LeszekSmyrski LeszekSmyrski
55
BLOG

Master. 18

LeszekSmyrski LeszekSmyrski Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Dziennikarz, który opowiadał o wydarzeniach, zamilkł, przez kilkadziesiąt sekund panowała cisza. Wreszcie powiedział – nie wiem co powiedzieć.

Bill, który oglądał program z Gi uśmiechnął się. Nie spodziewałeś się? Zapytał.

Wiedziałem że jesteście w grze, ale to mi nie przyszło do głowy. W gruncie rzeczy to logiczne, przecież nikt nie zakopuje zwłok w spalonym miejscu. Kiedy Pierre uciekł, musieli zmienić plany. Teraz część ludzi może się odwrócić od nich. Mogli wszystko zmyślić. Tę wersję będziemy promować. Szybko przejął inicjatywę.

Ale musimy się dowiedzieć, gdzie są zwłoki, nie możemy sobie pozwolić, żeby je znaleziono.

Nie martw się, nikt nigdy nie znajdzie zwłok Juliena.

Ok. Mamy dziś sporo pracy. Przede wszystkim trzeba się pozbyć tego Chińczyka. Załatwimy to, jak najszybciej.

Druga sprawa jest ważniejsza, stworzymy oddolny ruch, który będzie promował praworządność i obywatelskie inicjatywy.

Przecież to wymaga czasu i przygotowań, może lepiej zająć się tą sprawą po gali?

Bill uśmiechnął się, pomyśl chwilę – powiedział.

Gi spojrzał na Bila i zrozumiał jego uśmiech, sam też się uśmiechnął.

Przecież ten ruch jest już gotowy.W związku z niepokojami społecznymi i rzucaniem fałszywych oskarżeń na solidne przedsiębiorstwa, spora ilość fundacji i stowarzyszeń uaktywni swoje obywatelskie działania. Dziś przekazujemy miliard euro, to się rozpłynie w ciągu kilku miesięcy, ale wnioski zaczniemy przyjmować w przyszłym tygodniu, na uroczystej, oficjalnej gali.

Musimy przeciwstawić się próbom anarchizacji życia społecznego.

Ralf trafiał w monetę z 500 metrów. Teraz ustawiał się do strzału z kilkudziesięciu metrów. Okienko na trzecim piętrze wychodziło na ulicę, przez lunetę widział Chena otoczonego dziewczętami, który rozmawiał z Pierre'm o tym, co się stało pod lasem. Widać było spore poruszenie wśród tłumu i ożywione dyskusje.

Miał strzelać, gdy Chen wda się w bójkę, strzał był pewny, trasa ucieczki przygotowana. Nagle usłyszał narastający, brzęczący dźwięk i stłumione głosy, które zbliżały się do pomieszczenia, w którym przebywał. Tego się nie spodziewał, teren powinien być czysty. Zły na cały świat zabrał karabin i wycofał się za drzwi, jednak obserwował wszystko przez szparę. Słyszał coraz bliższy chrobot kół, rozmowy i odgłosy kroków. W pewnej chwili nadchodzący zatrzymali się. Usłyszał chrobot zamka i drzwi się otworzyły. Do pomieszczenia weszło pięciu robotników, urządzenie robiące hałas okazało się jakimś agregatem na kołach. Robotnicy rozłożyli narzędzia i zaczęli przygotowywać stanowisko dla maszyny. Ralf przeklął siarczyście i musiał sobie pójść. To okienko było jedynym, z którego mógł strzelać. Nie miał żadnej łączności z nikim, wszystko było ustalone co do szczegółu. Nikt nie mógł się spodziewać brygady robotników w opuszczonym biurze, choć oczywiście jasne było, że w pustych pomieszczeniach robi się remonty.

W chwili, gdy Ralf ustawił celownik na czoło Chena, ten poczuł dziwne mrowienie w tym miejscu, trwało to moment, ale wywołało niepokój. Rozejrzał się najpierw dyskretnie, potem spojrzał w górę, wtedy jednak karabin już zniknął. Zastanawiał się, co mogło się stać ze zwłokami Juliena, zastanawiało się nad tym tysiące ludzi. Część uważała, że sataniści zakopali koty, aby odwrócić uwagę od sprawy. Nie ma ciała, nie ma zabójstwa. Większość społeczeństwa wierzyła w obraz świata wykreowany przez dziennikarzy, którzy ucząc się na błędach, zmonopolizowali również internet. Niszowe portale wprawdzie istniały, jednak trafiało tam sporo frustratów, mesjaszy, oszołomów prawych i lewych, nierozpoznanych geniuszy i tym podobnych ludzi. Prawdziwe informacje były zamieniane na najbardziej prawdopodobne, linia narracyjna wygładzała się stopniowo, przy dużej pomocy wielkich pieniędzy. Zdania odrębne funkcjonowały w małych niszach. Sprawa zamordowanego Juliena poruszyła ludzi jak nic od dziesięciolecia, zaczęli zadawać pytania, na które nie było odpowiedzi w telewizji.

Była jednak pewna agresywna grupa, która kwestionowała teorie spiskowe. Pojawiało się mnóstwo logicznych wyjaśnień, dotyczących zaginięć dzieci, powiązanych z wyraźnym oskarżaniem ludzi nagłaśniających problem. Nazywali ich szurami, oszołomami, frustratami. Żądali zaostrzenia przepisów o zniesławienie i o ściślejsze przestrzeganie ochrony danych osobowych. Postulowali również rozszerzenie poufności i objęcie nią osób fizycznych. Twierdzili, że nieodpowiedzialni frustraci nie mogą tak sobie kontrolować działalności fundacji, stowarzyszeń i spółek, skoro one są już kontrolowane przez odpowiednie organa władzy. Te argumenty znajdowały w społeczeństwie podatny grunt. Zmęczony tygodniem pracy człowiek chciał widzieć miłe obrazki z życia. Wzmianki o aferach denerwowały telewidzów, naruszały spokój ducha, wchodziły w mir domowy. Istniało sporo przesłanek prawnych, żeby karać wichrzycieli. Telewidzowie akceptowali tylko te afery, które pokazywano im w telewizji. Wszystkie były szybko wykrywane i surowo karane.

Gi się wściekł. Kazał sprawdzić wszystkie ekipy budowlane, które pracowały tego dnia. W zasadzie nie było w planach robienie czegokolwiek na tamtym piętrze, ale budowlańcy to najbardziej niesubordynowana grupa, szczególnie Polacy, Słowacy, Rumuni i Turcy. Mają pracę w jednym miejscu, nagle spotyka się ich zupełnie gdzie indziej i do tego mają zupełnie logiczne wyjaśnienie. Nie cierpiał tych dzikich postkomunistów. Lekceważyli regulaminy, nie szanowali hierarchii, czasami nawet wobec niego zdawali się wykazywać skrywane lekceważenie. Słabo skrywane.

Kiedy jednak sprawdzili, kto gdzie powinien być, okazało się, że nie było takiej ekipy. Kiedy ochroniarze sprawdzili pomieszczenie, nikogo tam nie było. Bill patrzył na Gi zatroskany. Czuł, że to nie był przypadek. Wziął go za łokieć i odeszli na spacer korytarzem.

Adam siedział przed komputerem, tworzył plan ofensywy, mapa sieci zawierała kluczowe węzły, gdy się je opanuje, zwycięstwo jest kwestią czasu, niedługiego czasu. Uśmiechał się do siebie na myśl o Alicji, widział ją pięć minut wcześniej, siedzącą przy komputerze. Musnął jej włosy i policzek, ona się uśmiechnęła. Poczuł nieodpartą chęć dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Otworzył folder personelu, była tylko na liście, jednak naciśnięcie jej nie przenosiło dalej. Zaintrygowało go to. Wszedł do spisu personelu, nie było jej tam. Nie istniała.

Może jestem szalony, że wziąłem taki temat, ale tak naprawdę to temat znalazł mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura