W przepastnych archiwach IPN zachowały się przeróżne materiały o metodach działania Służby Bezpieczeństwa. W powszechnej opinii podstawową metodą pozyskiwania do współpracy stanowił szantaż. Po lekturze wielu udostępnionych teczek stwierdzam, że dotyczy to raczej czasów bierutowskich. W latach panowania Gomułki czy Gierka stosowano ją wyjątkowo, a znakomitą większość werbunków oparto na osobistych przysługach z paszportem na pierwszym miejscu. Dlatego zaprezentuję Czytelnikom bardzo rzadki dokument o próbie pozyskania na osobowe źródło informacji szantażem czy raczej przy użyciu materiałów kompromitujących. Według zachowanej notatki służbowej z 4.01.1971 r. funkcjonariusz stołecznej SB por. Stanisław Stykowski przeprowadził w tym dniu rozmowę operacyjną z Józefem R. Wyjaśniam, że SB prowadziła działania „zabezpieczające” w środowisku Józefa R. od kilkunastu lat, ale nigdy wcześniej nie doszło do żadnych rozmów z nim samym. Funkcjonariusze sami wybierali moment do rozmowy tak, aby mieć bezwzględną przewagę nad rozmówcą. W tym przypadku przewagę dawały sprawy rodzinne: „Podstawą do rozmowy było zatrzymanie syna R[...] Krzysztofa za podrobienie i posługiwanie się studencką legitymacją.” Rozumiem to tak, że na Komendzie miły pan w cywilnym ubraniu chciał porozmawiać z ojcem zatrzymanego, a ci w mundurach nie chcieli. W rzeczywistości dyżurny SB pilnował spraw milicyjnych na tyle, aby w sytuacji sprzyjającej werbunkowi, natychmiast powiadomić „opiekuna” - oficera operacyjnego wyznaczonego do zabezpieczenia tego środowiska. „Opiekun” zwykle stawiał się błyskawicznie i już z rozeznaniem sytuacji, o czym świadczy treść teczki jednego z profesorów ASP. Józef R. musiał opowiedzieć oficerowi, czym się zajmuje, bo Stykowski udawał nieznajomość jego zawodu. Dalszy ciąg relacji nie pozostawia wiele do domysłu. Stykowski relacjonował: „Oświadczyłem również, że stawiam go w korzystnej sytuacji proponując rolę konsultanta, gdyż są możliwości w ulgowym potraktowaniu syna. W innym wypadku zostanie poderwana jego opinia, ponieważ organa milicji powiadomią szkołę, do której syn uczęszcza.” Powiedział także, że sprawa może zaważyć na dalszej pracy Józefa R., bo z reguły zawiadamiana jest Rada Adwokacka. Zaznaczył, że nie jest to pogróżka tylko informacja o procedurze w takich przypadkach. Józef R. tłumaczył swoją nieprzydatność brakiem wiadomości, brakiem obycia z tematem, ale ostatecznie wykręcił się podaniem nazwiska osoby, bardziej nadającej się do współpracy. Według mojej orientacji Józef R. tak trafnie wytypował tę osobę, że musiał jeszcze tylko dostarczyć listę klientów innego adwokata i więcej z SB się nie spotykał.
Rok temu opublikowałem artykuł o planie zwerbowania szantażem Krzysztofa Piesiewicza przez inną jednostkę SB. Można więc sądzić, że adwokatów werbowano tylko szantażem, bo jako przedstawiciele klasy średniej w PRL mieli większe dochody niż mogła dać im bezpieka. Niestety w grze pozostawała jeszcze grupa przekonanych komunistów i to oni stali się bazą do werbunku osobowych źródeł informacji.
Wracając do sprawy z 1971 r. zastanawiało mnie, czy postępowanie Stykowskiego podpada pod artykuły kodeksu karnego bądź pod ustawową definicję zbrodni komunistycznej. Dzisiaj po fatalnym orzeczeniu w sprawie próby otrucia Anny Walentynowicz, nie mam nadziei, że którykolwiek prokurator takimi sprawami się zajmie. Natomiast nie miałem wątpliwości, że na emeryturę Stykowskiego płacą wszyscy podatnicy, w tym Józef R. W Katalogu IPN – funkcjonariusze- można poszukać odpowiedzi, jak długo Stykowski pobiera już mundurową emeryturę. Wymiar finansowy sprawy wydaje mi się najmniej sprawiedliwy.
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura