woodya woodya
57
BLOG

Politolodzy politologują - Matyja w Dzienniku

woodya woodya Polityka Obserwuj notkę 7
Rafał Matyja, nasz nowy Salonowicz, napisał dziś w Dzienniku artykuł o tym że trzeba coś zrobić z urzędem Prezydenta w konstytucji.

Art. ten jest dosyć dziwaczny bo w 95% składa się z narzekań że L. Kaczyński intelektualnie i osobowościowo nie radzi sobie z urzędem, L. Wałęsa się "awanturował", a A. Kwaśniewski , zdaniem Matyji, był co najwyżej zręczny ale pasywny (zwyczajowe wtręty o postkomunizmie pomijam bo niczego realnego do argumentacji Matyji nie wnoszą - swoją drogą, ciekawe kiedy prawicowi politolodzy zrozumieją, że ułatwianie sobie pracy poprzez szufladkowanie z automatu wszystkiego co nie przynależy do ich stronnictwa jako "postkomunistyczne ergo złe i niegodne" w dużej mierze osłabia ich tezy?)

Ostatnio 5% składa się na wezwanie do tego aby zdecydować się na wybór między wzmocnieniem a osłabieniem prezydentury bo "semiprezydencjalizm" jaki mamy jest a/ ustrojową hybrydą godną krajów o niskim poziomie zaufania a w UE takie coś nie przystoi i ponoć wręcz skodzi b/ władza podzielona "wyparowuje"

Dr. Matyja jest znanym i cenionym politologiem, cenię bardzo Jego artykuły. Ale zupełnie nie mogę zrozumieć jego pasji "prezydenckiej". Zupełnie nie rozumiem czemu akurat, ze wszystkich sprawa "konstytucyjnych" wybrał sobie akurat tą która jest najmniej ważna? I w dodatku przedstawił argumenty które zupełnie nie bronią jego tez?

Prezydent w Polsce de facto, bez pomocy rządu, nic nie może. Jeśli rząd ma większość to bez łamania konstytucji Prezydent RP sam może de facto nadawać tylko ordery (plus pare innych tego rodzaju prerogatyw). Z założenia twórców konstytucji, z samej jej litery jak i ducha wynika iż rządzi Premier i Rząd. Władza operacyjna w Polsce nie jest, wbrew temu co się w gazetach pisze, formalnie podzielona - jest jasno zdefiniowana i przynależy do Rządu i Sejmu - od polityki zagranicznicznej, przez obronną po budżet. Zresztą sprawa traktatu lizbońskiego to pokazuje dobitnie. To Tusk miał wszystkie karty: miał sejm, miał też opcję referendum, ma w końcu też TS (gdyby jednak Prezydent nie zechciał ratyfikować traktatu).

Prezydent ma za to jedną rzecz - autorytet osobisty oraz legitymacje z wyborów. Jako taki może wpływać (jak tym swoim tzw orędziem), opiniować, hamować - taka republikańska królowa angielska wersja XXL. I zabieg ten jest świadomy bo - uwaga - Polska, szanowny Panie doktorze, jest krajem o niskim poziomie zaufania. Zadekretowanie że jest inaczej nic nie da. Polska opinia publiczna jest b. Zmienna, legitymacje wyborcze bardzo nietrwałe, zufanie bardzo niskie. Dlatego tak ważne jest że głos prezydenta jest silny (mocą wyborów i to innych wyborów niż sejmowe, silny mocą innych elektoratów) przez co jego głos musi być brany pod uwagę ale na tyle słaby że nie może blokować wszystkiego.

Polska, jak pokazuje doświadczenia prawie wszystkich rządów, a zwłaszcza tych od Millera po Kaczyńskiego, jest całkowicie bezbronna wobec polityków i partii które nie mają mocno zakodowanego szacunku dla ducha i litery prawa oraz nie do końca rozumieją ze demokracja to coś więcej niż prawo do "okupowania" władzy w wyniku wyborów. To że władza jest ograniczona - z jednej strony procedurami a z drugiej strony różnymi urzędami (jak m.in Prezydent który może bieżąco patrzeć na rece Rządowi i
ostrzegać oraz napominać) - jest wartością jaką Polska jeszcze przez czas jakiś musi z cała determinacją chronić. Ograniczenie to jest na tyle rozsądnie pomyślane iż wyraźnie mówi kto rządzi ale mówi też że nikt nie ma władzy absolutnej.

To że w Polsce silnie premierzy jak Miller czy J. Kaczyński nie byli w stanie za wiele zrobić (w sprawach wewnętrznych obaj zrobili sporo mniej niż np. de facto fasadowy Buzek, Miller broni się tylko negocjacjami UE) nie wynika z tego że Konstytucja jest zła. Nie płynie z tego żadna dyrektywa do tego aby uznać iż cała władza powinna spoczywać w ręku Prezydenta.

Przyczyna ich porażki leży w ich charakterze, niekompetencji, braku realnej wizji zmian. Danie im więcej władzy niż mieli (choć trudno jest mi sobie wyobrazić co więcej mogliby dostać) niczego by nie zmieniło. Jeśli Tusk poniesie porażkę i nie zrobi żadnych reform to nie będzie to winą Lecha Kaczyńskiego czy Kostytucji a tylko i wyłącznie Tuska i PO. Mają tyle władzy i legitymacji do rządzenia że mogą zrobić nie 4 (jak Buzek) a 8 wielkich reform.

Od czasu jakiegoś toczy się debata "konstytucyjna" tyle że jest ona jałowa i mam wrażenie że jej źródła nie biorą się z realnej refleksji tylko z bieżącej potrzeby politycznej. Generalnie należy powiedzieć iż nie ma większego błędu niż uchwalić konstytucje która może jest zgoda z akademickim wyobrażeniem o idealnym ustroju a jednocześnie zupełnie nie przystaje do praktyki życia publicznego.

Dziwi mnie za to że nikt się nie chce zając tym co naprawdę warto zmienić i przemyśleć w naszym ustroju tj. rola Senatu, procedurę uchwalania ustaw oraz kwestie możliwości (obowiązku?) rozpisania przez Premiera wyborów w momencie utraty większości . Świat społeczny i gospodarczy jest dziś tak skomplikowany że dyletanccy z definicji posłowie nie sa w stanie efektywnie poznać się na tym co głosują. Trzeba wprowadzić jakieś procedury eksperckiego wsparcia które uchronią nas przed niewiedzą posłów. Również Senat w tej postaci jak dziś jest zupełnie bez sensu. To Senat jest okazją do kreatywnych ppmysłow a nie urząd Prezydenta, i o senacie chętnie bym poczytał co dr Matyja ma do powiedzenia. 

Jedna rzecz mi tylko przychodzi do głowy jeśli chodzi o Prezydenta - błąd brak zakazu zajmowania urzędu Prezydenta i Premiera przez jedną rodzinę. Dziwne że ryzyko z tym związane, tak podnoszone jak tylko jakiś minister czy byle urzędnik ma żonę na jakimś ważnym stanowisku (i vice versa), zostało w tym przypadku przemilaczne. Porażka L. Kaczyńskiego na urzędzie wynika w dużej cześci własnie z tego quasi nepotyzmu i de facto dla jego własnego dobra taki zakaz być powinnien.

woodya
O mnie woodya

4RP i jej zwolennicy (czyli za co ich kochamy....): woodya Jesteś śmierdzącym gównem... 2008-06-07 20:14 mordotymoja ------------------- Nie czytam Ciebie boś pożytecznym(albo nawet i przestępczym beneficjentem III RP) Jedynie więc odnośnie tytułu: kojarzenie PiS-u z komuną to kurewskie bydlactwo medialne, na które się złapałeś jako michnikowski cyborg lub powtarzasz ten kurewski numer całkiem świadomie. W pierwszym przypadku można Cię jeszcze próbować uświadomić, jesliś zaś drugim - **** Ci w ***. 2008-06-07 20:24 ArtB

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka