I dobrze się stało. Zwycięstwo La Furia Roja potwierdza jeden fakt, a mianowicie najdroźsi i najbogatsi wygrywają zawsze:-). Nie było to zwycięstwo odniesione w zaciętej i wyrównanej walce, ale było to zwycięstwo spowodowane różnymi sprzyjającymi zbiegami okoliczności, tak to pokazywały kamery. Czyżby jednak? No dobra. Mam tutaj jakąś tam spiskową teorię, ale zostawiam ją tylko dla siebie:-)
Zauważyć można pewną ciekawostkę. Otóż na tej imprezce te zespoły osiągnęły jakiś sukces, które były skoszarowane z dala od miejskiego zgiełku( oczywiście nie od ludzi, bo tego się nie da:-) ) i w spokoju mogły ładować morale. I te które nie musiały dojeżdżać kawałek z hotelu na treningi.
Kijowski finał potwierdził tylko wczoraj, że w dzisiejszych czasach nie warto delektować się futbolem reprezentacyjnym. Tylko klubowa piłka zapewnia prawdziwemu pasjonatowi futbolu jakąś tam namiastkę logiki na boisku. Finał ten był chaotyczny, sztuczny i nie dało się tego w ogóle oglądać. Półfinały zresztą też nie były do strawienia. Tak w ogóle ostatnimi czasy to do strawienia jest dla mnie tylko futsal:-)
Hiszpanie w tym turnieju grali chyba na luzie, bez obciążeń. Podobnie zresztą jak inne drużyny, bo któż nie chciałby mieć dłuższych wakacji:-) A piłkarze mieli zagwarantowane gaże, przyjechali więc do roboty, trochę się pokazać, porozdawać autografów, popozować do zdjęć i odjechali jedni szybciej, drudzy później. W takich turniejach trudno o jakieś naciski na zwycięzce, nikomu taka wygrana na dobrą stronę się diametralnie nie opłaca, bo takie imprezy przecież to wielki bankiet dla "lordów":-).
Hegemonia Hiszpanii jest więc w gruncie rzeczy przypadkowa, może dlatego właśnie, że są najbogatsi, najpiękniejsi, mają super klimat i świetne plaże:-) A co zostało w Polsce i na Ukrainie oprócz śmieci i "zniszconych ławek"? Zostały stadiony wydmuszki, lotniska, w których przepustowość ludności się raczej nie zwiększy i drogi, po których poruszać się będą przede wszytkim tiry na zagranicznych numerach. I "szmaciańskie" życie toczy się dalej. Teraz będzie spektakl z Grzesiem Lato, potem z odnowionym Fornalikiem, a potem znowu Frankowski, Ljuboja, Nakoulma i inne gwiazdy podwórkowe. A przepraszam jeszcze jest Olimpiada i pewnie jakiś rodzynek tam błyśnie w rzucie harpunem przykładowo:-)
La Furia Roja trwała, trwa i będzie trwała. Teraz już jak Ci "iberyjscy geniusze" do piłki podbiegną to od razu będzie zachwyt. A ile się będzie mówiło o hiszpańskim szkoleniu, a może katalońskim? Co jednak za różnica jak dla motłochu to jedno i to samo:-) Dobrze też, aby i motłoch wiedział, że jak się przekracza granicę francusko-hiszpańską w Avinionie to od razu napisy coś w rodzaju CATALUNYA IS NOT SPAIN!!! Kto więc zdobył to Mistrzostwo Europy? A może afrykańczycy z Giblartaru:-) I która szkoła futbolu ma być wzorem:barcelońska czy madrycka? Ja to bym na Majorce szkolił:-)
Żyjemy więc w bardzo ciekawych czasach, gdzie człowiek nie wie co ogląda, nie wie co lubi, nie wie w kim ma nadzieję i po co żyje. To bardzo wygodne dla możnych tego świata. Wielkie telewizyjne, celebryckie gwiazdy zachwycają się grą La Furia Roja. Dwa dni wcześnie zachwycali się Sqadra Azzura i nie dawali La Furia większych szans w finale, Ktoś powie, że to właśnie piękno futbolu, że nigdy nie wiadomo kto wygra. No tutaj widać wiadomo, a ten kto tak myśli niech powie to kibicom, którzy przychodzą na mecze nie po to, aby oglądać Ronaldo, Cassillasa czy Rooneya, ale nie mogą w miejscu usiedzieć tak dopingują swojej drużynie. I Ci nie godzą się z takim hasłem:Niech wygra lepszy, ale chcą hasła MY WYGRYWAMY ZAWSZE! I dążyć trzeba do tego. Przykład mamy w boksie. Jak dobry bokser przegra jedną czy dwie walki to zaraz kończy karierę. A tutaj, nie ma z czym iść do ludzi, ale idzie, bo celebra najważniejsza nic więcej.
Hegemonia La Furia Roja niech trwa dalej. A kto wygra w następnych rozgrywkach Ligę Mistrzów? Barcelona czy Real? Bo chyba nie Chelsea:-)
Inne tematy w dziale Rozmaitości
