Oto fragment pamiętnika pewnego działacza Solidarności:
" Byliśmy rówieśnikami Misiek i ja. Wychowywaliśmy się razem, na jedym podwórku. Szkoła podstawowa, Pierwsza Komunia, Bierzmowanie, technikum, wspólne gry, zabawy. Pierwsze miłości, imprezy, nrdowskie ciuchy. Pochodził z katolickiej rodziny, matka głęboko wierząca, ojciec praktykujący katolik, już w czasach głębokiej komuny miał tzw. dzisiaj własną działalność gospodarczą! Studia, nasze drogi się trochę rozeszły, on wybitny student, ja wylany za "miłość do ojczyzny", skończyłem dużo później jak on. Spotykaliśmy się sporadycznie, ale po paru latach znów jakby bardziej zacieśnilismy więź. Był u mnie świadkiem na ślubie, ja potem u niego. Pracował jako wysoko postawiony gminny urzędnik, ja już przeprowadziłem się do dużego miasta, pracowałem dorywczo. Często u mnie bywał, nocował, zwłaszcza jak z żoną się pokłócił. Piliśmy, zwierzał się. Już wtedy był mocno związany z partią. Donosił, werbował. Wiem, że na mnie nigdy nie doniósł, traktował mnie jak brata. Ja nigdy mu się nie zwierzałem z mojej działalności. Wiedział jednak, że współpracuję z podziemiem. Jakby chciał to w jednej chwili by mnie zwinęli. A tak nie byłem nawet internowany. Nie mam wątpliwości, że jemu to zawdzięczam, pewnie mnie krył, tuszował moje wystepki. Mijają lata. Scenariusz nie zmienia się. Cały czas kłóci się z żoną, nocuje u mnie. Pamiętam po raz ostatni jak byli u nas razem, chyba na moich imieninach, wtedy jeszcze wierzyłem w sprawiedliwość na tym świecie. To było przed chyba jakimiś wyborami. On, zwolennik, fan Cimoszewicza, Kwaśniewskiego ja stałem wtedy murem za Krzaklewskim. Nie powiedział słowa. Rozwiedli się z żoną niedługo po tym spotkaniu. Niedługo też po tym poprosił mnie, żebym go zawiózł w Polskę na jakąś polityczną imprezę. Zgodziłem się, zawiozłem. Wysiadam z auta, patrzę, dłuższą chwilę, towarzystwo pijane w sztorc, dookoła czuć sbecję, agenturę etc. . Wypiłem kawę i mówię mu jadę z powrotem jak chcesz to zostawaj i wrócisz sam. Wrócił ze mną. Po tym wyjeździe znowu rozeszły się nasze drogi. Znalazł nową kobietę. Spotkaliśmy się jeszcze na weselu u naszego kolegi, taki stary kawaler, ogłupiał na starość:-). Cały czas ktoś do Miśka dzwonił, już były modne komórki, mówił mi, że jest wysoko postawiony w hierarchi SLD-owskiej, ma kontakty. Mówił też, że ma kłopoty, zabrali mu paszport, nie może wyjechać. Wtedy dowiedziałem się też, że kogoś pobił chyba, coś takiego. Potem zniknął. Spotkałem kiedyś jego matkę, już przygarbioną staruszkę poruszającą się o laseczce, prosiłem o kontakt. Mówi, że nie wie, nie zna adresu, nigdy u niego nie była. Mówiła też, że przyjeżdża, ma piękne dzieci z tą drugą partnerką i że wszystko ok. Próbowałem dzwonić na numer telefonu, który mi podała, nigdy nie odbierał. Zniknął. Moja żona ma kontakt z jego pierwszą żoną, ale też ona nie wie gdzie jest. (...)
"Poranek 10 kwietnia 2010 roku, właśnie jadę do teścia, tankuję na stacji benzynowej i widzę na ekranie tv, przy płaceniu, że rozbił się samolot z Prezydentem Kaczyńskim na pokładzie. Dochodzi zaraz cała lista ofiar. Jadąc słucham radiowej jedynki, przez dłuższy czas puszczają jakieś muzyczki nastrojowe. Na drugi dzień w kościele podchodzi staruszka, już w czarnym berecie, zapłakana, mówi, że zamach, miała sen, wiedziała, że tak będzie i ma niesamowite wyrzuty sumienia, że nic nie zrobiła. Ja wtedy omamiony propagandą telewizyjną mówię, że za wczesnie, aby kogoś osądzać. Zadaję sobie pytanie kto dopuścił do tego lotu i wsadził tam tyle ważnych osób, przecież to jest niemożliwe? (...)
" Mija już rok od tragedii. Pierwszy raz nie poszedłem 10-ego na Krakowskie Przedmieście. Zaczyna mi się to nie podobać. Cały czas tkwi się w jednej narracji. Nagle skojarzyłem, że zniknął też mój przyjaciel, chociaż sbek, ale najlepszy przyjaciel. próbuję znów się skontaktować, znów na próżno. Próbuję jakoś w myślach łączyć te oba fakty. Nie ma Miśka, nie ma Prezydenta Kaczyńskiego, nie ma też Ministra Szmajdzińskiego, którego chyba znał. Szukam jego matki, nie mieszka już tam, nikt nic nie wie, są nowi właściciele w mieszkaniu w starej kamienicy. Przestałem szukać, nie wierzę już żadnemu politykowi. Życie toczy się dalej ...."
Inne tematy w dziale Polityka