Liberałowie Liberałowie
1187
BLOG

Katastrofa prezydenckiego samolotu jako cezura cywilizacyjna

Liberałowie Liberałowie Polityka Obserwuj notkę 14

Sądzę że katastrofa prezydenckiego samolotu w Smoleńsku była cezurą pewnego okresu. Oto doszło do wyczerpania się kapitału ludzkiego nagromadzonego w polskim społeczeństwie.

Całe zdarzenie jest modelowym przykładem nałożenia się na siebie wielu czynników związanych z kapitałem ludzkim. Poczynając na zachowaniu Pierwszego Pasażera, na niewytłumaczalnej, bardzo nieodpowiedzialnej decyzji pilotów skończywszy. To nie było jedno konkretne zdarzenie, to był cały łańcuch podobnych zdarzeń, łańcuch wykonany z bardzo słabych ogniw.

W Polsce dzieją się zatrważające zdarzenia, a owo wydarzenie w Smoleńsku w kwietniu 2010 r. jest tylko przykładem takiej serii. W znacznej mierze są one efektem braku kapitału ludzkiego. Brakuje odpowiednich zasobów kompetencji, wiedzy, cech osobowości, które pozwalają wykonywać pracę z określoną wydajnością by produkować ekonomiczną wartość dodaną.

Jakie procesy zachodzą na rynku kapitału ludzkiego? Jednostki zasobne w kapitał ludzi zwykle migrują z krajów ubogich w kapitał ludzki ku krajom bogatym, gdzie popyt na wiedzę jak i jej cena są większe. Problem dotyczy głównie byłych kolonii, których najlepiej wykształcona warstwa emigruje do kraju kolonizującego. W naszej części Europy problem masowo wystąpił po otwarciu granic UE w odniesieniu do Rumunii i Bułgarii.

W Polsce nigdy tego problemu nie badano, ani nawet szerzej nie opisywano. Nieaktualne są także dane demograficzne. Dziwię się ekonomistom w rodzaju K. Rybińskiego, że do swoich mających budzić trwogę analiz systemu emerytalnego biorą dane nieaktualne (ok. 1 mln osób ujętych w statystykach GUS mieszka w Wielkiej Brytanii, o ludności przebywającej na terenie innych krajów UE nie wspominając).

Zmiany polityczne w Polsce nie nadążają za zmianami geopolitycznymi. Polskie regiony, w których niekiedy nawet zachował się archaiczny układ polityczny z minionej epoki, konkurują o kapitał ludzki z krajami o ustabilizowanym, rozwijającym się dekady systemie demokratycznym, o wiele lepiej reprezentującym interesy i poglądy polityczne mieszkańców. W wielu regionach Polski brak jest nawet wolności słowa: istniejące w niektórych regionach media publikują i dopuszczają do świadomości opinii publicznej tylko wybrane poglądy (w sprzeczności z zasadami np. stacji BBC, opisanymi w BBC Guidelines).

Już w 2007 roku francuski dziennik ekonomiczny Les Échos pisał o spowolnieniu rozwoju gospodarczego Polski poprzez masową emigrację najlepiej wykształconych. Badania banku PKO BP pokazują że 63 % polskich emigrantów do Wlk. Brytanii ma pomiędzy 24 a 35 lat, a 40 % posiada dyplom uniwersytecki. Z miast przygranicznych, w rodzaju Zielonej Góry czy Wałbrzycha, znikły całe pokolenia, zmieniły się proporcje demograficzne ludności. Emigrujący, wyjeżdżając, do walizek spakowali też swoją kulturę, wobec czego miasta te wpadły w zaklętą spiralę wciąż odpływającej liczby ludności i wciąż pogarszającej się oferty społeczno-kulturalnej.

Współcześnie mierzy się dość niewiele aspektów ekonomicznych współczesnych gospodarek. Naszukalibyśmy się porównań jakości usług pocztowych, jeśli w ogóle są: w Polsce ma się wrażenie że list zwykły podróżuje z prędkością równą np. „Cursus publicus”, państwowej poczty starożytnego Rzymu sprzed 2 tys. lat, czyli ok. 80 km dziennie.

Nie jesteśmy na przykład w stanie ocenić wskaźnikiem jakości polskich mediów publicznych. Uczestniczyłem w ciekawej debacie gdzie zgromadzeni pracownicy państwowego przedsiębiorstwa produkującego 3 ogólnopolskie programy telewizyjne nawet nie potrafili odróżnić telewizji państwowej od telewizji publicznej.

Tymczasem ma się wrażenie że w Polsce telewizji publicznej nawet nie ma. Poprawnie przygotowanych audycji mieszczących się w konwencji telewizji publicznej znanej z krajów Europy Zachodniej, zaobserwowałem zaledwie kilka, jakieś 3 godziny programu przez ostatnie 10 lat. Telewizja państwowa zbiera w formie abonamentu telewizyjnego z rynku ok. 350- 400 mln PLN rocznie (szacunki na 2011 rok), tymczasem pieniądze te głównie finansują kilkakrotne przerosty zatrudnienia, są marnotrawione.

Podobnych całych „łańcuchów” słabych ogniw znajdziemy mnóstwo. Linie lotnicze LOT (podobno gorzej podwozia samolotów utrzymuje się jedynie w Turkmenistanie- vide ostatnie awaryjne lądowanie w porcie Okęcie), rządowe koleje pasażerskie i towarowe, żyjące poprzez konsumpcję majątku nagromadzonego w przeszłości. Polskie media komercyjne, których 95 % ma jakość tak złą, że ich lektury, z obawy przed czytaniem informacji nieprawdziwych, unikam. Jaki jest sens czytania prasy, skoro często jedyne co po lekturze można zrobić, to pisać sprostowanie?

Takie same „informacje” podaje też telewizja publiczna, są one wynikiem niedbałości, braku kompetencji, nieprzygotowania zawodowego dziennikarzy. Nawet osoby inkasujące kilkadziesiąt tys. PLN miesięcznie nie raczą się przygotowywać do prowadzenia swoich programów. Zachodnioeuropejczycy czytający prasę uznawaną w Polsce za opiniotwórczą, mówią że nie są pewni czy autorzy części tekstów ukończyli studia wyższe.

Polska stoi przed wyzwaniem demograficznym jakim jest dalsze otwarcie rynków pracy w Europie Zachodniej w maju tego roku. Szacunki sprzed kilku lat mówiły o migracji wynoszącej, jak niedokładnie pamiętam, 1- 1,3 mln mieszkańców (po szczegóły analiz odsyłam do DIW). Polska, dziś gospodarczo pełniąca funkcję „Meksyku Europy Zachodniej”, owej montowni w której głównym zasobem jest praca fizyczna, może utrwalić swoją gospodarczą pozycję. O dogonieniu gospodarek czy poziomów demokratyzacji Czech czy Estonii nie może być już mowy. Dryf rozwojowy sądzę że już jest po prostu faktem.

A. Fularz dla Instytut Liberalny, 2010- 2011

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka