"Odwiedzisz mnie na Saint-Germain-des-Prés" i powiesz mi "dzień dobry" na rogu Rue du Four - śpiewała Juliette Gréco w swej kultowej piosence. Zmiany zachodzące w dzielnicy położonej wokół najstarszego paryskiego kościoła musiały już wtedy niejednemu spędzać sen z powiek (Tu me dis "Comme tuot change!", Les rues te semblent étranges - mówisz mi, jak wszystko się zmienia, ulice wydają ci się obce). Co artyści i intelektualiści mieszkający w latach 50-tych i 60-tych w tej okolicy powiedzieliby dzisiaj? Prawdopodobnie wyprowadziliby się.
Z atmosfery intelektualnego Paryża lat 50-tych przy bulwarze Saint-Germain-des-Prés nie pozostało już dosłownie nic. Tam, gdzie kiedyś w kawiarniach można było spotkać J.P. Sartre'a czy Simone de Beauvoir, gdzie śpiewała muza egzystencjalistów Juliette Gréco, panuje dziś jazgot i atmosfera jarmarku. Przez sam bulwar przetaczają się tłumy turystów, głównie zorganizowanych, ci indywidualni mniej rzucają się w oczy. Od wydania książki "Kod Leonarda da Vinci" najazd turystów jeszcze się powiększył o wszelkich poszukujących tajemnicy Graala, Kapetyngów i Merowingów. Atmosfera na placu przed kościołem jest znacznie bardziej komercyjna niż intelektualno-artystyczna.
Lokale użytkowe na parterach kamienic zajmuje globalny standard z wysokiej półki - Armani, Cartier i Dior w towarzstwie kilku banków i firm ubezpieczeniowych.Prawie wszystkie księgarnie zostały wyparte, kilka w bocznych uliczkach walczy jeszcze o przetrwanie. Podobnie wyglądają legendarne kawiarnie - Café de Flore i Café Les Deux Magots - zamiast intelektualistów, artystów i wszelkich filozofujących pięknoduchów królują tam wypasieni turyści - dosłownie i w przenośni. Na tęgich Niemkach i Angielkach połyskują wielokaratowe brylanty, bogate Włoszki i Hiszpanki prezentują najnowsze kreacje i najmodniejsze dodatki. Bohema i studenci przenieśli się gdzie indziej, co przy cenach ok. 6 Euro za napoje i 4 Euro za espresso wcale nie dziwi.
Róg St.-Germain-des-Prés i Rue du Four wraz z pięknym placem, opiewany przez Juliette Greco to dziś też nic ciekawego - smród spalin, drogie boutiki a przy starej hali targowej kilka niezbyt zachęcających, typowo turystycznych lokali. Aby wyobrazić sobie Paryż egzystencjalistów należy się zagłębić dalej w Dzielnicę Łacińską i zboczyć z głównych szlaków turystycznych. Niektóre zaułki są naprawdę warte uwagi.
Czy na Saint-Germain-des-Prés jest jeszcze w ogóle coś, co nie zostało zniszczone, co nie uległo presji czasów i trwa dalej? Tak, to sam kościół, od którego pochodzi nazwa całej dzielnicy. Aż dziwne, że uchował się pośród tego turystycznego cyrku, gdyż zmiany zachodzące na świecie często nie oszczędzają nawet świątyń czyniąc z nich atrakcje turystyczne rodem z Disneylandu. Najstarszy paryski kościół dzielnie stawia czoła i stoi niewzruszony tym, co dzieje się wokół. Nawet we wnętrzu nikt nie odważył się przeprowadzać żadnych ryzykownych remontów. Romańskie mury dzielnie stawiają opór rozpasanej komercji, zupełnie w myśl ostatnich wersów kultowej piosenki: "Voici l'éternité de Saint-Germain-des-Prés" (Oto wieczność, nieprzemijalność St.-Germain-des-Prés).
Wszystkim Czytelnikom życzę udanych i pogodnych Swiąt Wielkanocnych!
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości