leszek.sopot leszek.sopot
169
BLOG

Jarosława Kaczyńskiego przebudzenie po 20 latach?

leszek.sopot leszek.sopot Polityka Obserwuj notkę 83

Gdy w 1988 r. "S" wychodziła z konspiracji zabrakło przede wszystkim jednego - odrodzenia się oddolnej międzyludzkiej solidarności i budowy masowej organizacji społecznej - tak jak to było w 1980 r.

Dziś prezes Jarosław Kaczyński przypomniał, że w 1980 r. razem z Janem Olszewskim uruchomili punkt konsultacyjny i przyjmowali członków PZPR, którzy chcieli wstąpić do "S". Osiem lat później natomiast skupiono siły wokół liderów, a praktycznie jednego lidera, i każdego, kto miał odmienne zdanie traktowano co najmniej podejrzliwie. Szybko formowały się grupy interesów, pretorianie i dwór - tylko dlatego, że nie oddtworzono oddolnej demokracji. Następnie w celu zdobycia przeważających wpływów w "S" została wywołana "wojna na górze", która trwa do dziś, ale podsycał ją wciąż tylko jeden i ten sam obóz polityczny. "Wojna na górze" uniemożliwiała solidaryzowanie się wokół wartości wyznaczonych przez Sierpień 80. Filozofia bezwględnej politycznej walki wymuszała karne posłuszeństwo partii politycznej i hierarchicznie umocowanym działaczom politycznym. Wytworzyło to zabójczy dla idei solidarności system nepotyzmu, kolesiostwa, układów towarzysko-gospodarczo-politycznych.

Osoby poszukujące idei państwa obywatelskiego, ruchu społecznego, w którym byłby ślad Sierpnia 80, nie mogły się odnaleźć w powstałej po 1989 r. rzeczywistości. Przez 20 lat wielokrotnie były przez partyjnych ideologów prześwietlane ze swojego patriotyzmu, stosunku do konkurencyjnych partii, "wrogich" polityków Doszło do tego, że w pewnych środowiskach lepiej było nie przyznawać się do swoich poglądów i skwapliwie potakiwać tym stojącycm wyżej, mających wpływ na posady, podwyżki, kontrakty itp. Królował konformizm - i to do tego stopnia, że jedna z najbardziej znanych blogierek przyznała, że ona będąc prezesem fundacji musi ukrywać swoje prawdziwe przekonania polityczne bo nic by nie zarobiła. Ci, którzy nie wahali się - w myśl ideałów z 1980 r. chodzić z podniesioną głową i nie kłaniali się tym mającym wpływy, częściej przez minione 20 lat byli na bezrobociu. Konformiści zagospodarowali  polską politykę i życie społeczne. Jeśli konformista zdecydował się wyłamać z obowiązującego, nienapisanego "kodeksu elit", to popadał przeważnie w totalny nihilizm i stawał się zaciętym radykałem walczącym po stronie którejś z partii. Bo partie czy organizacje społeczne nie zamierzały się zmienić. Wciąż obowiązywało hasło, że są otwarte tylko dla zdeklarowanych, 100-procentowych wyznawców. Nowy, nawrócony wyznawca, aby uwiarygodnić się przed partyjnymi kombatantami, wyrabiał w czynie społecznym 500 procent normy - prześcigał się w zwalczaniu "nieprawomyślnych" - w wysyłaniu ich na śmietnik historii, czyli np. na bezrobocie. Najsmutniejsze było w tym to, że najczęściej odbywało się to pod szyldem wierności Kościołowi i idei solidarności...

Dziś prezes mówi, że wraca do idei Sierpnia 80. Z sentymentem wspomina czas, gdy namawiał i pomagał członkom PZPR zakładać "S" w zakładach pracy. Z tym, że "S" nie pojmuje on, i słusznie, jako partię polityczną. Czyż na prawdę konieczne było tak wielkie nieszczęście, aby po 20 latach mówić to, co trzeba było nie tylko mówić, ale i realizować od 1988 r.? Po co było potrzebne mobilizowanie tego ruchu "prawdziwków", po co było podsycanie nastrojów wrogości, szukanie Żyda, tropienie  nieprawdziwych Polaków, szukanie "genetycznych patriotów" i namawianie do wykluczania z dzieła wspólnego budowania lepszej przyszłości kraju, tych, co nie chcieli uznawać przewodniej roli parti? Iluż to ludzi z pańskiego otoczenia, ale także z otoczenia liderów konkurencyjnych partii, wywindowało się przez minione lata.... Ich jedyną zasługą było to, że w odpowiednim momencie załapywali się pod odpowiednie partyjno-ideologiczne szyldy, a nie, że działali na rzecz międzyludzkiej solidarności. Czyż po 10 kwietnia 2010 r. ten mechanizm nie działa?

Można było się po tragedii w Smoleńsku dowiedzieć nie tylko na stronach blogów w salonie24, ale i od tuzów ideologów IV RP, że należy gardzić wszystkim, którzy przed tragedią nie popierali PiS.

Prezes Kaczyński nie odcina się od tych głosów. Choć być może tak należy rozumieć jego słowa o tym, że nie ma już podziału na pisowaców i ZOMO, że nastąpiło pojednanie. Jeśli tak, to za słowami powinny pójść czyny.

W trakcie kampanii wyborczej nie ma sposobu weryfikacji, czy prezes Kaczyński będzie zdolny potwierdzić czynem swoje słowa. A marzyłoby się, aby to zrobił. Byłby pierwszym politykiem tzw. prawicy, którego byłoby stać na próbę przełamania podziałów i zerwania z walką ideologiczną na rzecz rozwiązywania rzeczywistych problemów społecznych. Musiałby zerwać ze swoją partyjną nomenklaturą. Musiałby się oprzeć na różnorodnym ruchu społecznym, w którym, tak jak w roku 1980, mógłby się odnaleźć lewak i endek, liberał i socjalista, demokrata i autokrata. Takie postępowanie zapowiadał przed wyborami w 2005 r. Lech Kaczyński. Przez swoją, zdawało się bezinteresowność, zaskarbił sobie sympatię wielu milionów Polaków. Dostał i mój głos - właśnie ze względu na pamięć o ideałach Sierpnia 80. Ale później... został otoczony partyjnymi propagandzistami, którzy usiłowali sterować nim tak, aby jak najlepiej służył PiS i jak najbardziej walczył z innymi partiami politycznymi, aby usprawideliwiał kompromitującą koalicję z LPR i Samoobroną, której przecież był przeciwny. Czyż wówczas zamiast iść w stronę zabójczej walki międzypartyjnej nie należało rzucić hasło powrotu do działania politycznego w myśl ideałów ludzi "Solidarności" z 1980 r.? Moim zdaniem tak, i wielkim błędem polityków PiS było to, że z cepami w rękach, przy stosowaniu wszelkich metod walczyli o władzę , a stosowane przez nich metody i wypowiadane słowa godziły w społeczny odbiór prezydentury Lecha Kaczyńskiego. A na dokładkę frontmenami PiS stały się osoby nad wyraz aroganckie, często prostackie i wyznającfe zasadę TKM i BMW.

W latach 80. niektórzy założyciele WZZ Wybrzeża apelowali, aby patriotym i poświęcenie na rzecz społeczeństwa nie były mierzone bliskością zasiadania w kościele przy biskupie i częstotliwością urządzania i udziału we mszach, akademiach, obchodach, rocznicach, wiecach itd., ale konkretną pracą na rzecz Polski i Polaków. Przypomnę przestrogę, którą w 1984 r. wydrukowała w piśmie "Poza Układem" Joanna Gwiazda, wskazująca jak najłatwiej ukryć swoje grzechy: " Człowiek Kościoła z definicji postępuje uczciwie i mądrze, jest gorącym patriotą, ma czyste intencje i czyste ręce. Oczywiście, wykluczone, aby współpracował z milicją. Wystarczy ostentacyjnie nosić w klapie jakiś święty wizerunek, deklarować wierność Kościołowi i demonstrować dewocyjną pobożność, aby ludziom w głowie się nie mieściło, że taki człowiek stosował nieuczciwe metody, mówił rzeczy bez pokrycia, czy zwyczajnie był niekompetentny w sprawach, którymi się zajmuje".

Może jeszcze i to przypomnę prezesowi, który w stanie wojennym zbliżył się do endecji i redakcji "Polityki Polskiej", co mówiła o swoim piśmie Joanna Gwiazda (niestety dziś jest ona odległa od swych ówczesnych poglądów): "nazwa »Poza Układem« wyrażała […] moją niezwykle prostą filozofię polityczną. Najkrócej ujął to Sołżenicyn, który powiedział, że ludzi nie różnią poglądy, lecz metody. Poza układem znalazły się osoby o bardzo różnych poglądach – związkowcy, narodowcy, republikanie, socjaliści, konserwatyści, katolicy, anarchiści – które zachowały niezależność, nie dały się w układ wmontować. Mówiąc prościej, gotowi byliśmy współpracować niemal z każdym, kto nie był TW".

Przypominam to, nie dlatego, że utknąłem w rozpamiętywaniu przeszłości i nie myślę o przyszłości, ale dlatego, że w przeszłości są wciąż aktualne do dziś drogowskazy jak należy prowadzić działalność na rzecz dobra wspólnego, które choć z dnia na dzień może nie przyniosą sukcesu, ale najlepiej zaowocują w przyszłości. Także dlatego, że w obecnej polityce nie widzę nic, także i ideałów, które byłyby na miarę tych sprzed 30 lat.

Każdemu politykowi jestem w stanie życzyć, aby w swoim działaniu kierował się zasadami "Solidarności" z 1980 r. Aby ludzi jednał w sposób pozytywny a nie gromadził przy sobie na zasadzie podsycania nienawiści do mających odmienne poglądy. Na takiej drodze życzę prezesowi Kaczyńskiemu pomyślości. Na takiej drodzę będę życzył wszystkiego najlepszego także Komorowskiemu, Napieralskiemu, Tuskowi, Jurkowi, Dornowi i wszystkim innym. Poza układem może być każdy, i niech będzie, niech będzie wolnym człowiekiem działającym na rzecz dobra wspólnego.

 

PS
do prezesa Kaczyńskiego z godz. 23.43

Jeśli pan spojrzał na wpisy swych prawdziwych zwolenników, dla których liczy się hasło: jedna prawda i jedena partia, a inni morda w kubeł, to wie pan już, że nie może zrealizować swoich słów o pojednaniu. Oni wiedzą, że pan jedynie udaje i że dalej będzie stawiał jedynie na nich - tych "lepszych" i najlepiej wiedzących. Będzie im pan wierny czy też wierny swoim deklaracjom.... w którym wypadku nie wyjdzie pan na kłamcę?

"W gwałtownych przemianach społecznych grozi zawsze niebezpieczeństwo i pokusa nadmiernego skupiania się na rozgrywkach personalnych. [...] Nie idzie o to, aby wymieniać ludzi, tylko o to, aby ludzie się odmienili, aby byli inni, aby, powiem drastycznie, jedna klika złodziei nie wydarła kluczy od kasy państwowej innej klice złodziei". Prymas kardynał Stefan Wyszyński, słowa do delegacji "Solidarności" Warszawa, 06.09.1980 r. __________________________________________________ O doborze reklam na moim blogu decyduje właściciel salonu24 Igor Janke. Nie podobają mi się, ale nie mam na nie wpływu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka