Normalna kolej rzeczy - świat poszedł swoją drogą, pojawiły się nowe problemy, nowe sprawy. Są niepokoje na Ukrainie, są igrzyska w Soczi. A pomiędzy tym wszystkim, gdy nie dzieje się akurat nic szczególnego, są jeszcze hałaśliwi i rozszczebiotani homo-lesbo-bi-transy oraz ponure feministko-genderystko-aborcjonistki. I rozwodzący się Jaruzelscy oczywiście. Pcha się wszystko do mediów i czeka w kolejce na swoje celebryckie pięć minut - spory tłum w każdym razie i dużo jazgotu. O katastrofie smoleńskiej mówi się i pisze coraz mniej - spełniło się w pewien sposób marzenie tych, którzy zakładali zamilczenie i przeczekanie tematu.
Tym bardziej więc i wbrew wszystkiemu - wbrew świadomemu unicestwianiu pamięci o Ofiarach tej masakry przez obecne władze i media głównego nurtu oraz wbrew naturalnej tendencji do nabierania dystansu wobec tragedii sprzed lat - powinniśmy dalej pisać, mówić i domagać się prawdy. Choć przyznaję, nie bez pewnego smutku, że jest coraz trudniej a nadziei na szybkie i rzetelne wyjaśnienie sprawy coraz mniej. Wyraźnie widać pewne zmęczenie wszystkich, którzy działali wokół wyjaśnienia smoleńskiej tragedii i trudno się temu nawet dziwić. W tych sprawach panuje wręcz niespotykana u nas skuteczność - znane są przypadki, gdy ludzie byli po prostu wywalani z pracy z powodu zaangażowania się choćby w upamiętnienie tragedii i jej Ofiar. Tych, których się nie da wywalić z pracy, spotyka często ostracyzm ze strony środowiska zawodowego, pomówienia czy inne szykany z propozycjami zamknięcia w szpitalu psychiatrycznym włącznie. To postępowanie potwierdza jedynie dwie sprawy - po pierwsze, że z oficjalną wersją coś jest nie w porządku a po drugie, że utrzymanie tej oszukańczej wersji stało się prawdziwym "być albo nie być" dla obecniej władzy.
Niestety - i to trzeba powiedzieć sobie jasno - aktualnie splot różnych uwarunkowań nie sprzyja poznaniu prawdy. Te uwarunkowania to przede wszystkim rządy obecnej ekipy, zupełnie niezainteresowanej wyjaśnianiem sprawy. Pozostałe uwarunkowania to głównie sytuacja międzynarodowa - dla wielu śmierć ś.p.Prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz jego licznych współpracowników była po prostu wygodna. Brzmi to brutalnie ale niestety prawdziwie. Dlatego też - jakakolwiek była "siła sprawcza" owej przedziwnej katastrofy - nikt obecnie wpływowy ani na świecie ani w Polsce nie będzie zainteresowany aby owej "sile sprawczej" deptać po piętach. Brak zainteresowania poznawaniem i jakimkolwiek wnikaniem w "siłę sprawczą" zapowiedziano dobitnie w dniu pogrzebu Pary Prezydenckiej, kiedy to cały, zwykle nieprawdopodobnie racjonalny świat zachodni uległ nagle niewytłumaczalnej panice z powodu pyłów piekielnych (zawierających siarkę - tak twierdzono) unoszących się rzekomo w eterze nad Europą i Ameryką. Część polskich tzw. "elit" wyraziła natomiast swój stosunek do katastrofy smoleńskiej chichotaniem w dniu sprowadzenia trumien. U wielu ten infernalny chichot, niestety, trwa do dzisiaj.
Być może nastąpi w końcu jakieś wydarzenie, które doprowadzi do ostatecznego zawalenia się kłamstwa smoleńskiego i do wskazania chichoczącym stosownego miejsca - raczej na marginesie społeczeństwa niż na jego szczycie. Może to jednak też potrwać długo - tu także nie ma się co łudzić. Póki co pozostaje uczucie bezsilności wobec draństwa i krętactwa. To wszystko jest w sumie bardzo smutne a w połączeniu z obserwacją Polski posmoleńskiej oraz jej ikon, staje się jeszcze smutniejsze.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka