Było to 5 lat temu. Pracowałem w Norwegii. Eleganckie biuro z widokiem fiord. Punktualnie o 12 Skandynawowie wylegają na obiad. Łosoś, sery, krewetki... Siedzę przy stole z Hindusem z mojego działu. Elegancki, wykształcony człowiek.
- Moi rodzice to nauczyciele - opowiadał - nie byli przez wielu lubiani gdyż ojciec uczył dzieci spoza kasty, ale dzięki temu miał wielu przyjaciół. Obecnie dobrze sobie radzą, dociągnęli sobie wodociąg z północy i mają dobrze prosperujące gospodarstwo.
- Jak to wodociąg? - pytam.
- A bo mieszkają na południu Indii. Rzeki tam wysychają i wielu ludzi musi chodzić wiele kilometrów po wodę na północ. Można też sobie kogoś wynająć żeby przyniósł wodę. A ci bogatsi pobudowali wodociągi.
Chwilę porozmawialiśmy na ten temat. Zapaliła mi się czerwona lampka. Gęsto zaludnione południe Indii wykonuje ruchy migracyjne na północ. Dodajmy że mowa jest o dziesiątkach milionów ludzi.
Kilka dni temu - popularna stacja radiowa. Młoda dziewczyna z Polskiej Akcji Humanitarnej. Starają się budować studnie w Sudanie i opracować system zatrzymywania wody z rzek. Rzeki przestały dostarczać wodę przez cały rok a stały się rzekami czasowymi. Wiele osób próbuje migrować na północ. Wybierają bardzo ryzykowną ścieżkę gdyż z Sudanu nie da się uciec w wiele miejsc. Ścieżki uchodźców wiodą przez ogarnięty wojną Jemen. Ciekawe czy wiedzą w jakie następne piekło się udają.
Pani spokojnie podaje liczby które jeżą włos na głowie. Szacujemy że w najbliższym czasie nawet miliard ludzi znajdzie się na obszarach gdzie nie będzie można nadal uprawiać roli i podejmą oni próby migracji na północ.
Miliard.
Jaką odpowiedź przygotuje na to Północ? Próby naturalizacji, obozy przejściowe, będziemy strzelać? Będziemy jak Rzym opłacać jednych "barbarzyńców" by bronili nas przed innymi? - Co dzieje się obecnie.
Świat niedługo się zmieni i nie mamy pomysłu jak na to odpowiedzieć.
