Tracz47 Tracz47
1734
BLOG

La douce France

Tracz47 Tracz47 Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Słodka Francja. Piękny bogaty kraj. Wielka tradycja. Wielka kultura. Ale w ostatnich latach staje się coraz bardziej kwaśna (aigre France), bądź gorzka (amer France). Pomińmy już wyskoki poprzedniego prezydenta Hollande'a, osobistości tyleż operetkowej co śmiesznej. Mamy od maja 2017 roku nowego lokatora Pałacu Elizejskiego Emmanuela Macrona. Jakie "ochy" i "achy" powitały jego wybór wówczas. "Odnowi Europę", "nada nową dynamikę UE", "ożywi gospodarkę francuską", "nada kierunek działaniom na rzecz budowy bardziej zespolonej Europy", "odbuduje autorytet francuskiej prezydentury" (no, po Hollande istotnie miał co odbudowywać).

Minęły niespełna dwa lata i okazało się że z mocnych zapowiedzi EM i wielkich oczekiwań pozostało niewiele. Notowania fatalne, w kraju nieład, gospodarka nadal się czołga, deficyt budżetowy w 2019 zamiast prognozowanego 2,8% przekroczył 3,2% i nie wiadomo na czym to się skończy. Cios wielkim planom Macrona zadali zwykli Francuzi, którzy zbuntowali się w listopadzie 2018 po parocentowej podwyżce cen paliwa. "Na ekologię" podobno. "Francuski lud" z prowincji, przebrał się w żółte kamizelki" i połączył "ekologiczne" podwyżki z obniżeniem dozwolonej prędkości na drogach z 90 do 80 km/h, twierdząc nie bez racji, ze ma to służyć obdzieraniu z pieniędzy kierowców jadących do pracy, z dziećmi do szkoły, z małych miejscowości do szkół czy uniwersytetów. We Francji "wykluczenie transportowe" (o którym zaczęto wreszcie mówić w Polsce) jest zjawiskiem obserwowanym od dawna i trudno się dziwić, że nienawiść karanych mandatami kierowców skupiła się teraz na przydrożnych radarach, których zniszczono 60% w całym kraju (dane z końca ub. roku). Prócz "walki" z mandatodajnymi urządzeniami, "żółci" Francuzi wyszli na ulice miast, na drogi, blokowali stacje benzynowe, magazyny paliw, parkingi przy supermarketach itd., protestując przeciw polityce "odnowiciela Europy i Francji" - Macrona. Najbardziej dolegliwe na obozu władzy były demonstracje paryskie, na Champs-Élysées i placach innych wielkich miast francuskich. (Lyon, Tuluza, Bordeaux, Tours) , gdzie otwarcie wzywano Macona do dymisji. Pierwsze demonstracje w listopadzie zgromadziły około 250 tys osób. Później w miarę upływu czasu ich liczba malała, do około 20 tys w całym kraju w ostatnią sobotę. Do mediów przedostała się jednak ogromna ilość filmów i zdjęć przedstawiających niezwykłą wręcz brutalność interweniującej francuskiej policji lejącej zarówno odzianych na czarno wichrzycieli wyrastających nie wiadomo jak spod ziemi, jak i "żółte kamizelki". Już nie wiadomo kto jest "zadymiarzem" a kto spokojnym demonstrantem. Po czterech miesiącach demonstracji mamy bilans. Aresztowanych ponad 10 tys. (większość zwolniono, ale część ma akty oskarżenia w sądach), ofiar śmiertelnych 11, poważnie okaleczonych 350 (w tym 12 osób którym dzielne francuskie ZOMO powybijało oczy, strzelając gumowymi pociskami), lżej rannych ponad 2000. Oto dzisiejszy obraz la plus douce France. 

W ostatnią sobotę doszło do kolejnych burd w Paryżu, po których władza zapowiedziała wzmocnienie represji. Już nie wystarczają armatki, gazy, pociski gumowe, pałki i kopniaki podkutymi buciorami łaskawie wymierzane demonstrantom przez policjantów. Zapowiedziano użycie środków chemicznych "znakujących" odzież demonstrantów, zastosowanie dronów, rozszerzenie uprawnień policji w sprawach aresztowych (oficjalnie "czasowych zatrzymań", o areszcie decyduje sąd), przeorganizowanie oddziałów prewencji, aby mogły działać bardziej mobilnie (czyli skuteczniej rozpędzać "wrogów republikańskiego porządku"). Odwołano prefekta paryskiej policji, argumentując, że nakazy z MSW nie docierały do formacji porządkowych. Ha, znaleziono kozła ofiarnego. Prezydent Macron zapowiedział stanowcze działania na rzecz przywrócenia porządku. Ogłoszono że Pola Elizejskie będą zamknięte dla "żółtych kamizelek" w najbliższą sobotę (23 III). 

Wydaje się, że spora część społeczeństwa jest już zmęczona trwającymi od tygodni weekendowymi zamieszkami. I zapewne na to liczy władza. Można też podejrzewać, że osoby atakujące policjantów, palące samochody i sklepy, przynajmniej w części to prowokatorzy policji i służb specjalnych, których zadaniem jest wywoływanie burd, aby skompromitować "żółtych Francuzów" i wskazać, że ich protest przynosi tylko zamieszki i bójki z policją. Część społeczeństwa zapewne w to uwierzy, ale "debata" którą zaordynował Macron aby ujawnić i usunąć "nabolałe problemy społeczne" (jak by to powiedział Gierek w 1976 roku) zakończyła się kompletnym fiaskiem. Jedynie około miliona osób śledziło przebieg owej "debaty" polegającej na wygłaszaniu przez prezydenta , premiera i ministrów banalnych oświadczeń. Proszę zerknąć na komentarze internautów pod artykułami prasy francuskiej relacjonującej przebieg owej "ogólnonarodowej debaty". 

Debata debatą, ale trzeba wziąć obywateli "za mordę" co zapowiedział w poniedziałek "pierwszy Francuz" i premier Jego rządu. Dość burd. Były debaty, rozdano trochę pieniędzy (milion osób dostało po 450 euro), cofnięto (okresowo) podwyżkę paliw i to wystarczy. Dość demonstracji i burd - do roboty. 

Słodka Francja staje się najsłodszą Francją - La douce France change avec la plus douce France. C'est aujourd'hui.

A że na tej słodkości spocznie niebawem policyjny but? To detal historii, ważne są wartości "republikańskie" i "europejskie".

Tracz47
O mnie Tracz47

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka