Ostatnio na forach internetowych obrodziły teksty trakujące o roli mediów i polityki w życiu społecznym oraz ich bezpośrednim wpływie na poziom dyskusji politycznej w kraju. Większość autorów jak też respondentów jest zgodna co do tego, że poziom politycznej dyskusji zbliża się niebezpiecznie do dna i owa debata jest nam niejako odgórnie narzucana.
Prawie wszyscy autorzy jak i większość komentatorów unissono wskazują winnych takiej sytuacji w dziennikarzach, politykach oraz osobach zajmujących się zawodowo i na codzień politycznym pijarem.* Winnymi są politycy kształtujący media lub też odwrotnie (konia z rzędem temu, który raz na zawsze wyjaśni kto kogo) oraz wyzbyci z moralności specjaliści od PR i jeszcze gorsi od nich przedstawiciele tzw. big businessu. Cos w rodzaju, opartego na wzajemnych korzyściach, układu zależności.
*) Celowo pomijam tutaj tezy autorów piszących o ogólnym upadku obyczajów, wszechobecnej pornografii, agresywnej reklamie, amerykanizacji, mcdonaldyzacji czy wręcz „zbydlęceniu“ etc., etc. Wszyscy oni nie potrafią bowiem wykazać (przynajmniej ja do tej pory nie spotkałem się z takim tekstem) czy opisywane zjawiska są bezpośrednią przyczyną czy też tylko pośrednim efektem zaistniałej sytuacji.
Ponieważ każdy układ (Wiki: struktura stanowiąca ogół wzajemnie powiązanych elementów) pozostaje w korelacji i siłowej hierarchii z innymi układami to wypada zastanowić się nad jego elementami skladowymi, fizycznymi parametrami i siłą oddziaływania (Wiki: opisanie dowolnego przedmiotu tworzy zbiór informacji, a zbiór informacji definiuje układ). Politycy wszelkiej maści, urzędnicy wyższego szczebla, ludzie mediów, specjaliści od PR i politycznej reklamy oraz ludzie z tzw. wielkiego biznesu – summa summarum (licząc bardzo, bardzo na wyrost) JEDEN procent blisko czterdziestomilionowego społeczeństwa. Przyjmując zatem tok myślenia piszących o zniewoleniu autorów, można postawić tez, że te niespelna 400 tysiecy dyktuje warunki (a wiec i poziom debaty) całej bezwolnej reszcie lub, jak kto woli, ogon macha psem. Reasumując (dialektycznie oczywiście) można powiedzieć dalej, że to układ (władza + media + kapitał) kształtuje nasz byt, ten z kolei naszą świadomość, a nam nie pozostaje nic innego jak tylko odkurzyć Marksa i czekać na ... rewolucję ;–)
Odrzucając jednak ideologię marksistowską i uznając dialektykę (także marksistowską) za jedną z WIELU możliwości określenia mechanizmów rządzących rzeczywistością oraz przyjmując za logiczny constans, że to jednak pies merda ogonem, a nie odwrotnie, nie pozostaje nic innego jak szukać innego wytłumaczenia i innych niż rewolucyjne rozwiązań.
Nie jestem ani filozofem ani socjologiem a tym bardziej politologiem i specjalistą od korelacji polityki i mediów oraz konsekwencji powyższej na świadomość polityczną społeczeństwa. Jednak jako wieloletni praktyk w reklamie wszelkiej (a wiec i politycznej) mogę stwierdzić, że tak jak w political public relations i w polityce liczy się głównie skuteczność, tak w mediach i biznesie podstawowym kryterium jest zysk (tzw. „misyjność” mediów można między bajki włożyć). Tak więc o wiele łatwiej (i nie da się ukryć korzystniej materialnie) jest płynąć z prądem i spełniać oczekiwania większości, niż pod prąd. Przykładem niech będzie tutaj wygrana PiS w 2005, utrata władzy dwa lata później jak też dzisiejsza niechęć PO do realizacji „trudnych“ reform.
Przyjmując, że politycy (dziennikarze, biznesmeni, etc.) są lustrzanym odbiciem społeczeństwa, można postawić śmiałą tezę, że poziom publicznej debaty jest dokładnie taki jak jego zapotrzebowania, intelektualny poziom i etyczna świadomość. Jeżeli chcemy zmiany (innego poziomu) to żadna odgórna rewolucja, rwanie włosów z głowy, rozdzieranie szat i głośne lamenty nic tutaj nie pomogą. Podobnie z intelektualnymi debatami na temat poziomu debaty (sic!) bo argumenty padające w tych debatach nie mają nawet najmniejszej szansy wyjścia poza krąg dyskutantów. Jedyny ratunek w edukacji lub, jak kto woli, w powolnej socjalnej, intelektualnej, moralnej i światopoglądowej EWOLUCJI społeczeństwa. Ponieważ ewolucja czasami na skróty chadza, mam nadzieję, że takich czasów dożyję :–)
PS. Wszystkim biadolącym nad poziomem wychowania obywatelskiego oraz debaty politycznej w Polsce polecam blog niedoszłej pani wiceprezydent „kolebki“ demokracji - Sarach „reload“ Palin:
Sam nie wiem czy to Polska dogania już USA czy USA Polskę.
Cierpliwości życząc, tradycyjnie już
Rock’n‘roll
If I could stick my pen in my heart I'd spill it all over the stage Would it satisfy ya or would slide on by ya? Or would you think this boy is strange? Ain't he strayayange? If I could win you, if I could sing you a love song so divine. Would it be enough for your cheating heart If I broke down and cried? – If I criyiyied. I said I know it's only rock and roll But I like it.
Ludzie do mie pisza :)
Czy ty Lubicz złamany ch..u nie powinieneś trzymać fason jak prawdziwy komuch?
Twoje agenturalne teksty (z których jesteś znany) dawno wystawiły ci świadectwo.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka