Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
4764
BLOG

Zapomniany pułkownik Kozielewski i polsko-izraelska awantura

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 107

       Po pierwsze przytoczę kilka podstawowych informacji – niestety, postać pułkownika Mariana Kozielewskiego nie jest zbyt dobrze znana. To dziwi, choć przy głębszej i kompleksowej analizie już nie tak bardzo. No cóż – życiorys niewygodny i zupełnie niekompatybilny do aktualnych potrzeb. Urodził się w 1897 roku w Łodzi. W wieku 17 lat wstąpił do Legionów Polskich, od 1918 r. członek POW. Następnie 1918-1919 w WP w 28 pułku piechoty „Dzieci Łódzkich”. Od lipca 1919 roku w Policji Państwowej. W wojnie z bolszewikami dowódca kompanii 213 Ochotniczego pułku piechoty. Dalej kariera w PP – najpierw na szczeblu komendanta powiatowego, potem komendant wojewódzki we Lwowie, od 1934 roku komendant PP Miasta Stołecznego Warszawy. I wiele sukcesów na koncie (ujęcie Szpicbródki, złapanie morderców Hołówki udział w badaniu sprawy zabójstwa Pierackiego) Jeśli chodzi o losy wojenne płk Kozielewskiego, to najlepiej posłuchajmy Wikipedii.

W czasie kampanii wrześniowej, przeciwstawiając się rozkazowi Naczelnego Wodza, nie podjął decyzji o ewakuacji warszawskiego garnizonu policji na wschód. Na mocy aktu kapitulacji Warszawy i pod naciskiem prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego, wraz ze swymi podwładnymi pozostał na służbie[2]. Tym samym, w grudniu 1939[7] został, w stopniu inspektora (Oberstleutnanta), pierwszym komendantem Policji Polskiej Generalnego Gubernatorstwa (tzw. granatowej policji) na miasto Warszawę. Jednocześnie jednak, już w październiku 1939 r., za pośrednictwem byłego komendanta głównego Policji Państwowej Mariana Borzęckiego, podporządkował się Centralnemu Komitetowi Organizacji Niepodległościowych, który uważał za przedstawicielstwo Rządu RP na uchodźstwie. Nigdy nie złożył przysięgi na wierność III Rzeszy. Od samego początku widział w Policji Polskiej narzędzie sabotażu i dywersji przeciw zarządzeniom władz okupacyjnych skierowanych przeciwko ludności cywilnej. Deklarację swej lojalności powtórzył za pośrednictwem brata, Jana Karskiego[2], przesyłając w trakcie jego pierwszej misji do Francji, w styczniu 1940, listę policjantów „godnych zaufania” w celu nawiązania z nimi współpracy konspiracyjnej. Od wiosny 1940 był zaangażowany w tworzenie struktur Polskiego Państwa Podziemnego w Policji Polskiej[3]. (Dalej czyt. w Wikipedii)

Nie wszyscy wiedzą, że Marian Kozielewski współpracował przy sporządzaniu raportów Jana Karskiego, którego jako starszy brat po śmierci ojca wychowywał i wspierał w zdobywaniu wykształcenia.

Marian Kozielewski był również współautorem pierwszego raportu Jana Karskiego, który zredagował wspólnie z bratem już w końcu 1939 roku w Warszawie. Raport ten zatytułowany „Zagadnienie żydowskie w Polsce pod okupacjami” poświęcony był nastrojom oraz losom ludności żydowskiej na terenach Polski okupowanych przez III Rzeszę oraz ZSRR. Fakt ten we wstępie pt. „Dane osobiste sprawozdawcy” odnotowuje raport Karskiego, gdzie Marian Kozielewski występuje pod pseudonimem „Konrad”[8]. Pierwszy raport powstał już w końcu grudnia 1939 roku z polecenia kierownictwa Polskiego Państwa Podziemnego i za pośrednictwem chargé d’affaires Dawidowicza w pierwszych dniach stycznia 1940 roku otrzymał Rząd RP na uchodźstwie rezydujący wówczas we francuskim mieście Angers[9][10]. (za Wiki)

       Po podstawowych faktach może jeszcze krótko o genezie notki – to mieszanka tzw. „wkurzenia się”, inspiracji ostatnią notką Pink Panther oraz wspomnienie dyskusji po polsko-izraelskiej awanturze. Otóż jak pamiętamy, darli się wtedy wszyscy – darła się Ambasador, darli się naukowcy i darły się izraelskie urzędy i instytuty. Darli się przychylni i nieprzychylni, dziennikarze, blogerzy i zwykli awanturnicy. Jedyne czego brakowało, to rzeczowych i konkretnych informacji, szczególnie po tym, jak bezczelnie zarzucono Polsce i Polakom „systemową współpracę przy Holocauście” i ilustrowano to zdjęciami rzekomo polskich policjantów. Zdjęcia te zostały potem zdemaskowane jako mistyfikacja – to nic nie szkodzi, w świat poszło i swoje zrobiło. Otóż w owej dyskusji wspomniałam o pułkowniku Kozielewskim z nadzieją, że może ktoś podejmie wątek i będzie jakiś dalszy ciąg (sama akurat nie miałam wtedy czasu na pisanie). Nic z tego, wątku nikt nie podjął. Przedwczoraj postać płk Kozielewskiego przywołała w swym artykule Pink Panther.

       Wtedy, po rozpętanej nagonce na nas, miałam też nadzieję na jakąś oficjalną reakcję i na poruszenie gdzieś wątku płk Kozielewskiego i jego służby. Jego życiorys i działalność chyba najlepiej mogłyby obalić kłamstwa na temat „udziału Polski w Holocauście”. Na nadziei się skończyło. Czy może ktoś wyjaśnić, dlaczego? Dlaczego nikt w odpowiedzi na zarzut „instytucjonalnej współpracy” nie napisał artykułu przetłumaczonego na kilka języków, nie zrobił jakiejś dokumentacji filmowej czy fotograficznej i nie wrzucił tego w sieć/w media czy nie zająknął się o tym ani słowem? A przecież są instytucje dysponujące sporym budżetem i odpowiednią organizacją, których zadaniem jest dbanie o wizerunek czy po prostu wspieranie interesu Polski i Polaków. Gdzie byli odpowiedzialni z Ministerstwa Kultury? Gdzie była TVP? Gdzie był IPN i gdzie była PFN? Gdzie były „nasze” media? Ano na plotkach i na wrzaskach – o semitach-antysemitach, o zdradzie Dudy i o wszystkim, tylko nie o tym, co potrzeba. Czy może mi ktoś wyjaśnić, czy w tych instytucjach siedzą ludzie aż tak nieinteligentni i nierozgarnięci, czy siedzą tam ludzie leniwi i gnuśni, którzy mają wszystko gdzieś, czy jest to po prostu – nie bójmy się tego sformułowania – jakiś rodzaj sabotażu i antypaństwowego działania? Nie wiem tego i nie jestem w stanie tego sprawdzić ale oczekuję, że ktoś z odpowiedzialnych nam to wytłumaczy i rozliczy się z tego. Bo – tak odczuwam nastroje – cierpliwość społeczna już się powoli kończy, tym bardziej, że podobny schemat działania (a raczej jego braku) powtarza się przy wszelkich okazjach.

       A tak bardziej ogólnie: Dlaczego właściwie o Marianie Kozielewskim tak mało wiadomo? A gdy chce się dowiedzieć czegoś więcej, to po prostu nie bardzo jest gdzie. Oczywiście nie jest to żadna tajemnica państwowa, nie ma cenzury, niby wszystko dostępne. Tylko jakoś nie ma i nie wiadomo. Niczym anatema i ekskomunika. Zaklęte milczenie ciekawe jest szczególnie w zestawieniu z wybuchającym od czasu do czasu kultem i wrzaskiem wokół różnych dowódców oddziałów podziemnych. Wyciąga się ich z mroków historii (i bardzo słusznie) a że nie wszystko jest zbadane i nie wszystko jasne, to natychmiast znajdują się jacyś poszkodowani (mogą to być Żydzi albo i polscy cywile - czy to faktyczni czy taktyczni czy w ogóle urojeni) i robią zadymę. Środowiska prawicowe bronią wówczas bohatera, lewacy i zagranica atakują władze RP, że „czczą faszystów”. I interes pięknie się kręci między faszyzmem a lewactwem, między Żydami i anty-Żydami, między GP a GW, między światłem a ciemnością dosłownie. W mikrokosmosie Salonu24 manifestuje się to atakami wściekłych agenturalnych trolli na blogerów normalnych i rozsądnych. A w tym samym czasie o ludziach oddanych pracy dla Polski i prawdziwych, bezdyskusyjnych bohaterach pokroju płk Kozielewskiego absolutna cisza (tutaj żaden propagandysta nie mógłby się przyczepić).

       Przeglądam artykuły dostępne w sieci na temat Granatowej Policji. Kilka pozycji – i po prostu zgroza. Okazuje się, że można napisać tzw. „naukowe” artykuły o historii Policji Polskiej w GG i nie zająknąć się nawet ani jednym słowem o działalności płk Kozielewskiego. Jak np.w gniocie niejakiego Jarosława Gdańskiego o wymownym tytule „Polacy po stronie Niemców” na portalu „Inne oblicze historii”. Nie wiem, kim jest ów pan Gdański i nie znam jego poglądów ani prywatnych upodobań – dla kogo pracuje i czy jest jakimś masochistą. Mogę tylko ocenić, że to nie lada sztuka napisać dla portalu historyków „naukowy” artykuł poświęcający tematowi obszerny rozdział i nie wspomnieć o działalności Stołecznego Komendanta PP, który od początku okupacji przystąpił do organizowania ruchu oporu (na marginesie - pisze ów "historyk" dużo o następcy Kozielewskiego, płk Reszczyńskim - i tu też ani słowa o przekazywaniu przez niego cennych informacji dla ZWZ-AK, o współpracy z polskim wywiadem i o zamordowaniu go przez GL, za to kreśli obraz "kolaboranta"). Rewelacja, jestem pod wrażeniem naukowego, manipulatorskiego kunsztu.

       Znajduję kolejny tekst, tym razem na portalu www.policjapanstwowa.pl pod tytułem „Policja Polska w Generalnym Gubernatorstwie 1939 - 1945” autorstwa Marka Gettera. Artykuł nie jest jadowity jak poprzedni, jest rzeczowy, powstał też jeszcze zanim zostało już całkiem jawnie wydane hasło wrobienia Polski w odpowiedzialność za Holocaust. Zawiera całą masę różnych informacji – ważnych i mniej ważnych. O płk Kozielewskim i o jego działalności można znaleźć całe jedno zdanie w zalewie słów. O tym, że był pierwszym komendantem, że był aresztowany i więziony w obozie koncentracyjnym i że po wyjściu nie powrócił do pracy w PP. I to wszystko - o oddaniu się do dyspozycji Państwa Podziemnego o organizowaniu ruchu oporu w PP – zero.

      Poszukujący informacji w sieci na temat PP pod okupacją oraz o roli w niej płk Kozielewskiego natyka się jeszcze na kilka artykułów, które można określić jako coś w rodzaju bełkotu między dobrem a złem. Ogólny wydźwięk tych publikacji jest niebezpiecznie infantylny – „ano byli dobrzy policjanci, co to pomagali Żydom i byli źli policjanci, co to Żydów denuncjowali. Ano były takie postawy i były postawy inne”. Nierozgarnięte międlenie, za to o płk Kozielewskim i jego działaniach też nigdzie ani słowa. Najwyraźniej nie chodzi o prezentację faktów ani osób odpowiedzialnych za PP, chodzi o to, żeby w łagodny sposób czytelnikowi pomieszać porządki i zrobić mu wodę z mózgu, co będzie bardzo przydatne później dla kłamców i manipulatorów. Do tego rodzaju publikacji można zaliczyć np.artykuł Roberta Ziętla w Nowinach24 pod tytułem „Cała prawda o wojnie. Granatowi policjanci – bohaterowie i kanalie” (stosowniejszym tytułem było by tutaj zdecydowanie „Półprawdy i półwiedza o wojnie”) czy wywiad z prof.Jerzym Kochanowskim z UW na Interii (też zamiast przytoczyć poważne fakty Pan Profesor opowiada coś o postawach – ano były takie i były takie, od naukowca można by jednak wymagać nieco bardziej profesjonalnego podejścia).

       Zupełnie kuriozalny jest wpis na stronie IPN na temat PP w Generalnym Gubernatorstwie w rocznicę utworzenia formacji, który dość szybko wyskakuje przy poszukiwaniach. Nie będę tego gniota i w gruncie rzeczy również nierozgarniętego międlenia tutaj przytaczać, bo nie jest tego wart a robi się już zbyt długo. Oczywiście o działalności płk Kozielewskiego, szczególnie aktywnego w formacji na samym początku i organizującego struktury konspiracyjne w PP we wpisie też ani słowa, zamiast tego jakieś ogólne ględzenie o karaniu-niekaraniu policjantów przez Państwo Podziemne. Czy tam jacyś szefowie pilnują tej radosnej twórczości i pamiętają jeszcze, po co w ogóle są, czy tylko już siedzą tak sobie za publiczne pieniądze? Informatyka, który potrafi tak ustawić stronę, żeby w pierwszej kolejności ukazywały się wpisy rozumne i adekwatne do sytuacji taka instytucja chyba też powinna zatrudniać, czy może się mylę? Toż to wygląda niczym jakaś prywatna schadzka na fejsie a nie jak poważny instytut.

            Więc trudno, muszę w takim razie sama spróbować odpowiedzieć, dlaczego o tym zasłużonym człowieku jest tak cicho. A oto moje wnioski.  Po pierwsze – gdyby wyszły niektóre fakty z pracy płk Kozielewskiego, mogłyby mieć one pewne znaczenie dla teraźniejszości. Wyobraźmy sobie, że można by było wtedy inaczej postrzegać choćby tzw.”sojuszników” czy np. konkretne osoby historyczne (a jeszcze do niedawna i współczesne). Z tym jest zawsze problem – jak długo konkretna wiedza historyczna może wpływać na teraźniejszość, tak długo ktoś jej będzie pilnował. A świat, przede wszystkim Polacy, nie powinni się zbyt dokładnie dowiedzieć, jak to tam tak naprawdę było i kto nas konkretnie wystawił w czasie IIwś na zniszczenie, kto ewentualnie ze strony polskiej w tym pomagał, itp. Na to jest jeszcze wg trzymających łapę na historii za wcześnie, to mogłoby się okazać zbyt niebezpieczne i rodzić pewne skutki. Może nawet i konkretne roszczenia – nigdy nie wiadomo. Toteż zabronić jak za komuny dziś się nie da ale lepiej od pewnej wiedzy naród trzymać z daleka. I tak właśnie jesteśmy trzymani.

       Po drugie – pułkownik Marian Kozielewski jest po prostu niepoprawny politycznie. Jest on osobowym, konkretnym symbolem i najbardziej autentycznym dowodem walki Państwa Polskiego z IIIRzeszą a nie dowodem na jej „instytucjonalną współpracę” czy kolaborację. Do wmawiania tego ostatnio zatrudniono całe tabuny (pseudo)naukowców, część z nich, niestety, w dodatku za nasze pieniądze (szczególną sympatią darzę pewną cwaną niewiastę dzielącą nieboszczyków na mniej i bardziej wartościowych). O ile środowiska nieprzyjazne Polsce mogą jeszcze Jana Karskiego w pojedynkę przeżyć jako coś w rodzaju „wyjątku na tle wrednych Polaków mordujących Żydów”, to Komendanta PP pracującego ze swymi podwładnymi dla ruchu oporu czy współtworzącego tzw.”Raport Karskiego” przeżyć już nie mogą. Toż od tego padłaby ich cała narracja, że Polacy to naród morderczy, podły, sprzedajny a ich instytucje to kolaboranci i ochocze sługi Hitlera. Życiorys Mariana Kozielewskiego pokazuje coś dokładnie odwrotnego – ukazuje Polskę i jej instytucje stawiające opór i naród udręczony pod dwiema okupacjami i mordowany przez dwie bestie. A do tego zdarzające się w tej rzeczywistości podłe i nikczemne jednostki, które – tego nikt nie neguje – wszędzie się zdarzają. Wiedza o płk Kozielewskim i o jego służbie obala tę nikczemną narrację i wciskane nam kłamstwa.

       Po trzecie – roztrząsanie życiorysu i działalności płk Kozielewskiego mogłoby się okazać bardzo nieprzyjemne dla tzw.”sojuszników” i ujawnić więcej szczegółów i więcej prawdy o pozostawieniu Polski na pożarcie dwóm totalitaryzmom oraz o ich roli w zniszczeniu IIRP. Może nawet i o ich roli we wkręceniu Polski w IIwś. To wiedza bardzo nieprzyjemna i dostęp do niej jest ściśle strzeżony – tak więc i dozowane są wszelkie informacje, także i te z pozoru niewinne ale mogące do niej prowadzić. W tym kontekście szczególnie należy zwrócić uwagę na dziwne okoliczności śmierci płk Kozielewskiego. Widzę jeszcze jeden interesujący epizod (a przy jeszcze bardziej wnikliwym poznaniu faktów takich epizodów mogłoby być zapewne jeszcze więcej) – otóż w listopadzie 1943 roku, a więc w roku, w którym faktycznie przypieczętowano późniejsze, tragiczne losy Polski i w którym dziwne przypadki (katastrofy, wpadki, zdrady, itp.) mnożyły się nagle jak grzyby po deszczu, płk Kozielewski zrezygnował ze stanowiska inspektora Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa i Straży Samorządowych – formacji policyjnych podległych Delegaturze Rządu na Kraj. Ciekawe dlaczego, nigdzie o tym nie ma niczego więcej. Przypuszczam, że mogło to mieć związek z jego ogromną wiedzą i brakiem zgody na to, co działo się na linii władze emigracyjne - "sojusznicy" od 1943r. Na podstawie wiedzy oraz doświadczenia mógł po prostu wyciągać właściwe wnioski co do mających nastąpić zdarzeń.

       Jest jeszcze czwarty punkt, który może być związany ze spuścizną brata płk Mariana Kozielewskiego – Jana Karskiego. O tym, że jego spuściznę obsiadło jakieś postkomuszo-postokrągłostołowe żmijowisko, pisała w swej notce Pink Panther. Może ktoś też jest bardzo zainteresowany, żeby nie zaczęła przemawiać rodzina Mariana Kozielewskiego (bo żyje), może rodzina jest jakaś niesłuszna a w końcu rodziny wymienić się prosto nie da – tego nie wiem. Może jest jeszcze coś innego, czego jeszcze nie udaje się odsłonić.

       To tyle – jak widać powodów do milczenia jest sporo i nie zmieni tego fakt, że po dłuższym szukaniu można znaleźć jedynie nieliczne rzetelne artykuły (głównie o Janie Karskim, w których jest mowa o płk.Kozielewskim) - krótkie i dość powierzchowne. Na koniec pozostaje po wszystkim jeszcze tylko jedno pytanie – czy ktoś rozumie, dlaczego odpowiednie polskie instytucje nie robią nic, żeby ten stan rzeczy zmienić odpowiednio honorując i nagłaśniając postać pułkownika Mariana Kozielewskiego? Czy ktoś rozumie, co tam jest w ogóle grane i dlaczego jesteśmy świadkami takiej bezczynności, niemocy i beznadziei?


P.S. Proszę o niezamieszczanie debilnych komentarzy antysemickich i w ogóle o niewstawianie tutaj innej durnoty. Komentarze agentury i trolli (obcych i rodzimych) skierowane przeciwko obecnemu Prezydentowi RP, obrażające Głowę Państwa będą traktowane jako akt sabotażu i wywalane a ich autorzy blokowani.

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka