Łukasz Stefaniak Łukasz Stefaniak
313
BLOG

Naznaczony - pierwsza taka produkcja w Polsce

Łukasz Stefaniak Łukasz Stefaniak Kultura Obserwuj notkę 7

Wczoraj telewizja TVN wyemitowała ostatni odcinek serialu "Naznaczony", który miał być hitem jesiennej ramówki. Jakiś czas temu zamieściłem recenzję filmu "Dystrykt 9". Otrzymywał on zróżnicowane i bardzo skrajne opinie. W przypadku "Naznaczonego" jest podobnie, choć to oczywiście inny gatunek.

Serial skupia się na postaci Tadeusza Krala, który wiedzie szczęśliwe życie rodzinne do momentu pojawienia się tajemniczego Nieznajomego. Postać ubrana na czarno roztacza wokół siebie atmosferę tajemniczości. Już po krótkim okresie czasu widz otrzymuje jasny przekaz, że Nieznajomy nie jest istotą, która pochodzi z tego świata. Jest emanacją zła, negatywnych emocji, które wypływają z czynów ludzkich. Tajemnicza postać manipuluje bohaterami serialu, doprowadzając w ten sposób do śmierci osób, które mogą, ale nie muszą (w zależności od przyjętej interpretacji) zasługiwać na śmierć za to, co zrobiły w przeszłości. Z tej koncepcji wyłania się rewelacyjny pomysł na serial, który właściwie zrealizowany miałby gwarancję odniesienia sukcesu. Gatunek jest ciężki do jednoznacznego określenia. Mamy do czynienia z mieszanką thrillera fantasy, dramatu, kryminału i sensacji. Czy polska ekipa nie mająca doświadczenia w realizacji podobnych produkcji była w stanie podołać temu zadaniu?

Odpowiedź na powyższe pytanie poznali oczywiście wszyscy, którzy oglądali ten serial. Przy czym czy będzie to odpowiedź prawdziwa, czy też zafałszowana zależy od tego, ile tak naprawdę odcinków widzieli oraz tego, które to były odcinki. Najpełniejszy obraz mają osoby mające przyjemność zapoznać się z wszystkimi trzynastoma. Można z tego wysnuć wniosek, że produkcja TVN była nierówna. Tak faktycznie było. Istniały pewne dysproporcje pomiędzy poszczególnymi odcinkami. Jednak w serialach jest to praktycznie nieuniknione.

Konstrukcja "Naznaczonego" jest dosyć ciekawa. Każdy odcinek jest jednocześnie odrębną całością, jak i spoiwem z pozostałymi. W kolejnych częściach poznajemy nowych bohaterów, których wątki nie wiążą się w większości z głównym i wyjaśniają się jeszcze w tym samym odcinku. Tym, co łączy wszystkie jest wątek Tadeusza Kralla, którego finał poznajemy dopiero w ostatnim epizodzie. Jak już wspomniałem nie wszystkie części trzymają równy poziom. W moim odczuciu najgorzej (co nie znaczy, że źle, jak na polską produkcję) było na początku. Być może wynika to po części z konieczności wczucia się w klimat. Wielu zrezygnowało juz po pierwszym odcinku, w którym scenariusz faktycznie nieco szwankował. Wyraźny skok można zauważyć już w drugim, ale dopiero czwarty przynosi naprawdę drastyczną poprawę. To, co znacząco wpłynęło na odbiór kolejnych odcinków to pogłębienie atmosfery tajemniczości. Wyczuwalny jest też nastrój beznadziei i niemocy wobec siły Nieznajomego oraz zaskakujących zbiegów okoliczności. Zmniejszono także nieco tempo wydarzeń, co zdecydowanie poprawia klimat. Ogólnie w przypadku tego serialu im coś wolniej się toczy (ale bynajmniej nie przynudza!) tym lepiej. Niestety ostatni odcinek rozczarowuje. Niebagatelny wpływ na to miało zdecydowane przyspieszenie akcji i przez to potraktowanie niektórych elementów po macoszemu. Zrujnowało to klimat. Odniosłem wrażenie jakby scenariusz był napisany na kilka odcinków więcej niż ostatecznie zdecydowano zrealizować i przez to dokonano cięć. Przydałby się zdecydowanie jeden, dwa odcinki więcej, które skupiłyby się tylko i wyłącznie na wątku Tadeusza Kralla. Pozwoliłoby to utrzymać odpowiedni nastrój do samego końca. Liczyłem też na nieco inny finał pod względem zakończenia fabuły... Na nierówność poszczególnych odcinków wpływ ma zapewne także fakt, że serial miał aż dziewięciu reżyserów, który realizowali poszczególne odcinki na zmianę.

"Naznaczony" ma świetną obsadę aktorską. W roli Tadeusza Kralla wystąpił Piotr Adamczyk, w roli jego żony Mileny - Anna Dereszowska, zaś córki Natalii - Julia Wróblewska. W Nieznajomego wcielił się Arkadiusz Bazak. Ponadto w każdym odcinku pojawiają się nowi bohaterowie, których grają m.in. Daniel Olbrychski, Piotr Polk, Borys Szyc, czy Krzysztof Respondek. Gra aktorska stoi na najwyższym poziomie. Nie ma mowy o jakiejkolwiek fuszerce.

Przed emisją zapowiadano efekty specjalne, których nie było jeszcze w żadnej polskiej produkcji. Takie efekty faktycznie były, choć nie za dużo. Najwięcej zaprezentowano w pierwszym odcinku. I te stały na najwyższym poziomie. Ciężko im cokolwiek zarzucić. Scena tonącego statku w czasie burzy naprawdę może robić wrażenie. W kolejnych odcinkach efekty specjalne były raczej subtelne, mało zauważalne i paradoksalnie wyszło to serialowi na dobre. W ostatniej części pomimo tego, że liczba zauważalnych efektów była spora, to odniosłem wrażenie, że nie były one do końca dopracowane. Czyżby zabrakło środków pod sam koniec? Za to muzyka zdecydowanie rekompensuje te niedoskonałości. Świetna, idealnie wpasowująca się w klimat, nastrojowa, czasami bardzo nietypowa. Doskonale nadawałaby się do sesji w papierowe RPG.

Sama fabuła także nie obyła się bez kilku niedoskonałości. Wątek z Agencją Rządową moim zdaniem nieco kłóci się z atmosferą całego serialu. Strasznie pobieżnie potraktowano wątek znaków mocy. Aż prosi się o jego rozbudowanie. Można znaleźć też kilka naciąganych elementów nawet, jak na serial fantasy. Produkcja jednak zasługuje na wyrozumiałość. To gatunek dopiero raczkujący w Polsce. Wymaga on także pokaźnego budżetu.

"Naznaczony" na pewno nie jest serialem dla wszystkich. Niektórych odstraszy już sam fakt, że mają w nim miejsce zjawiska paranormalne. Posiada bogatą symbolikę, której mniej wyrafinowana publiczność może zwyczajnie nie dostrzec.  To, co zasługuje na pochwałę, to dowolność interpretacji, która występuje w wielu fragmentach. Sami możemy zinterpretować kim dokładnie jest tajemniczy Nieznajomy, co dokładnie robi z ciałami zabitych. Twórcy pozostawili nam tutaj dowolność.

Podsumowując "Naznaczony" jest jednym z lepszych polskich seriali w ostatnim czasie. Porównując go z innymi współczesnymi produkcjami w naszym kraju, trzyma dosyć wysoki poziom. Kpiną jest natomiast tekst, który ukazał się na stronie "Newsweeka" zaledwie po emisji pierwszego odcinka. Autor wydał werdykt o jakości "książki" na podstawie "okładki". Owszem, serial nie dorównuje pierwszym odcinkom takich produkcji, jak "Z archiwum X", ale niech autor artykułu pan Robert Ziębiński wskaże polską alternatywę. Produkcję TVN należy chwalić choćby za to, że zdecydowano się podjąć inicjatywę na niezbadanym wcześniej gruncie w Polsce, a że przy okazji inicjatywa ta stoi na dosyć dobrym poziomie to dodatkowe plusy. W końcu pojawiło się coś nowego, coś odrębnego, co wyłamuje się ze schematu taśmowego wypuszczania polskich telenowel i komedii romatycznych.

Twitter: http://twitter.com/lukaszstefaniak E-mail: l.stefaniak@wp.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Kultura