Przeglądałam dość dawno temu całkiem miłe, wakacyjne czytadło Gabrielle Colette. Zaczynało się ono od słów czy od wstępu – mniej więcej – „Mogę pisać dopiero wówczas, gdy znajdę się daleko od pożaru”. U mnie podobnie, toteż o wyborach, dopiero dziś, po trzech dniach. Pożar wprawdzie nie całkiem opanowany ale z dystansu trzech dni można o nim coś więcej powiedzieć.
Zacznijmy od końca. Przedwczoraj, pośród ogólnych pisków i krzyków, pojawiła się wiadomość ledwo odnotowana a jednak dość ważna: Otóż OBWE nie ma zastrzeżeń do przebiegu II tury wyborów. OBWE jak to OBWE, różnie z nimi bywa, różnie tam mówią. Tym razem potraktowałabym jednak przekaz poważnie - wynika z niego, że lokalni, europejscy mocarze nie będą wspierać otwartej konfrontacji ze społeczeństwem, do której zapewne doszłoby w przypadku podważenia wyniku wyborów. Powarczeć i poszarpać za nogawki – jak najbardziej, będą się piętrzyć skargi, będą dodawać i odejmować, mnożyć i dzielić, pisać i złorzeczyć. Wielkiej, totalnej rozróby jednak raczej nie będzie, przynajmniej na razie. To niewątpliwie pozytywna wiadomość - da nam wszystkim jeszcze trochę spokoju a rządzącym czas na ogarnięcie się – a najwyraźniej bardzo go dziś potrzebują.
A teraz przejdźmy do samych wyborów. Generalnie zadziwia mnie bezgraniczny optymizm u niektórych. Hura, brawo, wygraliśmy, wielkie zwycięstwo. Polacy zwyciężyli, Polska wygrała – zmasowany atak ze wszystkich stron, kłamstwo, pomówienia, brudy i syf padły pokonane. Tak, wszystko prawda – udało się. Jeszcze raz się udało. O włos i na szczęście. Z Bożą Pomocą chyba – tym razem była naprawdę bardzo potrzebna, bo do dramatu niewiele brakowało. I tutaj zaczyna się prawdziwy problem: Czy ktoś zastanawia się już, co się stało i co poprawić do kolejnych wyborów? Czy ktoś to analizuje i wyciąga wnioski? Bo same lamenty, że opozycja zła i że media złe mogą dalej nie wystarczyć. Ten czynnik już się nie zmieni (w obecnej sytuacji „repolonizację mediów” można raczej między bajki włożyć), poza tym widać, że jest on zużyty – prawie połowa społeczeństwa albo znów dała się nabrać albo przynajmniej nie przeszkadzało jej to. Do jakichkolwiek przyszłych wyborów potrzeba czegoś więcej. I zaraz do tego przejdziemy.
Prezydent Andrzej Duda właściwie swoje już zrobił – odbył w bardzo dobrym stylu pierwszą kadencję i zapewnił drugą (mimo wiadomych trudności). Mało tego, Prezydent Duda zrobił właściwie więcej, niż było możliwe i dał z siebie w kampanii nie tylko 100 ale chyba ze 200%, jak nie jeszcze więcej (w dużej mierze ten sukces to jego osobista zasługa). Otrzymał ogromne i energiczne wsparcie ze strony Premiera Morawieckiego, jak zwykle świetną robotę – choć z drugiego szeregu - wykonywała Premier Szydło. Intensywną pracę wykonywali też niektórzy działacze w terenie i część europosłów (jak choćby niezmordowana Jadwiga Wiśniewska). Niestety – nie wszystko działało dobrze i choć finał okazał się szczęśliwy, to należy postawić i poszukać odpowiedzi na kilka pytań.
A oto one. 1) Czy wszystkie wpadki w sztabie Pana Prezydenta i wokół kampanii były wyłącznie dziełem niekorzystnego przypadku, czy jest coś czy ktoś, kto te zdarzenia w jakiś sposób łączy? 2) Dlaczego w porównaniu do poprzednich wyników „odleciał” najmłodszy elektorat? Czy były jakieś badania wskazujące na takie zjawisko i czy ktoś zastanawiał się, jak należy temu przeciwdziałać? (same jęki na Konfederację, że „zabiera” to za mało) 3) Dlaczego nie prowadzono odpowiedniej działalności w Internecie i dlaczego nie reagowano odpowiednio na pojawiające się tam kłamstwa, fałszywki, dezinformujące artykuły, itp.? 4) Dlaczego nie położono głównego nacisku na gospodarkę – na przypominanie sukcesów z ostatnich 5 lat oraz na informowanie o planowanych inwestycjach i przedsięwzięciach? (owszem, trochę było ale za mało i zatonęło w powodzi LGBT, szamba, i podobnych 5) - związane z 4) - dlaczego wynik w grupie przedsiębiorców i właścicieli małych firm był zbyt niski i dlaczego w kampanii zaniedbano tę grupę? (wg mnie można tam było ugrać więcej ale powinno to iść w parze z jakąś ogromną ofensywą informacyjną pod kątem tej grupy, Premier Morawiecki pod koniec kampanii próbował łatać i ratować ale powinno być więcej i wcześniej) 6) Dlaczego właściwie walkowerem oddano Warszawę? 7) Dlaczego prowadzono jakąś zupełnie dziwaczną strategię przed niedoszłymi wyborami 10.05, co w połączeniu z woltą Gowina omal nie doprowadziło do krachu totalnego? 8) Dlaczego nie starano się wykorzystać, jak w 2015, energii społecznej i dlaczego nie zmobilizowano na maximum działaczy i posłów w regionach? Do 8) jeszcze dodam, że w niektórych miejscach działało, w innych zupełnie nie – mogłam się przekonać osobiście oraz przez znajomych; przy próbach deklaracji wsparcia kampanii czy dostarczenia cennych informacji z konkretnych branż często okazywany był całkowity brak zainteresowania ze strony działaczy czy posłów a ludzi odsyłano nie wiadomo gdzie. Przepraszam – ale jak można w ten sposób kogokolwiek pozyskać czy przekonać do działania?
Znalazłoby się więcej, myślę jednak, że na razie wystarczy. Jest wygrana, z której należy się cieszyć, nawet bardzo, ale z której należy również wyciągnąć wnioski na przyszłość. Następnym razem może „się nie udać”, może „szczęście nie dopisać” a i siły z góry mogą się zdenerwować. Pożar chwilowo ugaszony ale jakieś ogniska będą się tlić i tylko czekać, aż się znów rozprzestrzenienią.