Żubr nie chadza na wybory, bo jest za ciężki na głupoty. Rusza się, kiedy musi, a musi, kiedy go np. turysta z miasta dźgnie w zad. Żubr samym wagomiarem zmienia równowagę sił, gdziekolwiek się pojawi, także przy urnie.
Zagrywki, jakie lewica odpaliła tuż przed głosowaniem, a mam na myśli wygłupy z Matką Boską, ciężkie oskarżenia pod adresem Kościoła itp. może nie zrobiłyby wielkiej różnicy, gdyby do urn poszła ta sama klientela co cztery i osiem lat temu.
W tym roku jednak frekwencja wzrosła dwukrotnie, a to za sprawą metaforycznego żubra, który uznał, że w tym roku musi. Jak zagłosują ludzie, nader liczni, którzy być może nigdy wcześniej w tych wyborach nie głosowali, było zagadką, której rozwiązanie okazało się nader przykre dla "obozu postępu".
Radykalne hasła, gwałtowne oskarżenia zapewne miały zmobilizować zwolenników europejskości w wydaniu lewicowym. Może i zmobilizowały, ale jeszcze bardziej milczącą większość, która poczuła, że jej wartości - wiara i rodzina - są zagrożone, którą wygłupy lewaków ubodły w żubrzy zad.
Efekt - widowiskowa porażka hałaśliwego ateizmu i lewicy rozporkowej, nadającej w kampanii ton całej Koalicji Europejskiej.
Nie na to liczyli, wywołując żubra z lasu.
PS żubrza metafora został ukuta dawno temu przez JM Rymkiewicza:
"Przychodzi mi do głowy jeszcze takie porównanie. Polska to był taki wielki ospały żubr śpiący pod drzewem w Puszczy Białowieskiej. Żubr, ugryziony przez pana premiera, podniósł głowę, potrząsnął rogami, ryknął i popędził. Dokąd, tego nikt nie wie. Ale galopuje, pędzi ku swoim nieznanym, dzikim przeznaczeniom. Polska poruszyła się, została poruszona - jest coraz inna i będzie jeszcze inna. To już nie jest sen pod lipą, to już nie jest podobny śmierci sen stanu wojennego, to już nie jest omdlenie lat dziewięćdziesiątych."
Inne tematy w dziale Polityka