Lew Rockwell Lew Rockwell
402
BLOG

Salamanka – scholastyczna myśl wolnorynkowa

Lew Rockwell Lew Rockwell Ekonomia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Pomiędzy powszechnymi wyobrażeniami o okresie średniowiecza a naukową wiedzą historyczną zieje ogromna przepaść, śmiertelnie frustrująca dla uczonych, którzy od stu lat próbują zmienić ten stan rzeczy. Większości ludzi średniowiecze kojarzy się ze społecznościami żyjącymi według mitów i szalonych zabobonów, czasem wręcz żywcem wyjętych ze skeczów Monty’ego Pythona. Obraz naukowy wygląda jednak zgoła inaczej. Okres między VIII a XVI wiekiem był czasem znaczących postępów w każdej dziedzinie wiedzy: architekturze, muzyce, biologii, matematyce, astronomii, przemyśle, oraz – a jakże! – ekonomii.

Wystarczyłoby spojrzeć na Katedrę Najświętszej Marii Panny w Burgos, której budowę rozpoczęto w 1221 roku i ukończono dziewięć lat później, aby zorientować się, że powszechne wyobrażenia daleko odbiegają od rzeczywistości.

Laicy każą nam szukać korzeni myśli wolnorynkowej u Adama Smitha (1723-1790). Postrzeganie Smitha jako ojca ekonomii jest ugruntowane wśród Amerykanów, ponieważ jego słynna książka Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów została opublikowana w roku, w którym Stany Zjednoczone oddzieliły się od Wielkiej Brytanii.

Pogląd ten to wielkie historyczne przeoczenie. Prawdziwi twórcy ekonomii jako nauki pojawili się tak naprawdę sto lat przed Smithem. Nie byli ekonomistami jako takimi, ale teologami moralnymi, wykształconymi w tradycji św. Tomasza z Akwinu, i są znani jako późni scholastycy. Ludzie ci, z których większość nauczała w Hiszpanii, byli przynajmniej tak prowolnorynkowi, jak późniejsza tradycja szkocka. Ponadto ich teoretyczne fundamenty były wręcz bardziej trwałe: przewidzieli oni marginalistyczną teorię wartości i ceny XIX-wiecznej szkoły austriackiej.

Uczony, który ponownie odkrył późnych scholastyków dla świata anglojęzycznego, to Raymond de Roover (1904–1972). Przez lata byli oni wyśmiewani i odrzucani, a nawet nazywani prekursorami socjalizmu, R. H. Tawney pisał wręcz, że „Karol Marks był ostatni z ich szkoły”. Jednak de Roover wykazał, że niemal wszystko, co przyjęto się o nich mówić, było błędne (Julius Kirchner ed., Business, Banking, and Economic Thought [Chicago: University of Chicago Press, 1974]).

Joseph Schumpeter oddał późnym scholastykom wielką przysługę swoją pracą „Historia analizy ekonomicznej”, opublikowaną pośmiertnie, w 1954 roku (History of Economic Analysis [New York: Oxford University Press]). „To ich” – pisał – „bardziej niż jakąkolwiek inną grupę, można nazwać twórcami nauk ekonomicznych”.

W swoim czasie Alejandro Chafuen (Christians for Freedom [San Francisco: Ignatius Press, 1986]) połączył późnych scholastyków ze szkołą austriacką. Murray Rothbard w swojej najpełniejszej i najistotniejszej pracy, „Austriackiej perspektywie historii myśli ekonomicznej” (An Austrian Perspective on the History of Economic Thought [London: Edward Elgar, 1995]), zaprezentował niezwykle szerokie ujęcie myśli późnych scholastyków. Zaproponował on wyjaśnienie powszechnie błędnej interpretacji ich szkoły wraz z zarysowaniem relacji między religią i ekonomią, od myśli św. Tomasza z Akwinu aż po połowę XIX wieku.

Zapoznając się z tą literaturą, uświadamiamy sobie, że średniowiecze było okresem narodzin ekonomii.

Tutaj musimy sobie przypomnieć słowa otwierające „Ludzkie działanie” Misesa: „Ekonomia jest najmłodszą ze wszystkich nauk”, stwierdził. „Ekonomia otworzyła obszar ludzkiej nauki poprzednio nieznany i nigdy niepomyślany”.

Ale co takiego wniosła ekonomia? Mises tłumaczy, że odkryła ona „regularność następstw i współzależność zjawisk rynkowych”. W ten sposób „dała wiedzę, która nie mogłaby być uzyskana dzięki logice, matematyce, psychologii, fizyce ani biologii”.

Pozwólcie mi przerwać tu na chwilę, aby poczynić kilka komentarzy w stronę tych, którzy odmawiają uznania ekonomii za naukę. Tendencja ta nie ogranicza się do lewicy, która obejmuje fantazję zwaną socjalizmem, ani do prymitywistów, którzy twierdzą, że społeczeństwo powinno powrócić do statusu plemion zbieracko-łowieckich. Sądzę, że niektórzy z tej grupy mogą nazywać się konserwatystami. Ludźmi, którzy wierzą, że wszystko, co potrzebują wiedzieć o rzeczywistości i prawdzie, jest zawarte w pismach starożytnych filozofów, Ojców Kościoła lub innych źródłach, które przeszły próbę czasu, podczas gdy cokolwiek nowoczesnego – zdefiniowane jako cokolwiek napisanego u schyłku drugiego millenium chrześcijaństwa – ogólnie wydaje się podejrzane.

Tendencja ta jest rozpowszechniona na amerykańskiej prawicy i rozciąga się do straussian, komunitarian, paleokonserwatystów i religijnych konserwatystów – przykłady można znaleźć wśród wszystkich. W poszukiwaniu ekonomicznej mądrości marginalizują oni dokonania ostatnich 500 lat i wciąż powracają do pism poprzedzających świętych, Platona i Arystotelesa, i do wielu innych starożytnych źródeł.

Oczywiście, w pismach tych zawarte są wartościowe prawdy. Jednak nie da się tam znaleźć rygorystycznej ekonomicznej logiki. Teksty z tamtych czasów są przepojone uprzedzeniami wobec kupców, błędnymi przekonaniami o równości wartości wymiennych i ogólnym brakiem pewności, że istnieje niezmienna logika działania rynku.

Mises miał rację: rozwój ekonomii rozpoczął się wiele lat później, z powodów dość bezpośrednich: w późnym średniowieczu pojawiły się rozległe ekonomiczne możliwości, mobilność społeczna napędzana przez status materialny, szeroki podział pracy na wiele zawodów i stworzenie kompleksowych struktur kapitału. To wtedy zostały stworzone podstawy struktur nowoczesnego kapitalizmu, co przyczyniło się do wzrostu zainteresowania naukami ekonomicznymi. Schyłek średniowiecza sprzyjał też rozwijaniu nauki w ogólności.

W Europie działy się wówczas rzeczy wcześniej niewyobrażalne: wielkie masy populacji stawały się bogate. Bogactwo nie było dłużej ograniczone do królów i książąt ani dostępne tylko kupcom i bankierom. Robotnicy i chłopi również mogli podnosić swój standard życia, wybierać miejsce zamieszkania; mogli jeść i ubierać się w rzeczy dotychczas zarezerwowane dla arystokracji. Ponadto, instytucje monetarne coraz chętniej udzielały kredytów z różnym oprocentowaniem, naciskały na pozwolenie spłacania odsetek – więc złożony proces inwestycji stał się sposobem na codzienne życie.

W szczególności zainteresowany tworzeniem bogactwa był sektor usług finansowych. Ludzie, którzy spekulowali, obracając pieniędzmi, stali się niesamowicie bogaci i wpływowi. Jak pisał Saravia de la Calle, „podróżowali [oni] z jednego krańca kraju na drugi, z miejsca na miejsce, ze swoimi tabliczkami, kasetkami i księgami”. A ich bogactwo rosło i rosło. Dało to podstawę do zadania naukowego pytania, jak to się dzieje; stało się również szerokim zagadnieniem moralnym.

Jaki jest dokładnie status kupca w teologii moralnej? Jak taka forma generowania pieniędzy powinna być traktowana w społeczeństwie chrześcijańskim? Tego typu pytania domagały się odpowiedzi.

Sróbujmy teraz zrozumieć sposób myślenia scholastyków w tradycji św. Tomasza. Podstawą tomistycznego światopoglądu było przekonanie, że cała prawda została zjednoczona w jednym bycie myśli i że prawda ta prowadzi ostatecznie do Dawcy wszystkich prawd. O tyle, o ile jest to możliwe, nauka poszukiwała prawdy, która, odnaleziona, siłą rzeczy musiała być zgodna z innymi istniejącymi prawdami.

W ten sposób scholastycy posługiwali się ideą prawdy niczym matematyką. Była ona rozwijana od najniższych i najbardziej podstawowych form do wyższych i bardziej złożonych. Jeśli zaistniała sprzeczność lub „błędne połaczenie między wyższą a niższą prawdą”, czyli błędne wnioskowanie od szczegółu do ogółu, oznaczało to pewność, że gdzieś został popełniony błąd.

Wiedza nie była więc podzielona fragmentarycznie – tak jak dzisiaj, kiedy studenci idą na zajęcia z matematyki, literatury, ekonomii czy architektury i nie oczekuje się od nich szukania związków między tymi dziedzinami. Jestem całkiem pewien, że wielu nigdy nie przyjdzie na myśl, aby spróbować. Jest to akceptowalny aspekt pozytywistycznego programu, w którym wiedza nie musi być zintegrowana.

Obecnie żyjemy w stanie sceptycyzmu wobec wszystkiego, miotając się między losowymi, chwilowo modnymi ideologiami, które wydają się mieć wsparcie naukowe. Założenie, że mała prawda jest powiązana z wyższą prawdą, zostało zachwiane.

Mówi się czasem, że scholastyczne podejście do prawdy czyniło ich sceptycznymi wobec naukowej dociekliwości. Było jednak na odwrót. Ich założenie o integralności prawdy powodowało, że byli całkowicie pozbawieni lęku w zadawaniu pytań. Nie istniał dla nich żaden aspekt życia, który nie powinien być poddawany poważnemu naukowemu badaniu i dociekaniu.

Niezależnie od wniosków, jeśli były one prawdziwe, badanie było widziane jako część większej misji polegającej na odkrywaniu prawdy o Boskim stworzeniu. Nie mogła zachodzić dychotomia między nauką a religią, więc nikt nie wahał się przed ich odkrywaniem.

Nie jest do końca poprawne twierdzenie, że scholastyczni myśliciele dokładnie badali teologię i przez przypadek zahaczyli o ekonomię. W rzeczywistości byli bardzo zaciekawieni logiką, która kierowała ludźmi i ich wyborami na rynku wymiany handlowej, i podejmowali ten temat bez ciągłego wskazywania na teologiczną prawdę. Relacja między ekonomią a teologią była z założenia częścią działania szkoły samej w sobie i dlatego Późni Scholastycy mogli pisać o ekonomii z taką precyzją.

Hiszpania, Portugalia i Włochy były centrum handlu i przedsiębiorczości w XV i XVI stuleciu. Uniwersytety pod kontrolą poźnych tomistów podjęły wiele projektów badania prawidłowości, które rządziły życiem gospodarczym. Chciałbym zaprezentować kilkoro myślicieli i ich prace.

Francisco de Vitoria

Pierwszym teologiem moralnym, który prowadził badania, pisał i uczył na Uniwersytecie w Salamance, był Francisco de Vitoria (1485–1546). Pod jego przewodnictwem uniwersytet oferował 70 nadzwyczajnych miejsc profesorskich. Podobnie jak w przypadku większości wielkich mentorów w historii, prace Vitorii przetrwały dla nas w postaci notatek jego studentów.

W swej pracy ekonomicznej Vitoria argumentował, że prawdziwą ceną jest ta cena, która powstaje na drodze wspólnego porozumienia między producentem a konsumentem. Oznacza to, że cena jest ustalana przez wzajemną relację podaży i popytu.

Jeśli chodzi o międzynarodowy handel, rząd nie powinien ingerować w ceny ani relacje ustalone przez handlarzy między granicami. Teksty Vitorii dotyczące handlu między Hiszpanią a Indiami – pierwotnie opublikowane w 1542 i ponownie w 1917 przez Carnegie Endowment – twierdzą, że rządowe interwencje w handel naruszają Złotą Zasadę („cokolwiek chcesz, aby wam ludzie czynili, i Wy im czyńcie”– Ewangelia św Mateusza Mt 7,12).

Postulował również, aby zliberalizować prawo dotyczące płacenia i pobierania odsetek. Dyskusja ta pomogła w uściśleniu dokładnej definicji lichwy – zagadnienia, które sprawiało wówczas trudności teologom. Poprzednio wielu przedsiębiorców korzystało z niejednoznaczności oficjalnego stanowiska teologii oraz ze sporów między uczonymi. Vitoria uważał również, że należy brać pod uwagę popyt i podaż, kiedy analizuje się wymianę walut.

Jednak największym wkładem Vitorii było wykształcenie utalentowanych i płodnych studentów. Kontynuowali oni badania nad prawie wszystkimi moralnymi i teoretycznymi aspektami nauk ekonomicznych. Przez stulecie myśliciele ci uformowali potężne podwaliny pod wolną przedsiębiorczość i logikę ekonomiczną.

Ceny dóbr i usług były dla nich wynikiem działań handlarzy i wahały się zależnie od okoliczności oraz wartości, jakie dobra te stanowiły dla jednostek. Wartość natomiast zależy od dwóch czynników: dostępności I użyteczności. Ceny są więc wypadkową działania tych sił; nie są ustalone ani przez naturę, ani też zdeterminowane przez koszty produkcji, lecz stanowią wynik wspólnego oszacowania przez zainteresowane strony.

Domingo de Soto

Domingo de Soto (1494–1560) był księdzem dominikańskim, który został profesorem filozofii w Salamance. Zdobył wpływowe stanowisko u boku władcy, wybrał jednak życie akademickie. Znacząco rozwinął teorię odsetek, popierając ogólną liberalizację. Stworzył również teorię kupna – wymiany par

Napisał, co następuje:

“Im więcej zasobów pieniężnych istnieje w Medinie, tym bardziej niekorzystne warunki wymiany oraz wyższa cena, jaką musi zapłacić każdy, kto chce przesłać pieniądze z Hiszpanii do Flandrii, gdyż popyt na pieniądz jest mniejszy w Hiszpanii. Mniejsza ilość pieniędzy w Medinie powodowałaby natomiast, że płaciłby mniej, gdyż więcej ludzi chciałoby mieć pieniądze w Medinie, zamiast wysyłać je do Flandrii”.
W tych słowach poczynił wielki krok ku wytłumaczeniu, skąd biorą się zyski z obracania walutą. Wycena waluty nie była przypadkowa, lecz odzwierciedlała realną sytuację, wybory ludzi w warunkach niedostatków.

Kontynuując:

“Jest moralnie uzasadnione, aby wymieniać pieniądze z jednego miejsca na pieniądze z innego, mając wzgląd na ich niedobory w jednym i obfitości w drugim, i aby przyjmować mniejsze sumy w miejscu, gdzie pieniędzy jest niewiele, a wymieniać je na większe sumy tam, gdzie występuje ich obfitość”.

Martin de Azpilcueta Navarrus

Kolejnym studentem Szkoły w Salamance był Martin de Azpilcueta Navarrus (1493–1586), dominikański zakonnik, najwybitniejszy znawca prawa kanonicznego w swoich czasach i doradca trzech kolejnych papieży.

Kierując się podstawowym rozumowaniem, Navarrus był pierwszym ekonomicznym myślicielem, który wyraził jasno i jednoznacznie, że rządowe ustalanie cen jest błędem. Kiedy dobra są w obfitości, nie potrzeba ustalać ceny maksymalnej, a kiedy ich brakuje, kontrola cen przysporzy więcej szkód niż zysków.

W 1556 Navarrus stwierdził, że nie jest grzechem sprzedawać dobra po cenie wyższej niż cena oficjalna, jeśli jest to robione za zgodą wszystkich stron. Navarrus też jako pierwszy w pełni wykazał, że ilość pieniądza jest głównym czynnikiem determinującym jego siłę nabywczą.

“Różne rzeczy mogą być równymi” – pisał w swoim „Komentarzu do lichwy” – „w krajach, gdzie występuje wielki niedobór pieniądza, wszystkie pożądane dobra, a nawet ręce do pracy i praca ludzka, są warte mniej pieniędzy niż tam, gdzie występuje obfitość pieniądza”. Jest on uważany za pierwszego myśliciela, który zaobserwował, że wysokie koszty życia powiązane są z ilością pieniądza.

Ustalenie prawidłowej ceny waluty według cen innych walut daje możliwość wymiany jej z zyskiem – działalności, która była kontrewersyjna według niektórych teoretyków moralności. Jednak Navarrus twierdził, że handel walutami nie jest w żaden sposób przeciwny prawu naturalnemu. Nie był to główny cel istnienia pieniądza, ” niemniej jednak, jest to istotne drugorzędne zastosowanie”.

Użył innego rynkowego dobra jako analogii. Celem butów, powiedział, jest chronić nasze stopy, ale nie znaczy to, że nie powinny być one sprzedawane z zyskiem. Jego zdaniem okropnym błędem byłoby zamknąć zagraniczną wymianę handlową, czego domagali się niektórzy ludzie, a czego rezultatem „byłoby utopienie królestwa w ubóstwie”.

Diego de Covarrubias y Leiva

Najwybitniejszym studentem Navarrusa był Diego de Covarrubias y Leiva (1512–1577), uważany za najlepszego prawnika w Hiszpanii od czasów Vitorii. Król Filip II Habsburg uczynił go kanclerzem Kastylii, a ostatecznie został biskupem Segovii. Jego książka Vararium resolutionum ex jure pontifico regio et caesareo libri IV stanowiła najbardziej przejrzyste wyjaśnienie źródła ekonomicznej wartości. „Wartość wyrobu”, mówił, „nie zależy od jego natury, ale od wyceny ludzi, nawet jeśli ta wycena jest nierozsądna”.

Z tego powodu cena produtku nie jest dyktowana przez to, jak wiele materiałów zostało użytych, albo jak wiele pracy włożone w jego produkcję. Uzasadnia ją jedynie wspólnie ustalona rynkowa wartość w danym miejscu i czasie sprzedaży.

Ceny spadają, kiedy kupujących jest niewielu i rosną, kiedy jest ich wielu. Wydaje się to czymś oczywistym, jednak ekonomiści nie wiedzieli tego przez wiele stuleci – dopiero szkoła austriacka odkryła ponownie „subiektywną teorię wartości” i włączyła ją do mikroekonomii.

Podobnie jak wszyscy hiszpańscy teoretycy, Covarrubias wierzył, że jednostka posiadająca własność ma do niej niezbywalne prawo. Jedną z wielu kontrowersji tamtych czasów był problem roślin leczniczych: do kogo one należą i czy powinny być własnością społeczności? Ci, którzy twierdzili, że tak, wskazywali, że nie są one produktem żadnej ludzkiej pracy ani umiejętności. Covarrubias zauważył jednak, że ziemia, na której one rosną, została uprzednio przez kogoś wzięta w posiadanie. Jej właściciel ma więc prawo otrzymywać zysk z wartości tych roślin na rynku, a zmuszanie go do ich sprzedaży jest pogwałceniem prawa naturalnego.

Luis de Molina

Innym wielkim myślicielem z linii spadkobierców Vitorii był Luis de Molina (1535–1601), jeden z pierwszych jezuitów, którzy podjęli teoretycznie temat ekonomii. Mimo że należał do Szkoły z Salamanki, wykładał w Portugalii na Uniwersytecie Coimbra. Był autorem składającego się z pięciu tomów traktatu De Justitia et Jure (pierwsze wydanie w 1593). Jego wkład w prawo, ekonomię i socjologię był ogromny, a traktat został wydany w siedmiu edycjach.

Wśród wszystkich prowolnorynkowych myślicieli swojej generacji, Molina był najbardziej konsekwentny w swoich poglądach na wartość ekonomiczną. Jak inni Późni Scholastycy, zgadzał się, że wartość dobra nie jest „wyznaczona przez jego szlachetność lub doskonałość”, ale „według jego zdolności do bycia użytecznym dla człowieka”. Dostarczył na to istotnego przykładu: Szczury, według swej natury, są bardziej „szlachetne” (wyższe w hierarchii Stworzenia) niż pszenica. Ale szczury nie są szanowane ani znaczące dla człowieka”, ponieważ „nie mają dla niego żadnej użyteczności”.

Ta teoria tłumaczy również szczególne aspekty dóbr luksusowych. Na przykład, dlaczego perły, „które mogą być używane tylko jako dekoracja”, miałyby być droższe niż zboże, wino, mięso, czy konie? Wiemy, że wszystkie te rzeczy są bardziej użyteczne niż perły, są też pewnie bardziej „szlachetne”. Jak tłumaczył Molina, wartość wyznaczana jest przez jednostki i „możemy wywnioskować, że odpowiednia cena pereł zależy od tego, jaka wartość jako obiektowi dekoracji zostanie im nadana przez ludzi”.

Podobny paradoks, który trudził klasycznych ekonomistów, to paradoks wody i diamentów. Dlaczego woda, która jest bardziej potrzebna niż diamenty, miałaby być tańsza? Według logiki scholastycznej, zależy to od indywidualnego wartościowania i względnej rzadkości danych dóbr. Błąd w zrozumieniu tej kwestii poprowadził w złym kierunku – między innymi – Adama Smitha.

Molina rozumiał jednak kluczowe znaczenie wolnego przepływu cen i ich relacji z przedsiębiorcami, częściowo dzięki swoim licznym podróżom i rozmowom z kupcami wszelkiego rodzaju.

„Kiedy dobra sprzedaje się w pewnym miejscu i czasie, po pewnej cenie” – zaobserwował – dopóki odbywa się to „bez żadnego oszustwa, monopolu, ani innej nieczystej gry”, to „ta cena powinna być uznawana za regułę i miarę sądu o tym, jaka jest prawdziwa wartość danego dobra w danym miejscu i czasie”. Niesprawiedliwe jest, jeśli rząd próbuje ustalać ceny, które są wyższa lub niższe. Molina był także pierwszym, który pokazał, dlaczego cena detaliczna jest wyższa od ceny hurtowej: konsumenci kupujący w małych ilościach są skłonni płacić więcej za kolejne jednostki.

Najbardziej wyrafinowane pisma Moliny skupiały się na zagadnieniu pieniądza i kredytu. Podobnie jak wcześniej Navarrus, rozumiał relację pieniądza do ceny i wiedział, że inflacja jest rezultatem wyższej podaży pieniądza.

Najbardziej zaawansowane pisma Moliny skupiały się na pieniądzu i kredycie. Podobnie jak wcześniej Navarrus, rozumiał relację pieniądza do ceny i wiedział, że inflacja jest rezultatem wyższej podaży pieniądza.

„O ile w przypadku obfitości dóbr ceny spadają”, pisał (wymaga to założenia, że ilość pieniędzy i liczba handlujących jest stała), to przy „obfitości pieniądza” ceny rosną (znów, ceteris paribus). Doszedł nawet do dalej wysuniętych wniosków, wskazując, jak płace, dochód, a nawet posagi ostatecznie rosną w ten samej proporcji, w jakiej rośnie podaż pieniądza.

Użył tej konstrukcji do przesunięcia akceptowalnych granic pobierania odsetek lub lichwy, najbardziej kłopotliwej kwestii dla większości ekonomistów tamtych czasów. Twierdził, że powinno być dozwolone pobieranie odsetek z każdej pożyczki związanej z inwestycją kapitału, nawet jeśli inwestycja się nie zwróci.

Obrona Moliny opierała się na poglądzie, że własność chroniona jest przez przykazanie „Nie kradnij”. Jednak, poprzez oparcie się na bardzo silnej argumentacji, znacząco wyprzedził sobie współczesnych. Kiedy własność jest wspólna, twierdził, nikt o nią nie będzie dbać i ludzie będą zwalczać się wzajemnie, aby odnieść jak największą korzyść. W przypadku dobra publicznego, kiedy własność nie jest podzielona, silni ludzie w grupie zyskają przewagę nad słabszymi, monopolizując i konsumując większość zasobów.

Podobnie jak Arystoteles, Molina również uważał, że wspólne posiadanie własności doprowadzi do końca hojności i dobroczynności. Poszedł jednak dalej, argumentując, że „jałmużna powinna być dawana z rąk prywatnych, a nie ze wspólnej własności”.

W większości pism dotyczących etyki i zagadnienia grzechu do rządu stosowane są inne standardy niż do jednostki. Ale nie w pismach Moliny. Uważał, że król może, jako król, popełnić różne śmiertelne grzechy. Na przykład, jeśli przyznałby komuś przywilej monopolu, pogwałciłby prawo konsumenta do kupowania od tańszego sprzedawcy, a ci, którzy zyskaliby w tym przypadku, mieliby względem prawa moralnego obowiązek zrównoważenia szkód.

Vitoria, Navarrus, Covarrubias, de Soto i Molina byli pięcioma najważniejszymi spośród kilkunastu wybitnych myślicieli, którzy rozwiązali trudne ekonomiczne problemy na długo przed klasycznym rozwojem tej nauki.

Wychowani w tomistycznej tradycji, używali logiki, aby zrozumieć otaczający ich świat, szukali sposobów rozpowszechniania dobrobytu. Nie jest więc wielkim zaskoczeniem, że wielu Późnych Scholastyków było zagorzałymi obrońcami wolnego rynku i wolności.

Tradycja austriacka

Idee są niczym kapitał: myślimy, że mieliśmy je zawsze, bez refleksji nad tym, jak wiele im zawdzięczamy – a w rzeczywistości są one wynikiem ciężkiej pracy wielu pokoleń. Logika ekonomiczna rozwijana była przez setki lat. Raz zrozumiana, ekonomia staje się częścią naszego sposobu myślenia o świecie – a jeśli jej nie zrozumiemy, wiele prawd o działaniu świata wymknie się naszemu pojęciu, które stanie się przez to niepełne.

Uderzające jest, jak wiele wiedzy Późnych Scholastyków zaginęło na całe stulecia. Wielka Brytania była oddalona od ich tradycji zarówno geograficznie, jak i językowo, jednak również bliższy Półwyspowi Iberyjskiemu kulturowo kontynent europejski rozwinął się w zupełnie innym kierunku – zwłaszcza XVIII- I XIX-wieczna Francja.

Ale szczególnie uderzające jest, że największe odrodzenie scholastycznych idei miało miejsce w Austrii, pod koniec XIX wieku, w kraju, który uniknął rewolucji politycznej i teologicznego wstrząsu. Wśród uczniów Mengera zobaczymy następców scholastycznej tradycji.

Mises napisał, że ekonomia jest nową nauką i miał rację – jednak młody wiek nauki nie sprawia, że jest ona nieprawdziwa. Ci, którzy decydują się ją odrzucić, nie tylko wypierają się wiedzy, ale też zaprzeczają rzeczywistości.

Podobnie jak oni, współcześni ekonomiści – zatrzymani na modelach pozytywistycznego planowania – również mogą się wiele nauczyć od Szkoły z Salamanki, której członkowie nie pozwolili się ogłupić błędnym przekonaniom dominującym dziś teorię nowoczesnej ekonomii i polityki.Gdyby tylko nasze nowoczesne przekonania mogły powrócić na drogę utorowaną ponad 400 lat temu! Podobnie jak stare katedry zachowują swoje piękno i stabilność, tak szkoła austriacka, spadkobierczyni idei Salamanki, przekazuje nam integralną prawdę, niezależnie od intelektualnych trendów naszych czasów.

Autor: Llewellyn H. Rockwell Jr.

Lew Rockwell po polsku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka