Kontynuując niejako wczorajszy wpis dziś polecam art Rafała Matyi (dalej RM) w sylwestrowym Dzienniku pt. Tabu musi zostać przełamane. Art ten jest niezmiernie ciekawy, stanowi element debaty o tym czy postkomunizm się skończył czy nie. Matyja twierdzi że tak tyle, że dalej nie bardzo wiadomo jak ma wyglądać nowy porządek. Nie wiadomo bo mamy słabe instytucje (ich niezdolność do zmiany), elity (niezdolność do rekonstrukcji) oraz wątpliwości co do roli państwa (złudzenie że rząd może wszystko) .
Z wieloma tezami Matyi można się zgodzić, z jednym "Ale". Swoje tezy wywodzi od tzw.: "rewolucji semantycznej 2003", wywołanej aferą Rywina. Rewolucji która potem padła pod ciężarem sporów między PO i PiS, dla RM rewolucja ta jednak jest ważna bo dała nowy początek w myśleniu o polityce i doprowadziła do upadku postkomunizmu.
Dla mnie takie łatwe przechodzenie do porządku nad "rewolucją semantyczną 2003" jednak nie jest takie oczywiste. Pytanie zasadnicze jest takie czy aby miała ona rzeczywiście miejsce? Czy dokonała się jakaś realna zmiana, nie w hasłach, nie w słowach ale w rzeczywistości politycznej? Czy po Rywinie obudziliśmy się w innym kraju? Czy te złe (wg RM) zwyczaje IIIRP odeszły w niepamięć?
Moim zdaniem rewolucja ta była pozorna, fałszywa. Była taka bo nie spełniała dwóch "rewolucyjnych" kryteriów - brak było rewolucjonistów i brak było nowych idei
Rewolucjoniści
Rewolucja jest realna o ile są rewolucjoniści - czyli Ci co mają coś nowego do zaproponowania, są, jako grupa, zewnętrzni do istniejącego porządku. Może to być tak jak w RPA gdzie po upadku apartheidu ogromna grupa społeczna, ze swoimi elitami i zwyczajami oraz pomysłami uzyskała podmiotowość polityczną - "i nic juz nie było takie same". Może być coś jak w UK po sukcesie Blaira gdzie lewica doszła do władzy po długich latach rządów Torysów, gdzie w administracji nie było prawie w ogóle ludzie z naboru lewicowego - idee Blaira były całkowicie zewnętrzne wobec głównego nurtu polityki brytyjskiej. Oczywiście w obu przypadkach - RPA i UK - była to zmiana demokratyczna, więc siła rzeczy była to synteza ale synteza nowego ze starym a nie starego ze starym jak to miało miejsce w 2005 roku w Polsce.
Bo przecież, nawet pobieżna lektura biografii liderów POPiS, pokazuje dobitnie że są oni takimi samymi ojcami IIIRP jak Kwaśniewski czy Michnik. Nie ma sensu przypominać roli braci Kaczyńskich przy budowie fundamentów IIIRP (tych formalnych i tych nieformalnych), dość powiedzieć że 2005 do władzy doszło sporo osób które raptem 4 lata wcześniej stanowili podporę rządu Krazklewskiego-Buzka.
Ci ludzie nie mogli być rewolucjonistami bo nie byli w stanie zbudować nowej oferty politycznej wbrew sobie, swoim karierom, swojej przeszłości. W PRL zdarzały się przypadki edytowania biografii aby lepiej pasowały do nowych czasów ale dziś, w dobie Internetu, taka sztuka nie jest możliwa
"Nowe idee" (albo raczej ich brak)
Rewolucja musi mieć cos do zaproponowania, nową jakość, nowe idee. W Polskim przypadku, czasu Rywina, oznaczać to powinno np. wycofania się Państwa, rządu z, dajmy na to, kształtowania ładu medialnego. Czy zmiany ustawy medialnej a`la PiS wprowadziły nową jakość w stosunku do tandemu Waniek-Kwiatkowski? Poza zmianą koloru politycznego w TVP żadnej realnej zmiany.
Ta pozorność zmiany dotyka każdej prawie dziedziny - czy niewprowadzony (jakie to typowe dla Polski po 1989) plan Kluski był radykalnie lepszy do planu Haunsera? (nie). Czy (brak) reformy w służbie zdrowia tandemu Piecha-Religa były jakościowo inne od tych z czasów Łapińskiego? (nie). Czy w Sejmie nie uchwalono ustaw pod dyktando interesów jakiś konkretnych przedsiębiorców? (Nie - patrz ustawa o sklepach wielkopowierzchniowych i kim jest jej autor z PiS).
Podobnie ma się rzecz w kwestiach ustrojowych. Czy została zaproponowana jakaś przemyślana ustrojowa propozycja? Nie, proponowano jedynie, i to bez przekonania, zmiany w np. umiejscowieniu Prezydenta. Zmiany bazujące tylko na zasadzie że "musi być inaczej niż było". Nikt jakoś nie zająknął się nad jedyną realną, a nie pozorną, zmianą ustrojową jaką są JOWy. Brak dyskusji po 2005 o JOWach pokazuje że tak naprawdę "rewolucjoniści z POPiS" poruszali się w ramach tych samych idei jakie towarzyszą nam od 1989. Co o tyle nie jest dziwne że są to ludzie którzy są w polityce od 1989 więc trudno aby nagle zaczęli inaczej myśleć niż przez całe swoje dorosłe życie polityczne.
Czy postkomunizm upadł?
Pozorność rewolucji semantycznej widać też kontekście pytania o postkomunizm. RM twierdzi że upadł i o tyle można się z nim zgodzić że dziś SLD jest prawie kanapową partią. Tyle że takie definiowanie postkomunizmu (jako coś tożsame z SLD) jest strasznie uproszczone i fałszywe. Postkomunizm nie jest "programem politycznym", jest stylem myślenia ludzi urodzonych i wychowanych w PRL.
Postkomunizm nie ma legitymacji partyjnej w kolorze czerwonym. Postkomunistą, ze specyficznym stosunkiem do mediów, tajnych służb, gospodarki, może być każdy a nie tylko członek SLD. Postkomunizm oznacza też oderwanie (semantyczne?) sposobu uprawiania polityki od realiów. Ważna jest narracja, slogany, hasła a nie realia i fakty. I w tym kontekście postkomunizm nie upadł.
Bo czymże było wypchnięcie SLD w 2003/5 poza nawias polityki? Czy partia ta poległa bo prowadziła jakościowo gorszą politykę niż AWS? (nie) Czy jej sposób traktowania np. mediów odbiegał od tego czego nauczyła nas druga strona? Nie. Ani gospodarczo ani politycznie (a nawet wręcz kryminalnie - realna różniąca między Sobotką a Kaczmarkiem jest tylko w stanowisku jakie pełnili) SLD nie odbiegało od standardów polskiej polityki, praktykowanej przez AWS/UW, czy później PiS/PO.
SLD wyleciał poza nawias polityki bo miał gorsze pochodzenie, ustawicznie odmawiano im prawa do podmiotowości, niezależnie od osiągnięć (lub ich braku). "Semantycznie" byli gorsi a nie praktycznie. Dla tych co się teraz oburzają że bronię komucha to radzę się zastanowić czy z tej samej broni nie poległ PiS. Czy nie ubito go bronią "semantyczną"?. Póki takie kryteria podziału politycznego będą istnieć póty będziemy mogli mówić o postkomunizmie w Polskiej polityce. Może będzie trwał na zasadzie tego co pisał kiedyś Krasowski czyli z braku konkurencji, nowej propozycji (bo rzeczywiście, jak tu pisze - IVRP nie była żadnym realnie nowym projektem) ale jednak, póki co, trwać będzie.
--------------
Generalnie podzielam poglądy Matyjii co do tego że trudno będzie nam dokonać jakościowej zmiany w Polskiej polityce. Ma on racje o tym że partie polityczne, prezydent (generalnie instytucje) są w Polsce słabe (współgra to trochę z tym co pisze powyżej) Tyle że do jego argumentów dodam taki że fałszywość rewolucji semantycznej 2003 dodatkowo nas cofnęła i utrudniła proces zmian.
Nie chodzi tu oczywiście o to aby płakać za SLD, nie tęsknie do nich tak samo jak nie tęsknie za PiS (i pewnie nie będę tęsknił za PO). Chodzi o to że fałszywe maski IVRP jaki przybrali starzy wyjadacze polityczni IIIRP sporo utrudniły nam wprowadzanie zmian. Inaczej mówiąc skompromitowała się idea zmian. Np. Ziobro zniszczył początki odpolityczniana i wyrwania się prokuratury spod politycznej kurateli co miało miejsce za czasów Afery Rywina - dziś trudno jest sobie wyobrazić jakieś sensowne zmiany w tej instytucji, każda będzie kwestionowana i krytykowana - tak nisko upadła przez ostatnie lata.
Matyja pisze o nieruchawości biurokracji czy o zablokowanych kanałach awansu. I ma racje, tyle że w Polsce ad 2008, po dwóch latach PiS odblokować te kanały będzie trudniej niż w 2003 czy 2005 roku. Trudniej bo postkomunizm który niby upadł po prostu się przepoczwarzył i w praktyce (np biograficzne a nie merytorycznie) stare kryteria awansu nadal obowiązują.
Dużo trudniej będzie walczyć (jeśli uważamy że jest taka potrzeba) z tymi blokadami a`la IIIRP bo jeśli wszyscy rozumieli że Kwiatkowski jest złym postkomunistą i łatwo było pisać o nim artykuły to jakże dziś jest nam trudno dyskutować o analogicznym (postkomunistycznym?) skoku na TVP w wykonaniu (kiedyś) Kruk i Wildsteina a dziś Urbańskiego?. O tym jaki to kłopot można się przekonać na blogu
red Janke kiedy oburzał się na Passenta za jego krytykę tego co się dzieje w m.in. W TVP. A o sednie problemu nie wypowiedział się ani słowem......
Przez ostatnie dwa lata publiczność fascynowała się "tematami zastępczymi" (to też taki wynalazek IIIRP) w postaci lustracji czy WSI. A cała realna sfera polityki, gospodarki spokojnie się rozwijała po staremu - identycznie jak kiedyś koledzy trafiali do spółek, identycznie jak kiedyś zaniechano reformy finansów publicznych.
Zmienić to można by było pod warunkiem uświadomienia sobie realnych kształtów, charakteru polskiej polityki, a jak widać na przykładzie art. Matyjii i jego afirmacji "rewolucji semantycznej 2003", nawet tak znamienici naukowcy tkwią w mirażach złego Rywina i dobrego Rokity czy Ziobro (nawet jak sobie zdają sprawę z ich słabości)
No i przede wszystkim - zmienić coś będzie można wtedy kiedy uświadomimy sobie jedną rzecz - zmiany potrzebują czasu. A nie rewolucji.
4RP i jej zwolennicy (czyli za co ich kochamy....):
woodya
Jesteś śmierdzącym gównem...
2008-06-07 20:14
mordotymoja
-------------------
Nie czytam Ciebie boś pożytecznym(albo nawet i przestępczym beneficjentem III RP)
Jedynie więc odnośnie tytułu: kojarzenie PiS-u z komuną to kurewskie bydlactwo medialne, na które się złapałeś jako michnikowski cyborg lub powtarzasz ten kurewski numer całkiem świadomie.
W pierwszym przypadku można Cię jeszcze próbować uświadomić, jesliś zaś drugim - **** Ci w ***.
2008-06-07 20:24
ArtB
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka