leszek.sopot leszek.sopot
3387
BLOG

"Totalna olewka wszystkiego"

leszek.sopot leszek.sopot Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 42
Pozostały po nich do dziś slogany, np. „Życzmy wam orgazmu permanentnego”, czy też te głoszone na pierwszym happeningu w 1986 r.: „Czym jest ból istnienia wobec swędzenia” i „Swój za swego ciągnie”. Znani byli też z wielu fraszek, jak np. z Przejmującego poema komunikacyjnego:
„Któż tak po ulicy lizie nieprawidłowo?
To chory na miażdżycę ze zmiażdżoną głową”.
 
Happening Miasto masa masarnia, "Humana" UG, za perkusją na rusztowaniach Zbigniew Sajnóg
 
Na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Gdańskiego 23 kwietnia 1986 r. zorganizowano imprezę, która przeszła do annałów historii i legend polskiej kultury niezależnej. Była wówczas reklamowana jako „impreza poetycka”, jednak ci, co na niej byli, twierdzili później, że nie mogą powiedzieć, czy poezja była jej integralną częścią, czy też nie.
Happening Miasto masa masarnia, "Humana" UG
 
Happening „Miasto, masa, masarnia” zorganizowała grupa znajomych pod wodzą „wiecznego studenta” polonistyki, który na uczelnię przychodził w długim, jasnym skórzanym płaszczu – Zbigniewa Sajnóga. Wraz z nim wystąpili m.in.: Paweł Konjo Konnak (zwany też „Konikiem” – gdy mówiłem do niego „Konik” lubił podskakiwać, rżeć i parskać; student polonistyki), Artur „Kudłaty” Kozdrowski, Tomasz Zając, Grzegorz Bral (student polonistyki) i Bogdan Kubat. Uważali się za twórców awangardowej poezji, muzyki i plastyki. Można by ich nazwać performerami, ale nie oddawałoby to w pełni ich charakteru. Stanowili mieszankę wybuchową.
Wśród tych jak najbardziej niepoważnych, ale z jakże wielkim zaangażowaniem traktujących swoją działalność osób, byli jeszcze: Ryszard Tymon Tymański (student anglistyki, ówcześnie grający na gitarze w zespole muzycznym Sni Sredstfon Za Uklanianie – nazwa zespołu była reklamą chorwackiego środka do czyszczenia), Joanna Kabała i Andrzej Awsiej (czyli Awsieje), Paweł Paulus Mazur, Darek Brzóska Brzóskiewicz oraz Wojciech Stamm, który występował jako Lopez Mausere. Grupa nie miała stałego składu, rozwiązywała się i zawiązywała. Występował, kto chciał – czasem 10, czasem 80 osób.
Happening Miasto masa masarnia, "Humana" UG
 
Cała ta zbieranina indywidualistów zadomowiła się w najlepsze w 1986 r. na „Humanie” Uniwersytetu Gdańskiego. Tworzyli zupełnie nowy klimat będący całkowitym przeciwieństwem „kółka Janionowców” z lat 70. i początku lat 80., czyli seminariów prowadzonych przez prof. Marię Janion, po których pozostało kilkutomowe dzieło Transgresje (z prof. M. Janion w stanie wojennym władze uczelni zgodnie z wolą partii rozwiązały kontrakt). Byli kompletną negacją, odwrotnością, zaprzeczeniem wszystkiego, co dotychczas działo się na uczelni.
Happening Miasto masa masarnia, "Humana" UG
 
Konjo poznał Sajnóga – który studiował już dziewięć lat – gdy był na drugim roku, na początku 1986 w bufecie „Humany”. Sajnóg zwracał uwagę wszystkich, bo pisał wiersze, miał niezależne poglądy na rzeczywistość, poza tym snuł się w długim skórzanym płaszczu i „wyglądał jak Mandelsztam w wirze rewolucji” – jak wspominał Konjo, a Tymon, który od jesieni 1986 r. zaczął studiować anglistykę, mówił: „Sajnóg, który był, jak wiadomo, bardzo charyzmatyczny, wbijał nam do głowy, żeby nie robić rzeczy wstecznych, takich, które już były, nawet pomimo tego, że u niego rozmowy na temat tego co było i będzie były zawsze »taoistyczne«. Zawsze mówił »stary, myśl po wagnerowsku, myśl o takim totalnym koncercie, nie myśl o tym co widziałem tysiące razy, że wychodzi koleżka, śpiewa swoje nowofalowe smutne numery i schodzi ze sceny«. I ja przejąłem ten sposób myślenia (E. Winnicka, Jak odchodził Zbigniew S., „Polityka” 2000, nr 43).
Paweł Konjo Konnak podczas happeningu Miasto masa masarnia, na "Humanie" UG
 
Tymon i Paweł Paulus Mazur stali się wówczas prekursorami metody pisarskiej zwanej zlewem, polegającej na bezrefleksyjnym zapisie strumienia myśli i skojarzeń. Nikt wówczas nie przypuszczał, że autorzy ekscesów wszelakich, szukający inspiracji w surrealizmie i ruchu dada, budowali w 1986 r. podwaliny sztuki niezależnej i społeczeństwa alternatywnego i że ich wiersze oraz performance będą omawiane na zajęciach polonistyki UG.
Happening Miasto masa masarnia, "Humana" UG
 
W czerwcu 1986 grupa pojechała na punkowy koncert w Chodzieży. Zgłosili swoje teksty, ale zostały odrzucone przez cenzurę. Dogadali się z jednym z zespołów, którego teksty zostały też odrzucone przez cenzurę i przyłączyli się do ich występu. Sajnóg paradował po scenie z transparentem „Miesiączkuje woźna, zima będzie mroźna”. Po 15 minutach wspólnego występu – organizatorzy wyłączyli prąd. Na tym koncercie ustalili nazwę swojego przedsięwzięcia – Totart.
Happening Miasto masa masarnia, "Humana" UG, na pierwszym planie Grzegorz Bral
 
Od początku lipca zainaugurowali „tournée artystyczne” po Polsce, które zakończyło się w grudniu najbardziej skandalicznym występem w ich dziejach. Tournée rozpoczęło się od podróży ciężarówką z plandeką przez ośrodki wczasowe do Świnoujścia na studencki festiwal FAMA. W kolejnych mijanych ośrodkach wywoływali skandale. W Świnoujściu zorganizowali przy głównej ulicy happening „Szalet naszym schronem”, w którym wystąpił gościnnie zespół Jeden Milion Bułgarów. Jury festiwalu, które podobno upijało się w barze „Pod Krokusem”, obrzucili bombami z gazet, a publiczność polewali wodą kolońską.
Happening Miasto masa masarnia, "Humana" UG
 
Niektórzy z nich pojechali razem z kolegami z RSA i WiP na festiwal rockowy do Jarocina. Wraz z nimi SB wysłała TW „Kazika”, który miał pilnie obserwować członków grup opozycyjnych będących uczestnikami festiwalu. Gdańska SB wystosowała pismo do kolegów w Kaliszu: „w przypadku stwierdzenia faktów zakłócenia festiwalu przez osoby z terenu Gdańska, a w szczególności przez wyżej wymienionych [członków RSA i WiP], proszę o ich zatrzymanie i bezzwłoczne poinformowanie Wydziału WUSW w Gdańsku”.
Zahaczyli także na zorganizowaną w dniach 22–24 sierpnia 1986 r. przez WiP i RSA imprezę „Hyde Park”, która odbyła się nad jeziorem Wyspowo koło Wejherowa (pierwszy „Hyde Park” RSA zorganizował latem 1985 r. w województwie gdańskim nad Jeziorem Raduńskim). 23 sierpnia funkcjonariusze SB oraz 21 mundurowych funkcjonariuszy milicji z Wejherowa otoczyli obóz, przeprowadzili rewizje i wylegitymowali 122 biwakowiczów, a następnie sporządzili wnioski do kolegium ds. wykroczeń o ukaranie wszystkich uczestników za biwakowanie bez posiadania zezwolenia, palenie ognisk na terenie leśnym i zanieczyszczanie miejsca biwakowania.
Impreza punkowa współorganizowana przez NZS i Pawła Konjo Konnaka, osiedle studenckie UG przy ul. Polanki, 1986 r.
 
W październiku 1986 r. Totart wystąpił w gdańskim szpitalu psychiatrycznym na Srebrzysku. Pozamykano w nim ich przyjaciół, działaczy środowisk alternatywnych z RSA i WiP, symulujących choroby psychiczne w celu uniknięcia służby wojskowej. Zaprzyjaźnili się z pielęgniarkami i namówili na wydanie zgody na występ. Totartowcy grali na bębnach, czytali manifesty i recytowali wiersze. Spotkali się z pełnym zrozumieniem. Wspomina Tymański: „świetnie się bawiliśmy, było golenie nóg, maczanie się w balii przez Kudłatego, i tak to się jakoś potoczyło, że wkroczyłem do akcji, chwyciłem godło, zdjąłem ze ściany, położyłem się na nim i zacząłem kopulować z orłem. Czułem wtedy upadek, czułem, że robię rzeczy, które są punkowe. Jak skończyłem ten performance z nimi, powiedziałem, że to jest żenada, że i ja chodziłem z krzyżem uwiązanym u nogi, po liceum, żeby drażnić laski, które czytały Stachurę i były bardzo religijne, bogobojne, ale to już mnie nie kreci (Wielki Zlew Tymona, „Wolny Magazyn Autorów Mać Pariadka” 1999, nr 1). Po występie w psychiatryku Tymon postanowił, że w Totarcie będzie jedynie grać.
Impreza punkowa współorganizowana przez NZS i Pawła Konjo Konnaka, osiedle studenckie UG przy ul. Polanki, 1986 r.
 
W końcu doszło do najbardziej radykalnego i szokującego wystąpienia. Był to występ dla około 50 osób na sali gimnastycznej w Rzeszowie (grudzień 1986). Jechali tam 14 godzin. Po drodze czytali Teatr i jego sobowtór Artauda i dyskutowali. Chcieli przedstawić jakąś totalną teorię nowego teatru, nowego performance’u, wspomina Tymon: „Nam się tak mieszało w tych głowach, z Kudłatym rozmawialiśmy na temat teorematu o wszystkim. Oczywiście nie został on zapisany, bo cześć omawialiśmy przy paleniu, cześć przy chlaniu, a część na trzeźwo w pociągach. Ale generalnie chodziło o to, że wszystko jest sztuką, wszystko jest warte, sztuki nie ma w ogóle itd.” (Wielki Zlew Tymona, „Wolny Magazyn Autorów Mać Pariadka” 1999, nr 1).
Na sali gimnastycznej w snopie światła z reflektora Sajnóg czytał swój manifest, w którym napisał, że w sytuacji ekstremalnej trzeba działać ekstremalnie. To, co działo się później opowiedział Tymon:
 
To było totalnie gówniarskie, dlatego właśnie miałem tego dość, bo tym właśnie Totart pachniał i ociekał: gówniarskim działaniem, totalna prowokacja oparta na prostych, właściwie benettonowskich zagrywkach. Cala akcja trwała krótko, 25 minut, Sajnóg wygłosił swój najnowszy teoremat [...]. Konjo przez 3 godziny wcześniej trzymał kupę w dupsku. Była zaplanowana, więc kazaliśmy mu nie wysrywać się. Musisz trzymać palec w dupie, trudno, musisz walnąć klocka na tacy. I tylko to miało się stać, a Konjo, wiadomo, był nieprzewidywalny i podejrzewam, że gdyby on był tam sam, to może rozsmarowałby się w tym klocku, ale obok był Sajnóg, a my to wszystko kontrolowaliśmy. [...] Konjo zaczął tańczyć taniec dookoła tacki, ja przygrywałem. Konjo rozebrał się do naga, był w rajtuzach, wyglądał jak wokalista Boney M., dalej tańczył idiotycznie, mesmerycznie i wreszcie poszła kupka na tacę. Pamiętam, że stałem blisko, najbliżej właściwie i tak troszeczkę mnie zemdliło i troszeczkę się cofnąłem, o dwa metry. Śpiewałem numer zespołu Suicide Turn Me On, w polskiej wersji Dziewczyno nakręć mnie, a ja śpiewałem w wersji „Pawle zrób to, Pawle”. Graliśmy w duecie z perkusistą Miliona Bułgarów. [...] W tym czasie, kiedy Konjo zrobił kupę na tacę zobaczyłem, że chyba z 50 osób cofnęło się totalnie przerażonych i ruszyło ku wyjściu. Zostało chyba z 10 osób, może 15, w tym dwie osoby z Teatru Ósmego Dnia, które były zachwycone performance’em. [...] Sajnóg w drugą kupę, która została zmajstrowana przed koncertem, przed performance’em: do kilku serków topionych dorzucił trochę kakao. Wtedy przestałem cokolwiek widzieć, bo to było już totalnie odjechane, pojawiły się tabuny kurzu i nie wiadomo z czego powstały, Awsieje się malowali, chlapali farbami, wszystko pryskało dookoła, zgiełk, jazgot, pornol się pojawiał i Zbigniew maznął, tą sztuczną oczywiście kupą po twarzy Konjowi. Ten z rozmazaną sztuczną kupą na twarzy, w ekstazie, biegał, szalał, tarzał się i chyba leżał nagi przez chwilę w takim uniesieniu, ekstazie i wtedy ja, który wcześniej wypiłem 3 browary po to, żeby się na niego odlać, w pewnym momencie zacząłem na niego lać, ale uważałem, żeby nie lać na twarz, lałem mu na ciało. [...] Kudłaty, kątem oka to widzę, wyciąga parówki zębami z rozporka sajnogowego. Napakował tam sobie wcześniej chyba ze 12 parówek. Kudłaty jak zwykle golił się chyba, w miednicy nogi mył, pluł do wody, betel żuł, czy coś takiego, same wstrętne sprawy. I już finał: kończę grać, wchodzi muzyka wagnerowska – ten najpopularniejszy fragment z Pierścienia Nibelungów, a na ekranie za nami wciąż leci porno. Wtedy spontanicznie rozbiłem o podłogę swą pierwszą gitarę basową, ukochanego „orlika”, spontanicznie, bo później przez parę miesięcy nie miałem na czym ćwiczyć. I to był finał (Wielki Zlew Tymona, „Wolny Magazyn Autorów Mać Pariadka” 1999, nr 1).
 
„Konjo” tłumaczył: „Robotnicy próbowali organizować strajki, ale nic z tego nie wychodziło [...]. Totart był głosem rozpaczy młodego pokolenia. W tym ogólnym zawieszeniu coś się musiało wydarzyć” (S. Łupak, 15 lat temu narodził się Totart, „Gazeta Wyborcza Trójmiasto”, 26.07.2001). Zaś w Kartkach napisał: „Dla nas była to wtedy ostatnia stacja przed strzeleniem zbiorowego samobója na scenie, bo wtedy byliśmy na takim etapie”. Lopez Mausere (Wojciech Stamm) i Tymański twierdzili: „Byliśmy sami, nie dopuszczeni do głosu, poza układem, podbechtani do totalnej olewki wszystkich i wszystkiego. Totart pozwalał nam nie zwariować, podejmować akcje obracające koszmar w bezsilny żart” (E. Winnicka, Jak odchodził Zbigniew S., „Polityka” 2000, nr 43).
Paweł Konjo Konnak zapowiada występ kapeli punkowej w klubie studentów UG "Wysepka", 1986 r. 
 
Po Rzeszowie Tymon już miał dość Totartu: „stwierdziłem że to już jest enough, że to już jest doprowadzone do końca, że pojawiły się akcje, które dla mnie trochę tchnęły pomieszaniem. Wracając z nim z Rzeszowa, a mięliśmy dużo czasu, zacząłem z Kudłatym mówić o tym, że jestem zakochany, Kudłaty mi na to, że on też. Zaczęliśmy coś mówić o tym, że przecież istnieje też miłość, istnieje coś takiego jak miłość jako energia, że nie jest tak, że świat jest tylko do dupy. Pamiętam, że Sajnóg milczał i nie chciał nam odpowiedzieć, milczał bez uśmiechu. Ja mówię: „Słuchaj Sajnóg, przecież byłeś zakochany, nie pierdol, nie jest tak, że samobój, parówki do dupy, kurze łeb obetniemy itd. Ja się zgadzam, że protest songi i to wszystko ma sens, ale jest też ta druga strona i jest pytanie, jak te dwie sprawy wyważyć, nie?”, a Sajnóg milczy i nic. [...] Dla mnie to była zwyczajna studencka zabawa, troszeczkę podszyta rozpaczą i niemożnością. Tamten czas taki właśnie był, że nie można było nic zrobić ani w tę, ani we w tę. Nie można się było opowiedzieć ani za »Solidarnością«, bo to była wiocha, ani za Kościołem bo to też wiocha totalna, ani za partią. Z tej słabości, z tej niemocy powstały te akcje (Wielki zlew..., dz. cyt.).
Od początku przyjaźnili się i współpracowali z uczestnikami Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego, którzy wydawali własne podziemne pismo „Homek”. Służbie Bezpieczeństwa udało się ustalić już w 1985 r., że do redagowania „Homka” używano tej samej maszyny do pisania, na której przygotowywano do druku pisemko „Kret” wydawane przez studentów PG do 1983 r. (we współpracy z SKS NZS „Trójmiasto”). M.in. kolportowaniem „Homka” zajmował się Krzysztof Skiba, który przewoził go do Łodzi, a latem 1985 r. został aresztowany podczas festiwalu w Jarocinie, gdzie rozrzucał ulotki RSA.
W ramach Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego totartowcy wymyślili w 1986 r., żeby podczas manifestacji solidarnościowej wystawić baletnicę: tłum idzie, skanduje „Solidarność”, ZOMO naciera na ludzi, a obok miała tańczyć baletnica w białej sukience. Pomysł nie został zrealizowany, bo nie doczekali się ani jednej demonstracji.
Pismo Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego (RSA) "Homek"
 
W maju 1988 Totart przystąpił do Sieci Wymiany Pozytywnej Międzymiastówki Anarchistycznej. Rok później wobec przekształcania się z Międzymiastówki w bardziej ścisłą Federację Anarchistyczną wycofali się z niej. Z czasem w ramach Totartu zaistniała grupa poetycka „Zlali Mi Się Do Środka”, której członkowie debiutowali na łamach „bruLionu” Roberta Tekielego (ukazały się tam m.in. teksty Sajnóga, Konnaka, Lopeza Mausere’a i Dariusza Brzóski Brzóskiewicza).
Sajnóg był twórcą tomików Sonety totalne, Repolucji i Reise Psychoze. Pisał eseje o kryzysie w kulturze i teorii sztuki. Najbardziej był jednak znany z czterowiersza Flupy z piz... który został wówczas uznany za genialny przez wydawcę „bruLionu”. W tym piśmie debiutowali jeszcze m.in. Marcin Świetlicki, Jacek Podsiadło i Manuela Gretkowska. Totart miał licznych współpracowników, wśród których znaleźli się m. in.: Grzegorz Klaman, Marek Rogulski, Agnieszka Wołodźko, Maciej Ruciński (poeta, radca prawny), Mariola Białołęcka (poetka), Krzysztof Skiba.
Pisemko anarchistycznej młodzieży "Trujmiasta"
 
W 1989 siła napędowa grupy, Zbigniew Sajnóg, zobaczył na niebie trójkąty, stwierdził, że dostał objawienia i odszedł do Sekty Niebo w Majdanie Kozłowieckim. Wcześniej zaczął palić wiersze i rysunki swoje i innych członków grupy.
Totart był odpowiedzią na panującą w latach 80. w Polsce atmosferę beznadziejności i zagrożenia. Dla członków i sympatyków stanowił swoistą terapię.
Historia Totartu zaczęła się na „Humanie” UG, jak twierdził Tymański – w czasach „popromiennej choroby stanu wojennego. [...] Pozbawiona humoru rzeczywistość propagandowego bełkotu w telewizji, a z drugiej strony odjechanych, popadających w mistycyzm działaczy podziemia nastrajała do działań radykalnych, ale absurdalno-groteskowych a la Monty Python” (S. Łupak, 15 lat temu..., dz. cyt.).
Happening Miasto masa masarnia, "Humana" UG
 
W drugiej połowie lat 80. byli nieodłączną częścią „Humany”. Rozbijali swym codziennym, „normalnym” zachowaniem na uczelni sztampę i nudę, ośmieszali peerelowską rzeczywistość. Byli najbardziej radykalnym z alternatywnych studenckich przedsięwzięć w historii UG i być może wszystkich polskich uczelni. Mogli zaistnieć tylko wówczas. Ich działania i sama obecność na „Humanie” być może spowodowała, że w maju 1988 r. ktokolwiek chciał jeszcze zdobyć się na happening pt. „strajk”.
 
PS.
Jest to fragment książki wciąż będącej w wersji in spe.
PS 2
Do umieszczenia tego wpisu natchnęły mnie dwa zdarzenia: Pierwsze to Panna Wodzianna, która stała się "sumieniem psychiatryka", a drugie to kolejne urodziny jedenego z osobników, którego można spotkać w psychiatryku.24 i zobaczyc na zdjęciach (nie zdradzę kogo, może sam to zrobi). Moze wpływ miało także uporczywe rozpowszechnianie insynuacji na mój temat, że skoro robiłem w czasach PRL zdjęcia to na pewno "współpracowałem ze służbami" - można takie insynuacje skomentować za Totartem, że ci co tak twierdzą kierują się sloganem "Swój za swojego ciągnie"

"W gwałtownych przemianach społecznych grozi zawsze niebezpieczeństwo i pokusa nadmiernego skupiania się na rozgrywkach personalnych. [...] Nie idzie o to, aby wymieniać ludzi, tylko o to, aby ludzie się odmienili, aby byli inni, aby, powiem drastycznie, jedna klika złodziei nie wydarła kluczy od kasy państwowej innej klice złodziei". Prymas kardynał Stefan Wyszyński, słowa do delegacji "Solidarności" Warszawa, 06.09.1980 r. __________________________________________________ O doborze reklam na moim blogu decyduje właściciel salonu24 Igor Janke. Nie podobają mi się, ale nie mam na nie wpływu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (42)

Inne tematy w dziale Kultura