letni letni
791
BLOG

Jak zmieniła się dziecięca wyobraźnia

letni letni Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

Dzisiejsza notka nie stanowi sobą wyniku socjologiczno-psychologicznego badania, ale jest refleksją całkowicie amatorską. Nie upieram się, że mam rację, bo nawet najfajniejsza historyjka z życia, jest tylko anegdotą mogącą nie mieć przełożenia na sytuację ogólną. Ale nawet jeśli się mylę, to i tak zapraszam do poczytania.

Gdzieś w 6-7 klasie podstawówki miałem bardzo charakterystycznego nauczyciela od WFu. Nazywaliśmy go Banaczek - od nazwiska głównego bohatera znanego amerykańskiego serialu kryminalnego, który wtedy leciał w telewizji. „Nasz” Banaczek był nietypowym „pedagogiem”. Jak tylko było ciepło i lekcja WFu mogła odbywać się na boisku szkolnym, wyprowadzał nas tam i kazał wybierać drużyny. Może dziś dzieci tak samo to robią - dwóch najlepszych szło tiptopkami ku sobie i ten kto nadepnął nogę przeciwnika, wybierał pierwszy. Potem wybór szedł naprzemiennie - zapewniało to, że skład drużyn będzie miał mniej-więcej podobny poziom. Kiedy drużyny były już na boisku, Banaczek rzucał nam piłkę, a sam szedł na piwo. Wracał na chwilę przed końcem lekcji, zabierał piłkę i razem kierowaliśmy się do szkoły.

Dziś taki „sposób” prowadzenia lekcji jest niespotykany. Również dlatego, że pozostawione bez opieki dzieciaki niechybnie zrobią sobie jakąś krzywdę. Bo dziś dzieci mają większą wyobraźnię. Potrafią wyobrazić sobie rzeczy, o jakich my nie mieliśmy pojęcia. Na przykład sposoby wyrządzenia sobie najrozmaitszych nieprzyjemności.

W latach 70-80 nikomu z nas pewne rzeczy nie przychodziły do głowy. Nie dlatego, że zdawaliśmy sobie jakie mogą być konsekwencje. O tych nikt przecież nie myślał. Po prostu pewne zachowania były dla naszych umysłów niedostępne. Na przykład w ramach bójki na korytarzu szkolnym nikomu nie zdarzało się, by zepchnąć przeciwnika ze schodów, ani walnąć nim o ścianę. Dziś dyżury nauczycieli na szkolnych korytarzach są konieczne. Żeby było dziwniej, statystyki mówią, że liczba agresywnych zachowań maleje. Nie kłoci się to z moimi amatorskimi (anegdotycznymi) „obserwacjami”. Wspomnianych bójek - w gruncie rzeczy nieszkodliwych - w szkole jest rzeczywiście mniej. Więcej natomiast okazji do zdarzeń potencjalnie niebezpiecznych. Do których najczęściej nie dochodzi ze względu na nauczycielski nadzór. Moim amatorskim zdaniem.

Skąd ta zmiana? Z filmów i ogólnie z popkultury. Filmowe bodźce pobudzają wyobraźnię i nie wiem czy to takie dobre. O ile za czasów mojego dzieciństwa nie zastanawiałem się jak wyglądała scena obcinania pięty lub palca u nogi w końcówce Kopciuszka, to dziś opowiadanie bajki o tej treści najmłodszym bym nie zalecał. Bajki J. C. Andersena, pomimo światowej sławy, są dla dzisiejszych dzieci w dużej mierze traumatyczne. Kiedy jakiś czas temu podsunąłem córce książkę z tymi baśniami, stwierdziła, że nigdy w życiu nie spotkała się z czymś tak chorym, obrzydliwym i okrutnym. Takie GTA i markiz de Sade w jednym, tylko dla najmłodszych. Ryje mózg.

Ponieważ młode pokolenie coraz więcej scen brutalnych widzi, coraz łatwiej je wizualizować. I niekoniecznie dzieci muszą w tajemnicy przed rodzicami zaglądać na patostreamy - wystarczy, że obejrzą na YouTube kilka zwiastunów najnowszego filmu o superbohaterach czy transformersach. A potem - skoro to filmy dla dzieci czy młodzieży - pójdą z rodzicami do kina. Taki trening bardzo skutecznie gimnastykuje wyobraźnię.

Bo to nie do końca prawda, że książki pobudzają wyobraźnię. W dawnych czasach dzieci nie wyobrażały sobie kałuży krwi, zakrwawionej siekiery, odciętych palców czy pięty, płaczu (a raczej zawodzenia i wycia) oraz bólu związanego z okaleczeniem nogi. Po prostu dowiadywały się, że zła macocha obcięła przyrodniej siostrze Kopciuszka piętę, a pantofelek i tak nie pasował.

letni
O mnie letni

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo