Łukasz Maślanka Łukasz Maślanka
459
BLOG

Jacques Bainville, Kiedy nie było Niemiec

Łukasz Maślanka Łukasz Maślanka Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

Ciekawa dyskusja rozwinęła się w 1906 roku pomiędzy Messager d'Alsace-Lorraine, organem tradycji alzackiej wiernej ze względu na swoje upodobania i przez swój wybór Francji, aStraßburger Post – organem germanizacji cesarskiej.


 

Pewien pochodzący z Hamburga redaktor tego oficjalnego dziennika Statthaltera odkrył, że Edmond About w swojej powieściMadelon, która ukazała się przed wojną roku 1870, nazywał Alzatczyków Niemcami. To znalezisko wprawiło go w stan zdumienia i radości. Zapytuje się niniejszym zaanektowanych, co o tym sądzą. Czy nie świadczy to najlepiej o fakcie, że sami Francuzi nigdy nie uważali Alzacji za ziemię francuską? Czy nie stanowi to usprawiedliwienia dla niemieckich roszczeń wobec lewego brzegu Renu? Czy nie potwierdza to słuszności wojny roku 1870 oraz Traktatu Frankfurckiego? Przyłączając do Cesarstwa, potraktowaliśmy was jak zbłąkane owce, a wy odpowiedzieliście: “Nie jesteśmy wcale waszymi braćmi”. Okazało się jednak, że jesteście nimi do tego stopnia, iż ci francuscy rodacy, którym wyznawaliście miłość, patrzą na was jak na cudzoziemców. Co na to odpowiecie?


 

Messager d'Alsace-Lorraine odpowiedział bardzo słusznie, bardzo szybko i bardzo przystępnie.


 

Fakt, że Edmond About, replikował dziennik, nazwał Alzatczyków Niemcami, fakt, że inni postąpili tak jego śladem, że nawet sami rodacy Klébera przybrali to miano, w żaden sposób nie świadczy na korzyść waszych tez ani nie niesie za sobą konsekwencji, które uznajecie za obowiązujące. Przed trzydziestoma sześcioma laty, w roku 1870, Niemcy po prostu nie istniały. Niemcy nie istniały dla kancelarii europejskich, które znały jedynie Prusy, Saksonię, Bawarię, Wirtembergię i dwadzieścia mniejszych państw. Przymiotnikniemiecki posiadał konotacje geograficzne, etnograficzne, językowe – zupełnie tak jak dzisiaj:skandynawski, słowiański czyceltycki. Nie posiadał natomiast najmniejszego sensu politycznego. P. Edmondowi Aboutowi przyszło nazywanie Alzatczyków Niemcami w sposób zupełnie naturalny, tak samo jak p. Pierre Loti nazywa Ramuntcho Baskiem, p. Emmanuel Delbousquet Katalończykami bohaterów swoich powieści. Nikomu nigdy nie przyszło do głowy negować faktu, że dialekt alzacki jest odmianą języka niemieckiego, ani że Frankowie, Alemanowie, Burgundowie, Rypuarowie są plemionami pochodzącymi zza drugiego brzegu Renu. W złej wierze mieszacie fakty i daty, aby to, co literackie myliło się z tym, co polityczne. Bądźcie pewni, że od czasu Traktatu Frankfurckiego nikomu we Francji nie przychodzi już do głowy nazywać Alzatczyków Niemcami, gdyż przymiotnikniemiecki nabrał nowego sensu, to znaczy służy określeniu czegoś/kogoś uczestniczącego w waszej nowej wspólnocie świeżej daty, do której zaanektowani weszli zmuszeni siłą i wbrew swojej woli.


 

AleMessager d'Alsace-Lorraine idzie dalej. Jeżeli tłumaczy kontekst określenia Abouta, to nie znaczy, że się z nim identyfikuje ani że tłumaczy stan umysłu tego liberalnego pisarza okresu II Cesarstwa.


 

W swojej powieściMadelon Edmond About opowiada, tonem ciekawostki lub żartu, o niejakim Mathiasie von Teufelschwanzu, księciu konfederacji niemieckiej, który planuje ruszyć na wojnę przeciwko dziedzicznemu wrogowi, aby odebrać mu Alzację. Jest rzeczą niewątpliwą, że nienawykły do do ironii hamburski umysł korespondentaStraßburger Post niczego nie zrozumie z tej bajki w styluWielkiej Księżnej Gerolstein i uzna to za przyznanie praw niemieckich ponad francuskimi pretensjami. TymczasemMessager...,po wytłumaczeniu tego nieporozumienia, nie ma również problemów z ripostą. A riposta ta wznosi się ponad swoich adwersarzy i dociera znacznie dalej.


 

Kiedy About przywoływał śmieszną postać Mathiasa von Teufelschwanza (czyliciągnącego diabła za ogon), wyrażał w ten sposób opinię liberalną, pełną czułości wobec ludu niemieckiego, myśli niemieckiej, uczuciowości niemieckiej, która jednak przyzwyczajona była do traktowania z pogardą i ironią książąt pozbawionych mocy przez całe stulecia.


 

Nadzieje niemieckie, klarujeMessager..., wydawały się wtedy do tego stopnia chimeryczne, że dla ludzi pokroju Abouta mogły być tylko obiektem żartów. Przez swoją frywolność, niedbałość, niemądre narodowe zadufanie w sobie, (i, dodajmy, przez liberalne zaślepienie), ten protegowany Napoleona III, podobnie jak większość Francuzów schyłku II Cesarstwa, nie przykładała wagi do tego, co dzieje się po drugiej stronie Renu. Nieszczęśnik nie wyobrażał sobie, że Mathias von Teufelschwanz nie musi się okazać fikcją, że, daleki od bycia postacią kabaretową, posiadał wszystkie cechy wielkiego wodza i nazywał się Wilhelm I. Nikt, z rzadkimi wyjątkami, nie zdawał sobie wówczas sprawy z możliwości narodowego przebudzenia Germanii. Któż mógłby się domyślać, że stary duch gwałtów Świętego Cesarstwa nie wygasł jeszcze zupełnie? Ufaliśmy Niemcom marzycielskim i mistycznym, takim, jakie przedstawiła nam pani de Staël, i wszystkie ich wysiłki na rzecz jedności wydawały nam się dziecięcymi podrygami. Naród myślicieli i poetów: to szaleństwo było zakorzenione w umysłach wszystkich. Wierzył w nie Renan. Wierzył w nie Taine. DziennikarzeRevue Germaniqueuczynili z niego swoje credo. Któż mógłby się spodziewać krwawegodémentiroku 1870?”


 

Messager...wskazuje tutaj palcem wielką iluzję świata liberalnego, romantycznego, rewolucyjnego, której początek wyznacza postać pani de Staël, a która trwała aż do czasów Napoleona III. Polityka samostanowienia narodów jest ściśle związana z literaturą romantyczną. Istnieje związek pomiędzy Magentą aCorinne. Podobnie jak inny: pomiędzy Sadową, Sedanem a książkąO Niemczech. Wierzono, chciano wierzyć w cnotliwą, filozofującą Germanię. Ale czyż to nie sam Goehte rzekł, po przeczytaniuO Niemczech, że Francuzi pokładają zbytnie zaufanie w łagodności niemieckiej? To raczej o łagodności francuskiej należałoby mówić. Toteż Goethe żartował ciężko: „Nie zabezpieczą swojego skarbca mówiąc o nim, a przez to gadulstwo my im go ukradniemy.” Wypełniło się co do joty. I dodawał ten wielki znawca oraz sędzia swoich rodaków: „Jeżeli chce się poznać w zupełności niemiecką złośliwość, należy zapoznać się z naszą literaturą.” Pani de Staël i jej następcy, którzy sądzili, że ją znają, czytali ją tylko oczami swojej wiary, czułostkowości i iluzji. Tutaj tkwi źródło tylu tragedii. Stąd niezdolność zauważenia, zrozumienia, przewidzenia tego, co nastąpiło i co zręcznie streszczaMessager d'Alsace-Lorrainenie obawiając się wzbudzenia zgorzknienia wśród swoich przyjaciół i czytelników poprzez przywołanie popełnionych błędów i straconych okazji:


 

Czy gdyby dało się przewidzieć wydarzenia, to czekalibyśmy tak długo? Pomiędzy rokiem 1830 a 1866 było tyle dobrych okazji, aby powstrzymać wysiłki niemieckie. W samym 1866 roku, nawet już po Sadowej – co chętnie przyznawał nawet Bismarck. Pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy wzdłuż Renu sparaliżowałoby pruskie zamierzenia. Sześć miesięcy później było za późno. Oblicze Europy zmieniło się.


 

Ten biedny naiwniak About zrozumiał to dopiero wtedy, gdy wygnano go z Saverne. Jegoniemieccysłużący, jego pracowiciniemieccychłopi, którym ściskał dłoń, byli dla nacjonalistów zza Renu ponownie podbitymi braćmi. About powinien był pisać oAlzacji. Czy wystarczyłoby to jednak, aby rozgrzeszyć go z tego, że wMadelonienie przewidział narastającej fali nowych Niemiec?”


 

Oto pytania, na które nasuwa się tylko jedna odpowiedź: „ten biedny człowiek About!”Messager...trafnie zauważa, że cała konstrukcja umysłowa Abouta nie była zdolna pojąć, iż dawał się porwać iluzji. Jego emocjonująca książkaAlzacja, napisanapo, nie ma siłą rzeczy takiej samej wartości jak emocjonujące dzieło napisaneprzed, gdzie jego kolega i przyjaciel Prévost-Paradol z taką pewnością przewidywał konflikt, który miał stworzyć Niemców.


 

Jest rzeczą niewątpliwą, że sytuacja Francji przed powstaniem Niemiec była zupełnie inna. Takim samym faktem jest to, że język, literatura i cywilizacja francuska zyskiwały na rozdrobnieniu państw niemieckich. Dla tego prestiżu, dla tego wpływu datą fatalną nie był ani rok 1866 ani 1870 – tak jak to było w przypadku polityki. Upadek zaczął się znacznie wcześniej: sięga roku 1813, wojny niepodległościowej, obudzenia nacjonalizmów, które spowodowały za Renem Rewolucja oraz kampanie napoleońskie. Tutaj widzimy w całej pełni szkodę, jaką Francji wyrządziły idee rewolucyjne i romantyczne.


 

Wiemy, że w roku 1783 Akademia Berlińska poddała konkursowi niniejsze zagadnienie, którego pomysłodawcą był Mérian, z pochodzenia zresztą Bazylejczyk języka niemieckiego: „Co stanowi o uniwersalności języka francuskiego? Czy należy przypuszczać, iż zachowa on tę prerogatywę?”. Wiemy również, że konkurs wygrał Rivarol a jego afirmatywna przemowa zdobyła sławę. Zapominamy jednak (a przypomniał nam o tym p. Maurice Pelisson w swoim artykule zMercure de France), że razem z Rivarolem wyróżnienie otrzymał pewien Wirtemberczyk. Otóż ów laureat, nazwiskiem Schwab, poszedł w ślady Rivarola i odpowiedział zgodnie z oczekiwaniami Akademii Berlińskiej. Uniwersalność języka francuskiego wynika z jego wielkich zalet, galanterii, kultury i wszystko zdaje się wzywać do tego, aby zachował on nadal swoją zasłużoną pozycję. Język francuski, mówił Schwab, jest i powinien pozostać językiem ludzi cywilizowanych. Według niego wszystkie inne języki są jedynie dialektami. Żaden nie może rywalizować z francuszczyzną, żaden nie posiada tych „zaraźliwych zalet”, ponieważ język francuski wyraża coś wyższego, co Schwab nazywa „francuską uprzejmością” i definiuje w następujący sposób:


 

Ta uprzejmość jest złotym środkiem między nieśmiałością a niepohamowaną zuchwałością; zatrzymuje wybuchy aspołecznych pasji; dzięki niej niewygodne prawdy, których niepodobna przemilczeć, brzmią mniej gorzko; pochwały są pełne gracji i delikatności; dobrze oddaje zarówno usługi oddane przyjaciołom jak i ulgę sprawioną własnemu sercu; zbliża do siebie wszystkie stany społeczne i w jakiś sposób przywraca pierwotną równość między ludźmi. Jednym słowem, jest to najpiękniejszy kwiat ludzkości i niesie za sobą zawsze jakąś dobroć ducha.”


 

I tak nasz wirtemberski apologeta wieńczył swoją mowę, przepowiadając odwrotne losy swojemu i naszemu językowi: „język niemiecki nie może i nie stanie się nigdy uniwersalnym narzędziem komunikacji Europejczyków, a my nie tylko nie powinniśmy być zazdrośni o hegemonię francuskiego, ale powinniśmy dążyć do tego, aby stał się on uniwersalny.” Bazylejczyk Mérian dodawał do tych rozważań:


 

Akademie nie przynależą żadnemu konkretnemu krajowi, lecz wszystkim: podobnie jak nauki, które głoszą, i prawdy, które przekazują. Powinny zatem mówić językiem zrozumiałym dla wszystkich narodów a język niemiecki nie jest takim w żadnej mierze. Leibniz nie odważył się uczynić go językiem towarzystwa naukowego utworzonego pod egidą króla jeszcze przed naszym. Ten wielki człowiek nie posługiwał się nim również w żadnym ważnym celu. To po francusku wyłożył swoje największe osiągnięcia fizyczne i geometryczne, po francusku pisał traktaty filozoficzne i publikował je, aby wypełniły ziemię sławą jego imienia.”


 

Tak to właśnie wypowiadają się w roku 1784 sławy intelektualne języka niemieckiego. Słusznie idą za przykładem Leibniza. Leibniz przewidział, że różnorodność językowa może stać się bolączką współczesnej nauki. Wiedział, że, wraz z zaprzestaniem używania języka łacińskiego, nauka i cywilizacja narażały się na niebezpieczeństwa. Uważał za inwolucję fakt, iż ludzie wyrażali w różnych językach prawdy ogólne o znaczeniu uniwersalnym. To dlatego chciał, aby na miejsce łaciny wszedł francuski i zaczął pełnić funkcję języka wiedzy. Gdyby tamten stan ducha przetrwał, gdyby Schwab i Mérian (a także sam Fryderyk Wielki, który ledwo mówił po niemiecku) zdołali narzucić swoją argumentację, współcześni naukowcy nie musieliby wymyślać ubogiego języka o nazwieEsperanto.


 

Ale ten stan ducha nie przetrwał. Pół wieku po konkursie Akademii Berlińskiej, mowa nasza przynosiła w Niemczech hańbę. WParergach i Paralipomenach, których fragmenty dotyczące stylu i języka zostały przetłumaczone przez p. Dietricha, znajdziemy gwałtowną stronicę, gdzie Schopenhauer, tak dobrze znający nasz język i naszą literaturę, traktuje język francuski w taki oto sposób:


 

Ten najnędzniejszy z żargonów romańskich, ta okropna mutylacja łacińskich słów, ten język, który powinien żywić nabożną cześć w stosunku do swojej starszej siostry, znacznie bardziej szlachetnej od siebie, czyli do języka włoskiego; ten język, którego osobliwą cechą jest obrzydliwa nosowatość:en, on, un, podobnie jak spazmatyczny i wstrętny akcent na końcową sylabę, podczas gdy inne języki akcentują łagodnie na przedostatnią, ten język pozbawiony metrum a posiadający jedynie rym – i to najczęściej nadéluban, co wyklucza formę poetyckę – ten nędzny język.”


 

Któż mógłby podyktować Schopenhauerowi tę litanię zniewag? Skąd wzięło się to, że „nędznym żargonem” nazywa język, którym z wyboru i upodobania posługiwali się Leibniz i Fryderyk Wielki? Skąd tak wielka sprzeczność między poglądami akademików berlińskich z 1784 roku i filozofa w roku 1850?


 

Bez wątpienia w ciągu tego czasu wzbogaciła się literatura niemiecka. Miała wtedy Goethego i Schillera. Ale Niemcy XVIII wieku miały przecież Lessinga. Prawdziwa przyczyna leży gdzie indziej. Leży w wielkim ruchu nacjonalistyczno-niepodległościowym spowodowanym przez szaleństwo hegemonii napoleońskiej. Jest skutkiem Lipska i Waterloo oraz katastrofy upadającego Cesarstwa. Tłumaczy się inwazją Francji przez koalicjantów i dwukrotną okupacją Paryża. Wyraźnie widać tutaj szkody wyrządzone nam przez Rewolucję. Wcale nie niosąc na swoich skrzydłach francuskości, idee roku 1789 zadały nam śmiertelny cios. Nie tylko że Napoleon pozostawił Francję mniejszą niż była. Nie wystarczyło mu uszczuplenie jej granic fizycznych. Należy dodać, że wartości, które ze sobą niósł, ograniczyły zasięg Francji duchowej i zaszkodziły w ten sposób ludzkości oraz cywilizacji.


 

Aneks do książki Jacques'a Bainville'a pt:Bismarck, Editions du Siècle, Paris 1932


 

Skoro nie mogę kontrolować rzeczywistości, to przynajmniej sobie ponarzekam ;).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura