libellus libellus
3674
BLOG

Kampania palcem Lichockiej

libellus libellus Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 230

    Uprzedzając na wstępie wszelkie zarzuty dotyczące jednostronności poniższej notki, informuję, że piszę ją z punktu widzenia przeciętnego wyborcy PiS i Andrzeja Dudy. Nie wykluczam, że podobne zjawisko ma miejsce również po drugiej stronie sceny politycznej, dlatego refleksja powinna stać się udziałem i ugrupowania rządzącego, i opozycji.

    Kampania prezydencka została już oficjalnie rozpoczęta, przynajmniej przez kandydatów mających realne szanse na wygraną. Opozycja zainaugurowała ją palcem Lichockiej. Od przedwczoraj, jak Polska długa i szeroka, słychać głosy oburzenia, że PiS-owska posłanka pokazała „fucka” chorym na raka. Zdumiewa toporność tego przekazu, bo jeśli faktycznie Lichocka z premedytacją wysunęła w obraźliwym geście środkowy palec, był to gest skierowany do cwanych populistów z sejmowej opozycji, którzy postanowili pokazać narodowi, że PiS pompuje finansowo własny aparat propagandowy, a oni tacy dobrzy – chorych by wsparli. No i ta Lichocka trafiła im się jak ślepej kurze ziarno.

    Nie bronię zachowań osób publicznych, które przystojną raczej menelom spod budki z piwem niż parlamentarzystom. Uważam nawet, że upowszechnienie braku kindersztuby, ogłady, taktu i, nie bójmy się tego powiedzieć, zwykłego chamstwa wśród polityków, jest niepokojącym symptomem pewnych zmian obyczajowych, które nie prowadzą do niczego dobrego. Dla sprawiedliwości dodać należy, że nieparlamentarność zachowań i wypowiedzi dotyczy parlamentarzystów obu stron. A jestem raczej zwolenniczką teorii, że tak jak i noblesse oblige, tak i prawość oblige, niż argumentacji, że nie walczy się floretem z Mrożkowskim Edkiem trzymającym sztachetę w ręku.

    Odchodząc od kwestii kultury i obyczajności ku meritum, myślę, że najbardziej w działaniach – jak by na to nie spojrzeć – z założenia perswazyjnych, opozycja sama strzela sobie w stopę. Nie ma bowiem nic bardziej autodestruktywnego w kampanii wyborczej, niż obrazić wyborców, no chyba, że przekonuje się jedynie już przekonanych, czyli własny elektorat. Tyle, że taka strategia może się okazać niewystarczająco skuteczna.

    W poprzednich wyborach prezydenckich zagłosowałam na Andrzeja Dudę. Co dziś słyszę od polityków opozycji, którzy chcieliby, żebym oddała głos na ich kandydatkę? Obelgi, inwektywy, pochwały wykrzykiwania, że Prezydent to ch…, agresywne, niepoparte żadnymi dowodami zarzuty. I jako wyborca urzędującego Prezydenta czuję się dotknięta i osobiście obrażona. Nie tylko bezpardonowym hejtem skierowanym również na moją decyzję sprzed kilku lat, ale i topornością przekazu, wskazującą na to, że uważa się mnie za kompletną idiotkę.

    „Jesteś głupia, więc teraz zagłosuj na nas, to nie będziemy cię obrażać”. No, tak to drodzy Państwo nie działa. Jedynym kontrkandydatem Andrzeja Dudy, który mógłby liczyć na mój głos, byłby ktoś, od kogo usłyszałabym: „Szanuję Twój wybór, obecny Prezydent zrobił wiele dobrego. Miałaś dużo racji, że na niego zagłosowałaś. Teraz jednak mam dla Ciebie lepszą propozycję. W przeciwieństwie do obecnie urzędującego Prezydenta, zamierzam bowiem… (i tu merytoryczne propozycje)”.

    I takiej kampanii bym sobie i wszystkim wyborcom życzyła. Chociażby w dalekiej przyszłości.

image

libellus
O mnie libellus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka