...
Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo