Źródło: KPRP
Źródło: KPRP
Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
1683
BLOG

Słychać wycie? Znakomicie!

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Prezydent Obserwuj temat Obserwuj notkę 39
Ukraińska nomen omen kosa trafiła w końcu na kamień po ponad trzech latach traktowania Polski jak przybiegającego na każde wezwanie chłopaczka na posyłki, którego po wykonaniu zadania można z pogardą kopnąć w tyłek. Trzeba liczyć, że kamień pozostanie niewzruszony.

Gdybym chciał dosadnie i – przyznaję – nieco prymitywnie skomentować reakcje po wecie pana prezydenta do nowelizacji specustawy o pomocy obywatelom Ukrainy (przypomnę, że miała ona przedłużać obowiązywanie jej kluczowych regulacji, w tym dostępu do korzyści socjalnych, do 4 kwietnia przyszłego roku), to napisałbym: „Słychać wycie? Znakomicie!”.

Na tym jednak nie można poprzestać. Trzeba zdekonstruować histeryczne oburzenie, które wylewa się nie tylko z kręgów obozu władzy, który wszak w komplecie głosował za nowelizacją, ale również z kręgów orbitujących gdzieś wokół PiS, a wciąż zaczadzonych wizją polsko-ukraińskiego braterstwa.

Od razu zaznaczam, że nie zamierzam tutaj zajmować się skrajnie prymitywnymi i budzącymi już tylko ziewanie komentarzami nie najostrzejszych kredek w piórniku, takich jak pani Kamila Gasiuk-Pihowicz i inni równie wybitni myśliciele, zgodnie z którymi pan prezydent wykonuje polecenia Władimira Putina. Trzymajmy jednak pewien poziom.

Ci nieco bardziej wysublimowani krytycy decyzji pana prezydenta wieszczą katastrofę. W jakimś sensie można im nawet przyznać rację: dla Ukraińców cieszących się w Polsce uprawnieniami szerszymi niż w jakimkolwiek innym kraju przyjmującym ukraińskich uchodźców brak uregulowania ich statusu po 30 września, gdy skończy działać obecna ustawa, będzie trzęsieniem ziemi. Osoby te nie stracą oczywiście prawa pobytu w Polsce, bo to gwarantowane jest przez uruchomioną po napaści Rosji na Ukrainę unijną dyrektywę (rozporządzenie wykonawcze Rady UE 2022/382 w powiązaniu z dyrektywą 2001/55/WE), natomiast stracą wszystkie specjalne uprawnienia, wykraczające poza minimalny poziom. To oznacza między innymi, że niemożliwe będzie pasożytowanie na polskim systemie ochrony zdrowia przez Ukraińców przyjeżdżających do Polski tylko w dwóch celach: co 30 dni, aby nie stracić statusu uchodźcy i po to, aby korzystać ze świadczeń medycznych. To są właśnie osoby, które miał na myśli pan prezydent, podejmując decyzję w sprawie weta.

Jednak weto pana Karola Nawrockiego jest skutkiem polityki, jaką prowadził najpierw rząd pana Morawieckiego, potem rząd pana Tuska. Od samego początku zakres świadczeń, jaki przysługiwał Ukraińcom, budził kontrowersje, a po pewnym czasie stał się przyczyną rosnącej do nich niechęci. Przed tym efektem ostrzegałem od samego początku. W marcu 2022 r. krytykowałem właśnie w Salonie24 symboliczne w tym wymiarze „przekazanie” ukraińskim uchodźcom do użytkowania 650 mieszkań w Krakowie, Dębicy i Mińsku Mazowieckim przez PFR Development (spółkę córkę państwowego Polskiego Funduszu Rozwoju, kierowanego wtedy przez pana Pawła Borysa). Przekazanie miało być czasowe, na pół roku. Rzecz w tym, że nastąpiło tuż przed tym, jak do mieszkań mieli się wprowadzić Polacy. Pisałem już wtedy, że jest to przykład działania, którego ostatecznym skutkiem będzie wzbudzenie złych emocji wobec ukraińskich uchodźców. Przez kolejne kilkanaście miesięcy, aż do końca sprawowania władzy, PiS nie zrobiło literalnie nic, żeby uprawnienia Ukraińców stopniowo ograniczać i sprowadzić je do rozsądnego poziomu. Skutek znów był łatwy do przewidzenia: odbijająca się w badaniach, narastająca niechęć wobec naszych gości (że użyję określenia, po jakie sięgnął pan prezydent ogłaszając swoją decyzję, podkreślając zarazem w elegancki sposób ich status w naszym kraju).

Oczywiście rząd pana Donalda Tuska również nie zamierzał nic z tą sprawą robić, choć przecież kandydat KO na prezydenta planował i zapowiadał dokładnie to, co właśnie zrealizował pan prezydent Nawrocki – ograniczenie prawa przynajmniej do świadczenia 800 plus do Ukraińców w Polsce odprowadzających podatki. Dzisiaj politycy KO, atakując pana Nawrockiego, jakoś zapominają o kampanijnej zapowiedzi pana Trzaskowskiego, chyba że przyjmują za oczywistość, że nie zostałaby ona zrealizowana.

Jeśli zatem do kogoś można mieć pretensję o to, że status Ukraińców w Polsce zawisł na włosku, to jedynie do dwóch poprzednich rządów, które nie zredukowały go do bardziej akceptowalnej postaci w stopniowy sposób, nie zaś do pana prezydenta. Zasada, że dostęp do świadczeń mają tylko ci, którzy podejmują w naszym kraju pracę i w ten sposób dokładają się do budżetu, wydaje się minimalną akceptowalną granicą (aczkolwiek wiem, że wiele osób uważa, że droga do świadczeń takich jak 800 plus powinna być w ogóle zamknięta dla cudzoziemców – i przyznaję, że stoją za tym poważne argumenty, choć w tym momencie nie kruszyłbym o to kopii).

Niezmiennie pojawia się argument, że Ukraińcy wnoszą do naszej gospodarki bardzo wiele w podatkach, składkach i odsetku PKB. To argument fałszywy i obłudny. Dane na temat wkładu podatkowego Ukraińców podawałem wielokrotnie – nie tylko uchodźców, ale w ogóle obywateli Ukrainy, bo Ministerstwo Finansów nie jest w stanie poczynić tu rozróżnienia, zatem wkład samych uchodźców, osób przybyłych po 24 lutego 2022 r., jest niższy niż podawane liczby. Przypomnę: PIT oraz VAT kasowy w roku 2022 to odpowiednio 801,5 mln zł oraz 260,4 mln zł; w roku 2023 – 997,4 mln zł i 492,5 mln zł; w roku 2024 – 1,6 mld zł oraz 800,6 mln zł. Jak widać, są to sumy w skali budżetu niemal pomijalne.

Do tego często dodaje się wpłacone składki. Odprowadza je niespełna 800 tys. Ukraińców i stanowią około 5 proc. wpływów Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Szacunki Banku Gospodarstwa Krajowego mówią, że łącznie – podatki plus składki – Ukraińcy w 2024 r. odprowadzili do polskiego budżetu 15,2 mld zł. Jeżeli odejmiemy od tego podatki, otrzymamy niecałe 13 mld zł składek. Z tego finansowane jest między innymi leczenie obywateli Ukrainy, którzy mają również prawo do leków refundowanych. Ostatnie dane, jakie można znaleźć na temat kosztów dla polskiego systemu ochrony zdrowia, dotyczą roku 2022 i nie uwzględniały kosztów lekarstw. O dane do roku 2024 zwróciłem się do Ministerstwa Zdrowia i czekam na odpowiedź. Ważne jest natomiast, aby rozumieć, że wpłacane składki nie są prezentem dla Polski. Są opłatą za przysługujące świadczenia (do których niestety prawo mają również Ukraińcy niepłacący składek, którzy przybyli do Polski po 24 lutego 2022 r.).

Podobnie obłudny jest argument o tym, ile to Ukraińcy wytwarzają polskiego PKB. Podawany odsetek jest różny – od 2,4 (według BGK) do 2,7 proc. Jednak, podobnie jak w przypadku składek, nie jest to prezent dla Polski. Te osoby tutaj żyją, czyli korzystają z polskiej infrastruktury, usług publicznych, ochrony zdrowia, z ochrony polskiej policji. To generuje koszty. A jeżeli do tego doliczymy koszty społeczne – a takim bez wątpienia jest kształtowanie się spójnej i w ograniczonym stopniu zdolnej do integracji bardzo licznej mniejszości etnicznej, pod pewnymi względami problematycznej – to rachunek bynajmniej nie wychodzi jednoznacznie na plus.

Zestawmy to z podawanym przez Kiloński Instytut Gospodarki Światowej kosztem, jaki Polska poniosła na rzecz uchodźców od początku wojny. Jest to (według najnowszego zestawienia z czerwca) 29,3 mld euro, czyli około 125 mld zł.

Pojawiają się także argumenty o zaprzestaniu opłacania przez Polskę systemu Starlink dla Ukrainy, o ile nie zostanie przedłużona specustawa. Ta forma pomocy ma być podobno podtrzymana w prezydenckim projekcie. Jeśli faktycznie tak by było, byłby to oczywiście błąd. Ukraina powinna za swoją łączność płacić – chyba że w zamian za nasz wkład będzie w stanie zaoferować nam coś konkretnego. Na przykład ograniczenie korzystania przez ukraiński sektor transportowy z nieograniczonego prawa do pracy w UE, co podkopuje polskich przewoźników. Zostawmy na boku łzawe lamenty zinfantylniałych komentatorów twierdzących, że bez opłacania tej usługi przez Polskę Ukrainy natychmiast przegra wojnę – bo ten tani emocjonalny szantaż zgrał się już dokumentnie.

W swoim stosunku do partnerów okazujących uległość i słabość Ukraińcy są tradycyjnie aroganccy i bezczelni. Przejawy tej bezczelności widać choćby w zapowiedzi reakcji – nie wiadomo, jakiej – gdyby w Polsce penalizowane być zaczęły symbole banderowskie. To charakterystyczne: ukraińskie państwo, które już jawnie i oficjalnie odwołuje się do ideologii skrajnego nacjonalizmu, reprezentowanej historycznie przez OUN, broni prawa do epatowania symboliką tejże ideologii w kraju, którego obywatele byli bestialsko mordowani pod tymi właśnie symbolami. To bardzo wiele mówi o współczesnej Ukrainie.

Wygląda na to – przynajmniej na razie – że ukraińska nomen omen kosa trafiła w końcu na kamień po ponad trzech latach traktowania Polski jak przybiegającego na każde wezwanie chłopaczka na posyłki, którego po wykonaniu zadania można z pogardą kopnąć w tyłek. Trzeba liczyć, że kamień pozostanie niewzruszony.


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj39 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (39)

Inne tematy w dziale Polityka