Poniższy tekst nie stanowi jakiejś zwartej i udokumentowanej analizy politycznej. Bo też i politologiem nie jestem. Nakreśliłem jedynie kilka wątpliwości i obserwacji. Być może nie mam racji.
Nie wiem czy PiS miało jakieś plany względem wyborców skrajnej prawicy, ale można mniemać, że tak. Nowela ustawy o IPN, mogła mieć na celu przejęcie wyborców, którzy rozochoceni dotychczasowym wstawaniem z kolan, mogliby odpytać się polityków, kiedy wreszcie przestaniemy zginać karki przed Żydami, skoro tak łatwo przyszło stać z podniesioną głową przeciw UE i jej muzułmanami, co to starała nam się ich wcisnąć. Nie na darmo były ksiądz wykrzykiwał na kazaniach słowa o żydowskim tchórzostwie, a jego podopieczni odwdzięczali się wierszykiem o wiszących na drzewach syjonistach. Może warto było się pochylić nad tym kawałkiem elektoratu nowelą ustawy o IPN?
A może wcale tak nie było? Przecież to margines marginesów. Może wiceminister P. Jaki chciał się tylko wykazać i wejść w rolę klasowego prymusa? Co prawda były minister W. Waszczykowski potwierdził słowa: Kierowana przez doświadczonego dyplomatę Jacka Chodorowicza ambasada RP w Izraelu seriami słała jesienią do Warszawy ostrzeżenia przed możliwymi reakcjami na tę nowelizację, ale ostrzeżenia z MSZ pozostały tylko w MSZ. Ruszyła za to „codzienna” propaganda skierowana do wyborców PiS, a ściślej do tych, co oglądają TVP. Każdy po prostu robił swoje. A potem trudno było już upuścić powietrza z napompowanego balonu dumy (pychy?) i jedynie słusznej racji. Dzieło przypadku. „Zdarza się” – jak pisał klasyk.
Jak by nie było, kryzys zaskoczył rządzących. Nawiasem mówiąc, zadaje to kłam opowieściom o genialnym i omnipotentnym strategu, na które tak chętnie powołuje się opozycja, tłumacząca swe porażki. Ale kryzys to tylko kryzys – w końcu minie. Trzeba będzie się trochę pogimnastykować w rozmowach z USA i tyle. Trochę czasu i nastanie jako-taka norma.
Całe zdarzenie ma jednak poważne konsekwencje na krajowym podwórku. Podobnie jak w 2015 roku udało się dziś rządzącym upowszechnić w Polsce poglądy antymuzułmańskie i antyimigranckie, tak w 2017 stało się tak z poglądami antyżydowskimi. I o ile te pierwsze były celowo zastosowanym środkiem, użytecznym w zdobyciu władzy, to te drugie uwierają. Do czego zresztą p. J. Kaczyński się przyznał, mówiąc: (…) dziś diabeł podpowiada nam pewną bardzo niedobrą receptę, pewną ciężką chorobę duszy, chorobę umysłu. Tą chorobą jest antysemityzm. Musimy go zdecydowanie odrzucać. Nie zapominajmy, że prezydent L. Kaczyński miał opinię filosemity, co zresztą współgrało z jego inteligenckim wizerunkiem.
Zadyma z nowelą ustawy o IPN napompowała obrzydliwe nastroje antysemickie, co mimo wszystko PiSowi jest średnio na rękę. Narodowcy krzyczący „Ściągnij jarmułkę” przed pałacem prezydenckim, są naturalnymi beneficjentami kryzysu. Mogą lepiej od partii rządzącej zaspokoić głupio rozbudzone apetyty wyborców. Dobitnie obrazują to słowa jednej z bardziej znanych blogerek Salonu24: Na przykład – dumne wstawanie z kolan właśnie zostało zakłócone celnym żydowskim kopniakiem w polskie kolano i teraz nie tylko klęczymy, ale w dodatku robimy to na terytorium Izraela.
Brunatni krawaciarze w sejmie 2019?
Inne tematy w dziale Polityka