BugajskiLukasz BugajskiLukasz
449
BLOG

Nowa zimna wojna – możliwy spektakl trzech aktorów?

BugajskiLukasz BugajskiLukasz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 3


„Człowiek jest nieszczęśliwy tylko dlatego, że nie wie, iż może być szczęśliwy”. Fiodor Dostojewski, Biesy


To pewne, że świat po pandemii koronawirusa będzie wyglądał inaczej. Już teraz, pomimo wczesnej fazy kryzysu, można zaobserwować przyspieszenie geopolitycznych procesów. Zmiany zachodzą właściwie na naszych oczach i choć próba przewidzenia sytuacji nawet o kilka tygodni przypomina wróżenie z fusów, to można dostrzec pewną długodystansową tendencję. Świat ponownie dąży do modelu, w którym scena geopolityczna zostaje zawłaszczona przez dwóch głównych aktorów. Tym razem naprzeciw Stanów Zjednoczonych stają Chiny. Nasuwa się pytanie: „Co wobec tego z Rosją?”.

Wydać by się mogło, że wobec takiego obrotu spraw część rosyjskich elit poczuła ulgę – w końcu to na Pekinie, a nie na Moskwie, skupi się wywiadowcza soczewka Waszyngtonu. Nic bardziej mylnego. Stany Zjednoczone nie tylko nie odpuszczą Rosji. Mają pełną świadomość, że rywalizacja z Chinami z czasem będzie przybierać na tempie. To idealny moment, by maksymalnie osłabić Rosję, a następnie przerzucić wszystkie siły na front nowej „zimnej wojny”.

Więc co z tą Rosją? Czy w ciągu kilkunastu lat całkowicie wypadnie z gry toczącej się na planszy globalnej polityki? Choć trudno to sobie wyobrazić, istnieje takie ryzyko. Aby uniknąć wchłonięcia przez chińską strefę wpływów, Rosja powinna dążyć do takiego ukształtowania układu sił, aby opierał się on nie na dwóch biegunach, lecz na tercecie państw.

Jedynym rozwiązaniem jest dla Moskwy zacieśnianie stosunków z Pekinem, co zagwarantuje Rosji solidną pozycję nawet w przypadku pogorszenia stosunków z Zachodem. Rosyjsko-chińska współpraca opiera się bowiem nie tylko na obecność wspólnego rywala w postaci Stanów Zjednoczonych. To także relacja zbudowana na wzajemnych korzyściach i suwerennej równości, utrzymywana w duchu niezawodnej, gwarantującej elastyczność zasady: „nigdy przeciwko sobie, nie zawsze ze sobą”.

Pandemia koronowirusa wystawiła na próbę stosunki chińsko-rosyjskie. Zarówno w przypadku Moskwy, jak i Pekinu górę wzięły obawy o bezpieczeństwo narodowe. Oba państwa zamknęły granice bez wcześniejszych konsultacji. Doszło do kilku zgrzytów: Chiny wyraziły niezadowolenie z powodu traktowania chińskich obywateli przebywających w Rosji, a Rosjanie skarżyli się, że Chińczycy nie udostępnili im kompleksowych informacji na temat wirusa.

Ostatecznie jednak napięcie udało się rozładować. Rosyjskie media chwaliły chiński model reakcji na pandemię. Oba państwa wysłały sobie także wzajemnie symboliczną pomoc humanitarną w postaci materiałów oraz zespołów medycznych.

Klin pomiędzy Rosję i Chiny próbowały wbić Stany Zjednoczone, które obwiniają Chiny o wybuch epidemii i żądają wszczęcia międzynarodowego śledztwa. Rosyjscy urzędnicy w kurtuazyjnym geście potępili „upolitycznienie” sprawy przez Amerykanów. Władimir Putin popełniłby wielki błąd, gdyby połknął haczyk Donalda Trumpa i przyjął antychińską narrację, ryzykując pogorszeniem stosunków z sąsiadującym mocarstwem.

Moskiewska administracja nie może także doprowadzić do sytuacji, w której współpraca rosyjsko-chińska miałaby się opierać wyłącznie na socjuszu militarnym. Jest to rozwiązanie uzasadnione jedynie w przypadku, w którym miałoby dojść do amerykańskiej inwazji na oba kraje. Na taki scenariusz się jednak nie zanosi. Tym bardziej Rosja powinna skorzystać z wielowektorowych chińskich modeli gospodarczych – dostosować się do rzeczywistości XXI wieku, w której nie ma miejsca na sny o potędze militarnej ani na unoszenie się honorem.

Czy kapitał ma narodowość? Wydaje się, że mimo wszystko ma, co nie zmienia faktu, że wymaga także otwartości. I to kolejna rzecz, której Rosjanie mogą nauczyć się od Chińczyków. Warto bowiem zaznaczyć, że Chiny nie przyłączyły się do amerykańskich sankcji nałożonych na Rosję. Robią interesy z każdym – i świetnie na tym wychodzą.

Dywersyfikacja ekonomiczna byłaby dla Rosji możliwa do uzyskania także poprzez wyciągnięcie dłoni do innych – również mniejszych – graczy na scenie geopolitycznej. Naturalnym kierunkiem wydaje się Europa. Na przykład Niemcy, które najlepiej w Europie poradziły sobie z kryzysem i umocniły pozycję w Unii Europejskiej. Rosyjsko-niemiecka współpraca nie może jednak zakładać wykluczenia państw Europy Wschodniej. Niemcy nie zaryzykują jedności UE.

Kolejny potencjalny partner to Francja. Współpracę francusko-rosyjską mogłoby rozpocząć porozumienie w kwestii ustabilizowania sytuacji na Bliskim Wschodzie oraz w Afryce Północnej. Rosja mogłaby w dalszej perspektywie wypracować kolejne porozumienia z partnerami europejskimi: z Włochami w sprawie Libii czy z krajami skandynawskimi w sprawie Arktyki. Wymagałoby to jednak złagodzenia polityki zagranicznej. Zwrot w relacjach europejsko-rosyjskich byłby w stanie dokonać nowego otwarcia. Co w ramach niego? Może próba szczerego rozwiązania konfliktu z Ukrainą? 

Rosja podjęła próby nawiązania dialogu z Europą. Były one jednak niewystarczające. Za przykład można podać pomoc humanitarną udzieloną Włochom, którzy od razu podali w wątpliwość szczerość gestu Rosjan. Sugerowano, że pomoc miała charakter pokazowy, a w jednym z włoskich dzienników miało dojść do insynuacji zakładającej istnienie „drugiego dna” operacji polegającej na wysłaniu do Włoch wojskowych Iljuszynów.

Tego typu kurtuazyjne działania nie przyniosą efektu, dopóki Rosja nie dokona zmiany strategii polityki zagranicznej i nie zaprzestanie prób destabilizacji Unii Europejskiej oraz Sojuszu Północnoatlantyckiego. Dopiero wówczas będzie można mówić o perspektywie naprawy zaniedbanych relacji rosyjsko-europejskich – a nawet wówczas będzie do proces długofalowy, w ramach którego żadna ze stron nie obdarzy się z miejsca wzajemnym zaufaniem.

To ostatni dzwonek dla Rosji, by wybudzić się z „zimnowojennego snu” i wykazać wolę współpracy z Europą. Do czego bowiem Moskwie przydadzą się wpływy wywiadowcze czy nawet możliwości operacyjnych ingerencji w procesy polityczne zachodnich państw, skoro będzie to okupione kosztem potężnej recesji i alienacji ekonomicznej?

Jeszcze innym ciekawym rozwiązaniem jest dla Rosji kierunek japoński, domykający trójkąt gospodarczy Europa–Rosja–Japonia. Nasilający się powoli konflikt między Rosją a Stanami Zjednoczonymi doprowadził obecnie do zahamowania obiecującego niegdyś procesu normalizacji stosunków na linii Moskwa–Tokio. Obecny premier Japonii, Shinzo Abe, to entuzjasta zbliżenia japońsko-rosyjskiego. Choć rządzi Krajem Kwitnącej Wiśni już ósmy rok, nie pozostanie u władzy wiecznie, a jego następcy mogą nie być tak otwarci na porozumienie z Rosją.

Oczywiście Rosja i Japonia także posiadają niedomknięte wątki terytorialne. Sztandarowym przykładem jest spór o Wyspy Kurylskie. W ramach ostatnich, prowadzonych niemal 15 lat temu negocjacji rząd Japonii odrzucił propozycję sprzedaży wysp zaoferowaną przez Władimira Putina. Czy jednak warto przywiązywać wagę do pozbawionego znaczenia strategicznego sporu terytorialnego, którego początek sięga przełomu XVIII i XIX wieku?

Wyzwaniem dla Rosji w kolejnych latach nie jest przetrwanie konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi, ale utrzymanie równowagi z Chinami. Moskwa musi zadbać o zachowanie pełnej suwerenności wobec Pekinu, a także skorzystać z okazji do przewartościowania stosunków z państwami Europy oraz pozostałymi partnerami.

Ekspert ds. Bezpieczeństwa. Były obserwator przy misji ISAF w Afganistanie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka