Maksymilian Jastrzębiec Maksymilian Jastrzębiec
1519
BLOG

Toyota Corolla VIII – legenda na drodze

Maksymilian Jastrzębiec Maksymilian Jastrzębiec Motoryzacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 19


Ten charakterystyczny model, produkowany w latach 1997-2002, zasługuje na szczególną uwagę. Po pierwsze, utwierdził renomę Toyoty jako producenta samochodów bezawaryjnych. Po drugie, zapisał się na kartach historii przejmując na początku produkcji pierwszeństwo najlepiej sprzedającego się modelu, detronizując tym samym Volkswagena „Garbusa”.



Międzynarodowa kariera Corolli jest imponująca. Produkcja rozpoczęła się dawno, bo aż w 1966 r., Po 8 latach model ten zdobył miano bestsellera roku – w 1974. W lipcu 2013 roku Corolka przekroczyła liczbę 40 milionów sprzedanych egzemplarzy. Lata 2004-2016 są pasmem wyjątkowego sukcesu – Corolla jest nieprzerwanie najlepiej sprzedającym się samochodem roku na świecie. Zaś najlepszym rokiem dla Corolli był 2015, kiedy kupiono 1,35 mln egzemplarzy. Chociaż wydawało się, że produkcja zaczęła zanikać z powodu pojawienia się modelu Auris, to po 13 latach zarząd zrezygnował z dalszej produkcji Aurisa i przywrócił wersję kompaktową i kombi, rozpoczynając 11 generację (lata 2013-2019). 


Natomiast w Polsce w pierwszym kwartale 2018 r. model ten był najpopularniejszym kompaktowym sedanem. Należy także do najczęściej kupowanych samochodów używanych, konkurując od lat ze Skodą Octavią. 


Wystarczy historii i tytułów. Skupię się teraz na najbardziej wyjątkowej, ósmej generacji modelu, czyli na E110, nazywanym „Syrenką”, przedstawiając go z własnej perspektywy. Miałem szczęście użytkować tę wersję przez okres niespełna 4 lat z silnikiem 1.4, 97 KM. Jak przebiegała nasza wzajemna relacja? 


Corolkę kupiłem pod wpływem brata, który użytkował ją od kilku lat. Nigdy nie miał ani jednej awarii, poza poluzowanym kolektorem ssącym, co jest przypadłością tego modelu. Ja również nie miałem poważnych kłopotów, poza rozsypanym łożyskiem rolki napinacza. Przede wszystkim byłem pewny o ten samochód, kiedy czekała mnie długa trasa. Nie bałem się, że dojdzie do jakiejkolwiek awarii. Motor pracował na równych obrotach i cicho. Jedynym poważnym mankamentem tych świetnych silników serii VVT-I jest apetyt na olej. Na 1000 km dolewałem litr oleju, co z jednej strony irytowało mnie, lecz z drugiej tłumaczyłem sobie, że koszt oleju rekompensuje fakt, że nie muszę wydawać pieniędzy na naprawy i remonty, co zapewniało mi spokój i pewność do końca użytkowania. Podobnie było z wujkiem, który też miał podobny egzemplarz, z przebiegiem pół miliona km. Jedyne, co przy nim robił, to dolewał olej. 


Dodam, że szczególnie tendencję do spalania oleju mają wersje od 1.4 do 1.8 litra. Japończycy potrzebowali dużo czasu, aby wyeliminować tę przypadłość; nowa generacja silników Valvematic została pozbawiona tej wady konstrukcyjnej.


Skrzynia biegów pracowała bez zarzutów. Czasem miałem problem z wrzuceniem drugiego biegu, co było winą linki. Hamulce mnie nigdy nie zawiodły, jak i inne podzespoły i elementy. Wnętrze i przestrzeń były w sam raz. Materiały użyte do wykonania wnętrza były miłe w dotyku i trwałe, zwłaszcza wysokiej jakości plastiki i welurowa tapicerka. Spalanie osiągałem na poziomie 6,5 l., a od jesieni wzrastało do jakichś 8 l. Ogólnie uważam ten model za ekonomiczny. Dodam, że brat kupił wersję z instalacją lpg i nigdy nie miał jakichkolwiek problemów. 


Toyotka miała ogniska korozji. Nie były duże, także uporałem się z nimi. Spód zabezpieczyłem zaraz po kupnie, gdyż bardzo tego wymagał. To jest kolejna wada Toyot – słabe spody, szybko korodujące. Ogólnie samochód był cichy. Często jeździłem nim bez włączonego radia, wsłuchując się w pracę jednostki napędowej. Przy wyższych obrotach było głośniej, rzecz jasna. Hałas potęgowały sparciałe uszczelki, z których też są znane te egzemplarze. 


Wersja, którą posiadałem miała dość ciekawe wyposażenie: komputer pokładowy, ABS, wspomaganie kierownicy, poduszkę powietrzną, autoalarm, centralny zamek, radio fabryczne i blokadę skrzyni biegów. Świetnie się zbierała i potrafiła ruszyć wprawiając innych w zdumienie. Miała „buta”, to fakt!  


Sprzedałem ją dość szybko, bo po kilku dniach od wystawienia ogłoszenia. Czasem wracam do niej pamięcią, oglądam zdjęcia, podziwiam na ulicy. Może „Syrenka” nie jest zbyt piękna, ale jest szczególna. W każdym razie nowa nabywczyni była nią zachwycona i po przejażdżce stwierdziła z entuzjazmem, że chce ją kupić. Jak potoczyły się dalsze losy Corolki? Tego już nie wiem...


Pozdrawiam wszystkich Czytających!


image


image


image


image


Po pierwsze - BÓG. Po drugie - Ojczyzna.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie