Autor ( archiwum własne)
Autor ( archiwum własne)
LechGalicki LechGalicki
151
BLOG

Jan Kowalski superstar - return

LechGalicki LechGalicki Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

                                                                                                              


   Myśli z pamiętnika Mary. Czułe spojrzenie, szerokie ramiona – mężczyzna jak z okładki magazynu filmowego. Mary zakochała się w nim tak bardzo, że nie wiedziała czy wszystko co było jej dane przeżyć to rzeczywistość, bo taka podniecająca i drażniąca zmysły może być tylko wybujała fantazja. Dzień po dniu wędrowała ścieżkami odmiennych stanów miłości, gubiła się, oszukiwała samą siebie i potem, jak to w prawdziwej love story być musi – koniec, żal, dramat. Ponownie nadeszła przesyłka z Hongkongu. Dziwna przesyłka. Metr i dwadzieścia centymetrów zwiniętego w rolkę cieniutkiego, jedwabnego papieru zapisanego gęsto chińskim pismem. I pod spodem to zrozumiała:

Tak rzeczywiście myślę! Z czułymi uściskami – Jan ”.

   Jeszcze po czterech latach coś przejmującego rozdziera jej duszę, gdy myśli o Janie Kowalskim . To była miłość jak wielki fajerwerk. Jaskrawa, kolorowa. rozbłyskująca, świetlista, gdzieś ponad wszystkimi – zaś na końcu wszystkiego stała Mary: samotna, rozdarta, zawstydzona... Kartki od Jana Kowalskiego sprawiają, że wszystko wraca jak bumerang. Wówczas musi natychmiast otworzyć niebieską puszkę po keksach, w której skryła pokryte drobinkami kurzu miłosne pozdrowienia. List pierwszy. Nie czytała go, podarła na kawałki, a potem niezdarnie posklejała. Jeszcze parę szeleszczących, wyblakłych bukietów. I wreszcie kilkanaście kartek hotelowego, listowego papieru zapisanych przez nią podczas bezsennych nocy.

   Poniedziałek, 29 styczniaCzy to jest do pojęcia? Siedzę w środku nocy, w hotelu na ponurym, szczecińskim przedmieściu i sama sobie wydaję się śmieszna. Piszę pamiętnik. Mary, ty znowu wariujesz! Jeśli nie skończę z tym wszystkim rzeczywiście zwariuję. Moja rzeczywistość rozsypie się jak stłuczona szklanka. Wczoraj wieczorem byłam z mężczyzną. Całą noc spędziliśmy razem. Gdy miałam już wychodzić zaproponował mi, abym poszła z nim do Jana Kowalskiego, jego przyjaciela. – Mój przyjaciel – tak powiedział. On czekał na górze, przy windzie. Zakręciło mi się w głowie i westchnęłam tylko.

   Czarne, kręcone włosy, szeroki tors. Taki Tarzan z Oksfordu, który nie tylko pomoże kobiecie zdjąć palto, ale przewidzi każdą jej zachciankę. Ja, wpatrzona w Jana Kowalskiego jak w obraz, on, zafascynowany moimi kolczykami, pyta o ich pochodzenie. Jego apartament – jak on sam – zbyt piękny, żeby był prawdziwy. Na ścianach salonu rdzawoczerwony jedwab, na środku – grecki posąg, potem kilka abstrakcyjnych obrazów i rzeźb. Nie dzieli nas żadna ściana. Otaczają krzesła z różnych epok, na których zapewne często siadają jego goście: przyjaciele, marszandzi, artyści i partnerzy handlowi. Sami ważniacy. Jan Kowalski  usiadł przy mnie. Pytał o sprawy zawodowe, pytał bez zainteresowania, mówił jakby bez ładu, a jednocześnie przyszpilał całą mnie swoim intelektem i pokrywał swoją osobowością jak niepokojącym cieniem. Do hotelu odwiózł mnie ciemnozielonym jaguarem. Hurra! On się mną interesuje. Jutro wieczorem zobaczę go znowu. Śpij dobrze Janie Kowalski... a może nie śpisz tak jak ja? Ja – Kopciuszek powracający potajemnie z królewskiego balu, on – pan czarowny, ten który jednym spojrzeniem powiedział do mnie: ty. Być wybraną, to takie niezwykłe uczucie. Nie, nie będę się wymigiwać lub wylewać nawet kropli zimnej wody na moją rozpaloną głowę, albo robić coś, co pozwoliłoby mi obudzić się z tego snu. Łososiowe róże i mała karteczka:

»Dziękuję Ci za czarujący wieczór – Jan K.«.

  Powinnam odbyć pielgrzymkę do Hollywood i przyznać reżyserom ckliwych melodramatów, że także w życiu bywa tak jak na ekranie.
  Jan Kowalski, mężczyzna, który cytuje fragmenty moich ulubionych książek, zawiesza głos, hen tam melancholijnie wysoko i opuszcza nisko recytując moje ukochane wiersze, nie wstydzi się rozmawiać o przepisach kulinarnych, robi karierę na giełdzie, zbija fortunę, ma fantazję i styl. Jan Kowalski. On na pożegnanie objął mnie ramieniem i tylko pocałował w czoło. Najwidoczniej rozkoszuje się pęczniejącym między nimi napięciem, chce je spotęgować. Cóż za erotyczna finezja. Mogę się założyć, że swoje łóżko wyściela czystym jedwabiem. Może czarnym? Jutro o tej porze będę wszystko wiedziała. Pożądanie. Odkryliśmy te same upodobania. Nasze serca biły jednakowym rytmem. Z nim moje serce może tańczyć tango,,.

   Wtorek, 30 styczniaJanie Kowalski, Janie Kowalski, Janie Kowalski... Idę do ciebie na miękkich nogach i ręce trzęsą się mi niemiłosiernie, bo myślę, że po tym wymyślnym, kreolskim przysmaku, który razem mamy przygotować, tak samo egzotycznie będziemy się kochać. Co się stało? Nic. Rozumiem, ten facet od aukcji jest z pewnością dla ciebie bardzo ważny, w przeciwnym razie nie zaprosiłbyś go. Przepraszam ukochany, ale po głowie przemykają mi dziwne myśli. Prawdopodobnie z nieśmiałości tylko nie zauważasz drgnień własnych zmysłów. No dobrze. Nie przejdę do ofensywy. A jednak irytacja wzmaga się we mnie z każdą chwilą. Nic, tylko siostrzane pocałunki, delikatne obejmowanie i trzymanie za rękę. Może nie jestem dla ciebie atrakcyjną partnerką? Z drugiej strony te wyznania pełne zachwytu o pięknie moich włosów, głębi oczu, powabie ust”.

   Zbierała drobiny odwagi tak długo i kaprysiła przez telefon, aż Jan Kowalski  zgodził się na uroczy wieczór w Park Hotel. Tropikalne tchnienie fontanny, obfita roślinność, egzotyczne ptaki. Jan Kowalski  objął ją ramieniem. Jej twarz leżała na załamaniu jego szyi, jego tętnica pulsowała na jej ustach. Ujęła głowę Jana Kowalskiego mocno w dłonie i powiedziała, że go kocha i chce z nim być. Czekała na odpowiedź, pocałunek, jakiś znak... Gdy jego ramiona odsunęły się od niej zrozumiała iż los jej nie oszczędzi. On powiedział:

– Ja byłem od początku przekonany, że ty wiesz. Do licha, jestem kosmitą.

     Szklane buciki osłupiałego Kopciuszka stłukły się z hukiem. Mary: – Otrzymałam od Jana Kowalskiego  kartkę, a na niej napisał jedno zdanie:                                                                    

                                                                                                          


„Kocham Ciebie, ale na mój sposób – Jan Kowalski.”.

Niemożliwością jest go nienawidzić, chociaż moja tolerancja kończy się prawdopodobnie tam, gdzie zaczynają się moje potrzeby. Dziwne, ale nadal  kocham Jana Kowalskiego. Nie wiem nawet skąd  Jan Kowalski przybył na Ziemię. Do Szczecina, grodu Gryfa, miasta portowego szerokich ulic, kwiatów i zieleni.

  Lech Galicki  and  Helga Litzky                                                                                                         

LechGalicki
O mnie LechGalicki

Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura