Pisarz jako jeden z nielicznych wybrał się do IPN już za prezesury Kieresa, co dowodzi hartu ducha, braku kompleksów i szacunku dla najnowszej historii Polski. Wyjaśniam, że obecnie najczęściej spotykaną w czytelniach IPN odzywką jest „jak oni mogli o mnie takie rzeczy napisać”, bo nowelizacja podpisana przez Komoruskiego pozwoliła osobowym źródłom informacji na oglądanie swoich teczek. Co do teczek Marka Nowakowskiego – jest ich całkiem sporo, a autor opublikował ich treść kilka lat temu. Po co więc notka? Poszukiwania teczek zlecone IPN są działaniem połowicznym, dokumenty są rozproszone, przez biurokratyczne pomyłki nie trafiały do właściwej teczki albo były z niej „brakowane” jako zbędne. Problem ściśle wiąże się z nieumiejętnością szukania dokumentów o nie rejestrowanej współpracy z SB – dyrektor Biura Kancelarii Sejmu, senator RP czy radczyni Ministra Spraw Zagranicznych współpracowali z SB, ale nie założono im teczek, więc etatowi lustratorzy IPN są bezradni. Chciałbym przedstawić trzy dokumenty, o których Nowakowski w książce nie wspomniał i prawdopodobnie mu ich w IPN nie udostępniono.
Chronologicznie pierwszy to dokument z 27.04.1978 r. - notatka z rozmowy z kontaktem operacyjnym „S”, świetnie zorientowanym w życiu Oddziału Warszawskiego Związku Literatów Polskich. Na kilkunastu stronach KO „S” scharakteryzował kandydatów na prezesa oddziału, skrytykował brak jednolitego stanowiska tzw. twórców partyjnych, brak „naszych” ludzi w sądzie koleżeńskim ZLP i japoński wojaż córki Andrzejewskiego. Na końcu dostał zadanie donoszenia na siedem osób znanych z działalności opozycyjnej, w tym na Nowakowskiego.
Drugi powstał blisko rok później, ale donosił wtedy konsultant „Andrzej”. Z dokumentu wynika, że brak możliwości publikowania to nie tylko zasługa SB. Literacki „lojalny aktyw” w wydawnictwach nawet bez współpracy z SB zniechęcał Nowakowskiego i Szarugę do publikacji, łżąc, że redaktorzy pogubili złożone i zaakceptowane do druku utwory. W rzeczywistości utwory spokojnie sobie leżały, ale nie zamierzano się narażać partyjnej władzy ich drukiem, a odmowy nie zaryzykowano ze względu na sytuację w ZLP.
Trzeci dokument dedykuję wyznającym w odruchu samoobrony, że SB tylko podsłuchiwała figurantów, a tajni współpracownicy stanowili przykrywkę dla działań podsłuchowych. W komunikacie z podsłuchu pokojowego kryptonim „NOWY II” zapisano rozmowę w mieszkaniu pisarza 16.03.1983 r., która dotyczyła atmosfery w środowisku filmowców – bierutowska nagonka na zespoły produkujące „półkowniki”, czemu sprzeciwiają się Kutz (?!), Bryll i Wajda. Potem pisarz szczegółowo opowiadał o miejscu uwięzienia Kuronia i Michnika, planie położenia pawilonów przy Rakowieckiej, godzinach wyjścia na spacery (czyżby przygotowanie ucieczki w stylu Narożniaka?). Na końcu skrytykowano rysowników (przypuszczam, że za pojawianie się w reżimowej telewizji): „Lipiński zdaniem rozmówców jest gnidą, znaczenie gorszą od Szymona Kobylińskiego.”. Ciekawe, że jeszcze nikt nie wpadł na pomysł, że Marek Nowakowski to fałszywy tajny współpracownik, którego dokumenty przykrywają fakt podsłuchiwania go przez SB.
Do „Obrachunków Nowakowskich” jeszcze wrócę, a będzie o warszawskich kawiarniach.
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura