Krótki przewodnik na krótki spacer dla podróżujących i przesiadających się na frankfurckim lotnisku
Frankfurt nad Menem kojarzy się przede wszystkim z bankami i z portem lotniczym a więc jednym słowem ze sprawami pożytecznymi, nawet niezbędnymi ale zdecydowanie przyziemnymi. Aby zaspokoić swe zainteresowania historyczne czy estetyczne większość turystów wybiera się zwykle gdzie indziej a metropolia nad Menem pozostaje w ich świadomości jako jeden wielki port przeładunkowy. Nic błędnego a pogląd ten, rozpowszechniony także i wśród Niemców, należy jak najszybciej zrewidować.
Polacy trafiają w okolice Frankfurtu najczęściej albo ze względu na pracę albo na tranzyt i przesiadkę na lotnisku, nieliczni z powodu spraw finansowo-bankowych. Frankfurckie lotnisko, 9 miejsce na świecie pod wzgl. przewozów (osobowych i towarowych), to pejzaż świata zglobalizowanego. To wielobarwny tłum z całego świata (150.000 dziennie!) w podróży przez cały świat, stłoczony w kilku halach. Celebryci i milionerzy znani z pierwszych stron gazet mieszają się z gastarbeiterami z Afryki i z japońskimi turystami. Nic nie pomogą strefy dla VIP-ów i podobne wynalazki - bardzo bogaci zderzają się tam z bardzo biednymi a sławni z anonimowymi. Zdarza się, że walizeczka na kółkach przedbanego, szczupłego biznesmena zaplącze się o szaty tęgiej kobiety w chuście na głowie z którejś z byłych radzieckich republik. I jest wtedy trochę krzyku ale i tak nikt nikogo nie rozumie. I ciągle pędzi tłum...
Taka stresogenna atmosfera odbiera siły, toteż nic dziwnego, że nie wszystkim chce się przed wielogodzinnym lotem (lub po) jeszcze cokolwiek zwiedzać. Zachęcam jednak gorąco wszystkich, którzy mają kilka godzin postoju i jeszcze trochę sił. Dojazd do miasta kolejką jest wygodny i szybki - trwa kilkanaście minut. Dysponując paroma godzinami można zobaczyć kilka miejsc, gdzie ukaże się zupełnie inne oblicze miasta. Dla niewtajemniczonych przedsięwzięcie jest to o tyle trudne, że centrum Frankfurtu wyszło z ostatniej wojny prawie całkowicie zniszczone i na pierwszy rzut oka zabudowa zdominowana przez bankowe wieżowce i bezstylowe gmachy nie robi zbyt dobrego wrażenia. Zachowało się jednak kilka enklaw świadczących o dawnej świetności miasta.
Tym, którzy się śpieszą proponuję udać się z Hauptwache (centrum miasta) przez Rathenauplatz na tzw. Fressgasse (w wolnym tłumaczeniu "uliczka wiktualiów), właśc. Gr.Bockenheimer Str. To deptak ze szczególnym zagęszczeniem delikatesów, knajpek, itd. Idąc do końca dojdziemy do przepięknego gmachu starej opery. Jak Frankfurt to i giełda, koniecznie należy się zatem udać na Börsenplatz (plac giełdy) i rzucić okiem na stary budynek Frankfurckiej Giełdy. W sąsiedztwie znajduje się kilka wspaniałych gmachów - dawnych siedzib firm i kamienic, świadczących o niegdysiejszej świetności miasta.
Jeżeli czasu do następnego lotu jest trochę więcej to warto przyjrzeć się bliżej historii i kulturze miasta. We Frankfurcie urodził się J.W.Goethe, w jego rodzinnym domu znajduje się muzeum i archiwum (centrum miasta). Groby filozofów A.Schopenhauera i Th.W.Adorno znajdują się na tutejszym cmentarzu. We Frankfurcie mieszkała także Anne Frank, żydowska dziewczynka i autorka pamiętników pisanych w kryjówce. Dom, w którym mieszkała z rodzicami przed ucieczką do Holandii znajduje się w dzielnicy Dornbusch. Z metropolii nad Menem wywodzi się rodzina Rotszyldów, tu miał także siedzibę pierwszy rodzinny bank.
Główną ulicę handlową (Zeil),globalny jarmark, należy raczej ominąć i udać się prosto w kierunku katedry, której budowa rozpoczęła się w 1299 roku i trwała kilka wieków. Droga będzie prowadzić koło klasycystycznego Paulskirche(kośc.św. Pawła), w którym w r. 1948 debatował pierwszy ogólnoniemiecki parlament a następnie koło Ratusza, tzw. Römer (Dom pod Rzymianinem) i wykopalisk archeologicznych z czasów rzymskich.
Dla tych, którzy nie mają ochoty na turystyczne atrakcje i woleliby zaliczyć coś bardziej na luzie proponuję wyskoczyć na kawę do jednej z kafejek na Bergerstr. (przystanek metra Merianplatz), w okolicy ulubionej przez studentów i artystów. Przy ładnej pogodzie sił przed dalszą podróżą można nabrać w ogrodzie botanicznym (Palmengarten), również położonym bardzo centralnie w dzielnicy Westend.
Nie wiem, kiedy znów rzuci mnie w tamte strony, następnym razem postaram się wstawić kilka zdjęć. Mam nadzieję, że mały spacer po Frankfurcie się spodobał i zaręczam, że jest on ciekawszy niż wiszenie przy lotniskowym barze czy koczowanie w halach. A żeby było ciekawiej, moje pierwsze spotkanie z miastem było okropne. Czasami dobrze jest się jednak przełamać i przekonywać krok po kroku, że wiele z tych negatywnych opinii o mieście nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości