Jestem tu nowy więc nie wiedziałem, że takie mega pozytywne akcje są tutaj propagowane. Piszę o notce Rosemann’a pt. „Misie żelki”. Wygląda na to, że takie akcje są okazjonalne i mają swoje zakotwiczenie w czasie. Tzn. okres Święta Bożego Narodzenia i okolice.
Nie jestem wypasionym postkomuszym krezusem ale od 1994 roku ( miałem wtedy 26 lat ;)) przeznaczam jakąś część swoich dochodów na wsparcie, przede wszystkim Domów Dziecka.
Dlaczego akurat domy dziecka ?
No, cóż, za komuszych czasów kiedy byłem jeszcze nastoletnim słuchaczem przed-studiów i studiów udzielałem się jako wsparcie ( dziś wolontariat ) w miejscach dla dzieci trudnych i DD. To były czasy gdy nie było, poza państwowym wsparciem, innych, zwłaszcza prywatnych instytucji. Miałem okazję poznać nie tylko tzw. kadry ale również te niczemu nie winne dzieciaki. I mimo, że dziś nie udzielam się jako pedagog to chyba coś z tamtych czasów we mnie pozostało.
Chodziłem swego czasu jako ochotnik na zajęcia do instytucji zajmującej się tzw. „trudną młodzieżą”. Większość to były dzieciaki z „poprawczaków”, „izb dziecka” przy Milicji ( nie mylić z Policją ) i Domów Dziecka.
To były przede wszystkim dzieciaki z rodzin patologicznych ale też i te z tzw. dobrych rodzin, które się gdzieś tam pogubiły. Moim zadaniem było po pierwsze czymkolwiek ich zainteresować a po drugie zająć im czas żeby nie mogli awanturzyć.
Zabawne, bo miałem wtedy jedenastu podopiecznych, od których byłem raptem 3 lata starszy…;))
Nie było to łatwe bo akurat wtedy dopadła mnie przypadłość pt. „muszę nosić okulary” a wiadomo było, że jak okularnik to wredny dupek.
Fakt, łatwo nie było. Pal licho tych starszych, ale gdy żegnałem się z dzieciaczkami 5-7 lat to mimo, że zawsze byłem uważany za gościa bez emocji to wymiękałem…Ci najmłodsi zawsze byli dla mnie największym problemem. Ze starszymi zawsze można było się dogadać. Albo „ręcznie” (w sensie dosłownym ), albo po tzw. rozmowie.
Bywało, że albo ich albo mnie trzeba było zszywać lub reanimować . Ponieważ mam naturę zawodnika to musiałem wygrać. Nieważne były koszty, w sensie fizycznym koszty oczywiste…
Moja mama załamywała ręce gdy wracałem na weekend z rozbitą głową i siniakami.
- „ Synu co ty robisz ? Jak wyglądasz ?”
- „Mamuś, ale właśnie się dogadałem z „Siwym”, szefem tego całego bałaganu….no…”
Nie rozumiała tego. Chyba…..
No, tak czy inaczej udało mi się. Chodziłem potem z chłopakami na salę grać w kosza i nożną. Paru udało mi się namówić na szkołę i maturę. Ba, cztery osoby skończyły studia ! Do dziś pamiętam jak moja mama zadzwoniła do mnie, że ktoś ją nęka telefonami bo koniecznie musi ze mną rozmawiać. Gdy w końcu przyjechałem do mamy i odebrałem to usłyszałem :
- „Ja tylko żeby powiedzieć, że studia skończyłam” ( to akurat była dziewczyna ).
Jezu, jaki to był dla mnie wtedy kop do przodu ! Nie wie kto takich chwil nie przeżyje….
Ech , rozpisałem się a miało być o Domach Dziecka i wsparciu.
No to wracając do tematu. Ja wiem, że idea zbierania dla dzieciaczków to słuszna idea. Ale ja mam dla Was jeszcze inną. Nie raz do roku, nie dwa razy….
Każdy z nas ma jakieś zasoby, mniejsze, większe. Część nie ma nic i OK. Porozglądajcie się wokół siebie. Często, gęsto nie potrzebują jakichś super dofinansowań. To w skali jednego domu może być kilkaset złotych wydanych na paczki świąteczne, odzież, dofinansowanie opału, etc. Rozejrzyjcie się wokół. I pomóżcie. Nie oczekujcie niczego w zamian. Jeśli chcecie, możecie jechać i się ujawniać. Ja nie jestem w stanie. Raz to zrobiłem i obraz mam do dzisiaj. I nie jestem w stanie tego powtórzyć. Mimo wcześniejszych doświadczeń po prostu nie jestem….
Analityczny Kłopot z życiem polega na tym, że nie ma okazji go przećwiczyć i od razu robi się to na poważnie (Pratchett). Jedynym dowodem na to, że istnieje jakaś pozaziemska inteligencja, jest to, że się z nami nie kontaktują (Einstein). https://twitter.com/SalonowyLudek
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości