Libor Libor
653
BLOG

Fikcja polskiej sceny politycznej-Pani J. Kluzik-Rostkowska.

Libor Libor Polityka Obserwuj notkę 0

  Wielokrotnie już pisałem w komentarzach pod notkami blogerów, że coraz wyraźniej widać, że spór pomiędzy PO i PIS jest sporem wyłącznie personalnym, a nie ideowym. Co to oznacza? PO oferuje konkretnym osobom jeszcze niedawno związanym z PIS, pewne korzyści i ewentualne możliwości korzystania z ich wiedzy i doświadczenia wzamian za umieszczenie ich na pierwszych miejscach list wyborczych. Oznacza to praktycznie wybór danej osoby na posła. Ordynacja wyborcza gwarantuje taki, a nie inny stan rzeczy. Przypuszczam też, że to czy dana osoba jest w jednej czy w drugiej partii jest mniej ważne, ważne, by dana osoba głosowała za ogólnie narzuconymi dyrektywami, które gwarantują nienaruszalność obecnoego pookrągłostołowego układu.

   Ideowość obu tych partii, a właściwie całego pookrągłostołowego układu jest powszechnie znana, przytoczę tylko podstawowe tezy:

- pozytywne i przełomowe dla Polski porozumienie "Okrągłego Stołu"

-  Unia Europejska jako instytucja mająca decydujący wpływ na finanse, gospodarkę i ogólny rozwój Polski, finansująca ze swoich środków jej inwestycje

- demokracja jako ustrój dla wolności człowieka, bez względu na wiedzę i  zdolności danego obywatela do przystosowania się do niej 

- dostosowanie się wartości moralnych mających swoje źródło w nauczaniu Kościoła Katolickiego do czasów współczesnych

 W tej ostatniej kwestii PIS uchodzi wprawdzie za obrońcę tych wartości moralnych, nie mniej jednak tolerowanie, a wręcz wywindowanie takiej osoby jak p. Kluzik-Rostkowska jest z całą pewnością zaprzeczeniem tych działań. Trzeba też zauważyć, że  w ostatnich miesiącach obie partie głosują tak samo czego przykładami są m.in ustawa o energii atomowej, wybór prezesa IPN czy odrzucenie sprawozdania KRRiT.

 Wrócę jednak do Pani Kluzik-Rostkowskiej. Sama o sobie mówi, że do polityki weszła dopiero w wieku 40 lat. Wcześniej jednak działała w  sląskim harcerstwie. Była też dziennikarką piszącą w Tygodniku Solidarność gdy red. naczelnym był Pan Mazowiecki, a potem Pan J. Kaczyński. Później pracowała w warszawskim ratuszu u boku Prezydenta Warszawa Lecha Kaczyńskiego, a później została posłem PIS w sejmie. Jej specjalnością są problemy społeczne, przywileje płci pięknej i obrona praw pracowniczych. Taka działalność niewątpliwie pozytywnie wpłynęła na wizerunek tej Pani. Stała się osobą lubianą i wzbudzającą zaufanie. W 2007r. została też po zerwaniu przez PIS koalicji z samoobroną i LPR Ministrem Pracy i Polityki Społecznej. Wiadomo też opinii publicznej o związkach Pani Joanny z wizją lewacko-liberalną państwa.. Zwolenniczka najbardziej drastycznej metody zapłodnienia pozaustrojowego IN-VITRO, zamykania katolików w "zabunkrowanych" kościołach, parytetów i tym podobnych nowoczesnych szkodzących Polsce "trendów mody". Popieranie tychże inicjatyw stawia pewne znaki zapytania w imię intencji owej osoby do odnoszenia się do wartości wypływających z ściśle ludzkich, socjalnych odruchów solidarności ze zwykłym szarym człowiekiem. Nawet "ustawa żłobkowa", przepchnięta przez parlament po wyjęciu projektu z "lodówki" przez kolegę Pani Joanny, Pana Grzegorza Schetyny,marszałka sejmu, człowieka bardzo dziwnego, który podobno miał lecieć do na uroczystości do Katynia razem z Prezydentem Lechem Kaczyńskim 10 kwietnia 2010r., nie broni prawa prawidłowo rozwijającego się życia rodzinnego. Ustawa ogranicza kontakt matki ze swoim małym dzieckiem akurat wtedy, gdy dziecko najbardziej tej matki potrzebuje i uczy się od niej wszelkich ludzkich odruchów i zachowań. To urlop wychowawczy daje matce i jej dziecku niezbędny kontakt do prawidłowego rozwoju "maluszka" i nie ma  wtedy nic ważniejszego, a zarobione kosztem wychowania dziecka pieniądze szczęścia jeszcze nikomu nie dały. Gdyby jednak uczyniono kroki ku stałym  dochodom płynącym przez cały okres trwania urlopu wychowawczego matki, wówczas moglibyśmy mówić o polityce prorodzinnej.

  Idźmy jednak dalej. Tuż po tragedii smoleńskiej pani Joanna zostaje szefową sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego jako kandydata PIS na urząd Prezydenta RP . W tej batalli Prezes PIS wydawało się powinien osiągnąć sukces w cuglach. Nie dość, że ludzie kierowali się przy urnach wyborczych współczuciem dla Jarosława Kaczyńskiego, to jeszcze obraz wizualny jego kontrkandydata, a właściwie jego nienaturalne i aroganckie zachowanie nie tylko podczas kampanii, powinno dać pewne zwycięstwo bratu Ś.P. prezydenta Lecha Kaczyńskiego już w I turze. Co więc się stało? Tego nie wiemy, a przynajmniej nie mamy żadnych dowodów na jakieś tam nasze domysły. Przegrana Pana Jarosława wydawała się wrecz logicznie niepojęta, pomimo faworyzowania przez mainstream "Pana z wąsami". I tu trzeba przypomnieć, że to Pani Joanna Kluzik-Rostkowska była szefową sztabu wyborczego i ona oficjalnie najbardziej odpowiada za porażkę pana Kaczyńskiego.  I kolejna dziwna sprawa to późniejsze podważanie przez wyżej wymienioną Panią polityki prezesa PIS w swojej partii. Pani Kluzik Rostkowka wraz ze swoją starą koleżanką, jeszcze z warszawskiego ratusza zostaje wyrzucona z PiS-u i zakłada nową partię o pięknej nazwie POLSKA JEST NAJWAŻNIEJSZA. Kiedy natomiast okzauje się, że ta nowa partia jest całkowicie niewiarygodna w oczach społeczeństwa pani Joanna postanawia opuścić koleżankę i jeszcze parę osób i wstępuje z dziwnym zbiegiem okoliczności do partii PO, gdzie czeka już na nią nowy nabytek tej partii, wywodzący się w lewacko-liberalnej postkomunistycznej  SLD, człowiek więc o poglądach jej bliskich czyli pan Bartosz Arłukowicz. Pani Kluzik-Rostkowska dostaje od PO jedynkę w Rybniku i jej wybór na nowego posła jest raczej przesądzony.

  PIS natomiast nie reaguje na ten fakt w ogóle, nie pokazuje, że teraz PO ma ludzi, którzy chcą zniszczyć podstawy wiary katolickiej, wartości z niej wypływające, ludzi, którzy chcą całkowicie zdemoralizować polskie społeczeństwo "unowocześniając je". Myślę, że to powinno być społeczeństwu pokazane.

   Można więc w Polsce być "kameleonem" sceny politycznej. Dbać o obronę najbiedniejszych, a jednocześnie usuwać najsłabszych. Myślę, że to daje dostateczny dowód na fikcyjność na polskiej scenie politycznej, manipulację, dzięki której zwykły, prosty konserwatywny człowiek nie wie gdzie jest, co ma myśleć i co robić, żeby nie zgrzeszyć. Człowiek taki zostaje pozostawiony samemu sobie we własnych myślach, a raczej bezmyślności w wyniku zaprojektowanej wcześniej na jego umysł manipulacji wizerunkowej.

  Żyjmy więc własnym życiem, twórzmy swoje "Małe Ojczyzny" we własnych środowiskach, opartych na dziedzictwie polskiej narodowej kultury, tradycji chrześcijańskiej,wzorców historycznych i zostawmy te wszystkie spory, wybory i przepychanki ludzim żyjącym i tworzącym "kosmiczny matrix".

 

Libor
O mnie Libor

Mówią, że mam dobre serce:-)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka