autor: Lech Mucha
autor: Lech Mucha
Lech -Losek- Mucha Lech -Losek- Mucha
1014
BLOG

Pic na wodę. O protestach ekoterrorystów...

Lech -Losek- Mucha Lech -Losek- Mucha Ekologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 63

Są wakacje. Gdy piszę ten tekst, jestem na urlopie na Bałtykiem. Zatem postanowiłem napisać coś, co jest związane z latem, przyrodą, urlopem, wakacjami. Ale nie będzie to niestety nic lekkiego. Sprawa będzie jak najbardziej poważna. Jak napisałem spędzam wraz z rodziną urlop nad polskim morzem. Wszyscy lubimy Bałtyk. Woda trochę zimna, to fakt, ale za to plaże! Lepsze niż w Chorwacji. Pewnie że są na świecie miejsca, gdzie piaszczyste plaże i ciepła woda morska występują jednocześnie. My jednak lubimy klimat naszego zimnego morza. To, że plaże są dostępne dla wszystkich. I że jest ich dużo. Tak dużo, że można znaleźć miejsce dla siebie. Tu pozwolę sobie na krótką dygresję. Nie dajmy sobie wmówić, że klasyczne wyposażenie polskiego turysty spędzającego urlop nad Bałtykiem – czyli parawan – jest powodem do wstydu albo oznaką jakiegoś obciachu. Szanowni Państwo! Nad Bałtykiem wieje. Nawet jak jest ciepło, to najczęściej wieje! I parawan jest po to, by chronić się przed wiatrem. Zatem nie dajmy posłuchu tym krytykom, którzy nas obśmiewają z powodu naszego zamiłowania do grodzenia plaży parawanami. Bo nie parawany są problemem. Problemem są pewne nawyki. Na przykład zwyczaj zajmowania sobie zbyt dużego kawałka plaży. Ale pamiętajmy, że zajmowanie sobie miejsca nad wodą to nie jest cecha charakterystyczna Polaków. Cechą Polaków jest zajmowanie miejsca na plaży przy pomocy parawanu, ale – jak już ustaliliśmy – wynika to z cech klimatu. Natomiast samo zajmowanie miejsca na plaży, czy też leżaka nad basenem, spotykane jest wszędzie tam, gdzie jest dużo ludzi i ograniczona przestrzeń. Tylko, że u nas, skoro plaże są w większości publiczne, o miejscu plażowania zazwyczaj decyduje zdolność wczesnego wstawania. A gdzieś indziej bywa, że decyduje o tym pieniądz. Bo część plaż bywa rezerwowana przez właścicieli hoteli tylko dla bogatych klientów tych hoteli. Dlatego nie miejmy za złe parawaniarzom, że grodzą parawanami kawałek plaży. Ale apelujmy do nich, żeby nie przesadzali z grodzoną powierzchnią.

Bardzo cenię sobie to, że w naszym kraju dostęp do przyrody, lasu, brzegu rzeki, jeziora, czy morza, jest w znaczącej części wolny. Cenne jest to, że lasy i jeziora są w dużej części własnością publiczną. Nie wiem, czy to zostało spowodowane nacjonalizacją przeprowadzoną po wojnie, ale skoro tak już jest, tak powinno pozostać. Ale jest jedna bardzo ważna sprawa. To, że lasy, jeziora, rzeki i linia brzegowa są publiczne, to nie znaczy, że są niczyje.

W ostatnich dniach w mediach społecznościowych zaczęły krążyć informacje, że w sercu Puszczy Noteckiej, na jeziorze Stobnica powstaje olbrzymi zamek, który będzie miał czternaście kondygnacji nad ziemią i jedną pod ziemią. Na potrzeby jego budowy – jak widać, gdy porównać zdjęcia z lotu ptaka z lat poprzednich i z chwili obecnej – zmieniono linię brzegową i kształt jeziora! Plac budowy znajduje się na obszarze chronionym Natura 2000! Spółka, która jest odpowiedzialna za budowę zamczyska pokazuje wszystkie odpowiednie zgody. Czy argumenty „ekspertów”, zawarte w tych dokumentach, mówiące o tym, że ta inwestycja nie ma szkodliwego wpływu na środowisko są słuszne czy nie – nie mnie to oceniać. Ale przypomnę tu spór wokół kornika w Puszczy Białowieskiej. Dziś ilość zarażonych drzew w Białowieży liczy się w setkach tysięcy. W 2007 roku leśnicy chcieli wyciąć dwadzieścia dziewięć (sic!) zarażonych kornikiem drzew. W tym i w następnych latach organizacje pseudoekologiczne, typu Greenpeace, Pracownia na rzez Wszystkich Istot, czy Dzika Polska skutecznie (niestety) działały na rzecz ochrony kornika. Uniemożliwiły tym samym walkę z kornikiem, która przez cale lata przynosiła dobre efekty. Zgodnie z prasowymi doniesieniami całą sprawą już zajęło się Centralne Biuro Śledcze. Badane są m.in. powiązania między inwestorami, a organizacjami, których przedstawiciele wydawali opinie o wpływie inwestycji na środowisko. Wiadomo, że takie powiązania istnieją. Wiadomo też, że niektórzy naukowcy, którzy bez problemu zgodzili się na zamek w Puszczy Noteckiej, aktywnie protestowali w obronie kornika w Puszczy Białowieskiej. Na wyniki postępowania trzeba będzie poczekać, ale już dziś można zapytać o coś innego.

Jak to się stało, że od 2015 roku, kiedy wydano zgodę na budowę, nie usłyszeliśmy nic, ani słowa, o przebudowie linii brzegowej, o zajęciu sporego kawałka jeziora pod budowę, o osuszeniu na rok całego jeziora? Gdzie byliście, pseudoekolodzy z Greenpeace’u, z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot itp.? Pomiędzy ich krzykami w obronie kornika i milczeniem w sprawie budowy na jeziorze Stobnica jest tak jawna dysproporcja, że trudno odrzucić pogłoski, od dawna krążące w przestrzeni publicznej, mówiące, że jedynym i prawdziwym powodem większości protestów organizacji pseudoekologiczych jest pogoń – wcale nie za naturą – tylko za „kapustą”…

Jak sobie pomyślę, że żyjemy w państwie, które żąda od obywatela zgody na postawienie garażu na własnej ziemi, a potrafi wydać bez problemu zgodę na budowę zamczyska o powierzchni porównywalnej w Malborkiem, na terenach wspólnych, na terenach należących do nas wszystkich, na obszarach chronionych, to też nóż mi się w kieszeni otwiera…

Gdy następnym razem pseudoekolodzy będą pleść swoje androny, przypomnijmy sobie ich milczenie w sprawie Puszczy Noteckiej, albo zrzutu ścieków do Motławy. Mam też nadzieję, że odpowiednie władze nadal będą się pilnie przyglądać tej najgłośniejszej budowie naszych czasów i że wyciągnięte zostanę odpowiednie wnioski i konsekwencje.

Możliwe, że komuś projekt tego zamku się nawet spodoba. Jak mówi łacińskie przysłowie: de gustibus non disputandum est. Może się okazać, że inwestycja jest w 100% zgodna z prawem. Dura lex, sed lex! A milczenie różnych Green-picerów w tej sprawie, w porównaniu z ich wrzaskami w obronie korników w Białowieży, nasuwa mi na myśl jeszcze inne łacińskie powiedzenie:

Pecunia on olet!

Lech Mucha

Tekst ukazał się w dwutygodniku Polska Niepodległa (19.07.2018.)

PS. Ostatnia próba tzw. Zjednoczonej Prawicy, by włączyć Lasy Państwowe w skład spółki akcyjnej, świadczy o tym, że wszystkim siłom sprawującym władzę w naszym kraju musimy pilnie patrzeć na ręce. Próba została na szczęście udaremniona dzięki obecności realnej, a nie oszalałej opozycji i nagłośnieniu sprawy – PiS wycofał się rakiem – ale nie wolno nam osiadać na laurach. To, co nasze, ma nasze pozostać!


Katolik. A nawet "katol". Prawak. Chirurg, amatorsko muzyk. Autor książek: "Chirurdzy. Opowieści prawdziwe" i powieści sensacyjno-filozoficznej "Biała Plama"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości