Z okazji zbliżającego się Święta Niepodległości oraz organizowanego Marszu chciałbym odnieść się do rosnącego poparcia Hominternu w pewnej ważnej, choć mało poważnej polskiej gazecie. Od zadymy na Marszu Niepodległości zadawałem sobie pytanie, dlaczego nastąpił hominternowski skręt w linii politycznej redakcji, wcześniej życzliwej, ale nie ocierającej się aż o zelotyzm. Odpowiedź znalazłem w pobliskiej czytelni warszawskiego IPN, w teczce osoby skądinąd zasłużonej w walce z komunistyczną władzą. Po lekturze stwierdziłem, że krótko przed okresem bojownika, zasłużony miał epizod (?!) biseksualnej prostytucji męskiej z preferencją seksu analnego. Jego awans w redakcji wspomnianej gadzinówki zbiegł się ze wzrostem poparcia w niej tęczowych inicjatyw.
Treść teczki stanowią dokumenty SB z inwigilacji członka „destruktywnej” opozycji, czyli uważającej dialog z reżimem Jaruzelskiego za zbrodnię, gorzej - za błąd. Figurant czynnie brał udział w powstaniu i działalności zakładowej NSZZ "S", a po wprowadzeniu stanu wojennego "dymił" - pisząc petycje, organizując zebrania, szepcząc o władzy i kolportując wydawnictwa drugiego obiegu. Zwinięty z wiecu 15.12.1981 r. odmawia podpisania lojalki i dostaje kolegium. Później, przyłapany na przenoszeniu w plecaku "bibuły", trafia do aresztu i zostaje skazany na rok w zawiasach na trzy. Na rozprawie podnoszono poczytalność psychiczną, ciężką sytuację rodzinną i nieznajomość przenoszonych materiałów. Zaskarżony wyrok padł po roku - nastąpiło uniewinnienie. Chociaż po wyjściu z aresztu bojownik poszedł na zwolnienie lekarskie i zaległy urlop, po powrocie wrócił do działalności politycznej w środowisku miejsca pracy: obchody Konstytucji 3 Maja, podpis petycji o przywrócenie Geremka do pracy, list do Kongresu Intelektualistów, obchody Dnia Odzyskania Niepodległości (to mu się teraz chyba zmieniło). Dla normalnego obywatela PRL to był czynny sprzeciw wobec władzy komunistycznej, a w jego środowisku jedyne przyzwoite postępowanie. Wiedzę o jego działalności zawdzięczamy tajnym współpracownikom.
Wśród dokumentów z opisywanej teczki znajduje się jeden, który na to miano nie zasłużył. Umownie nazwę go "świstkiem". Nie posiada bowiem cech urzędowego dokumentu pieczęci komórki organizacyjnej, podpisu autora, nawet daty, w dodatku pisany jest ręcznie, ołówkiem, a zatytułowany:
z celi
Dot. [imię i pierwsza litera nazwiska]
Jedynie z tytułu i treści "świstka" można odgadnąć, że mamy do czynienia z donosem agenta celnego powstałym, gdy bohater Notki trafił do aresztu i zwierzał się koledze z celi. Zwierzał się, popisywał się przed nim tak, że agent celny spisał jego wynurzenia aż na 9 (słownie: dziewięciu) stronach. Większość tekstu stanowią informacje obojętne seksualnie – o rodzinie, o pomocy podziemia dla rodziny, o znajomych emigrantach, o działalności podziemnej, idolach politycznych, które uwiarygodniają ten „świstek”. Natomiast część tekstu informuje o preferencjach seksualnych kolportera, jego środowiska, karierze naukowej przez łóżko i zjawisku turystyki seksualnej w Tunezji:
Chwaląc sobie okres studiów [nazwisko] powiedział, że większość czasu spędzał na piwie, a dopiero na studiach doktoranckich zaczął się trochę uczyć.
Stwierdził, że [nazwa placówki naukowej] to siedlisko anarchii, które zawsze przygarniało wszystkich dysydentów. /.../ Tylko co jakiś czas musiał się pokazywać w [miejsce znane warszawiakom]. Opowiadał, że pracują tam sami kulturalni ludzie, jest duża grupa homoseksualistów, którzy podrywali [nazwisko]. Nie wzbraniał się, bo go ciekawiło. Lubił jak podrywano go w sposób intelektualny, jednocześnie wzmacniając jego karierę naukową, pozycję towarzyską. Na jednego tylko był oburzony, gdyż wg [nazwisko] tamten za wcześnie zabrał się do całowania. Będąc w Szwecji ze szwedzkim pederastą pojechał na tygodniową wycieczkę do Tunezji. Mieszkał w uzdrowisku SUZ (lub podobnie) k/Tunisu. Opowiadał niestworzone rzeczy o zachowaniach, mentalności homoseksualistów. [nazwisko] wyżej stawia homoseksualistów arabskich od europejskich. Twierdzi, że to miłość bardziej wysublimowana, czysta itp. Jednak w SUZ nie gardził kobietami, jeśli jakaś turystka zapłaciła 10 koron /mowa o Szwedkach, które były na tej samej wycieczce/, bo na ogół „przyjaciel” Szwed sypiając z nim w jednym pokoju nie pozwalał mu się oddalać, robiąc nawet wymówki. Z Tunezji przywiózł „trochę świecidełek” kapy, perfumy i trochę bielizny dla [imię żony], z którą żył najpierw bez ślubu, pobrali się, gdy [imię żony] była w piątym m-cu ciąży.
Dociekliwych Czytelników mogę zapewnić, że udostępnione w IPN akta paszportowe potwierdzają wyjazd bohatera Notki do Tunezji przez Szwecję.
Osoby mało znające realia SB stwierdzą, że był to świetny materiał kompromitujący, a skoro w ogóle o werbunku nie wspomniano tzn. że nie był wiarygodny. Jednak w takich sprawach funkcjonariusze dążyli do zdobycia „twardych dowodów” – fotograficznych. W tej sprawie o niskiej randze „tylko” kwestionariusza ewidencyjnego nie planowano tak poważnych i kosztownych przedsięwzięć operacyjnych, bo i działalność tej osoby nie miała takiego rozmachu. Co więcej, nawet funkcjonariusze wywiadu SB pryncypialnie traktowali moralność socjalistyczną, o czym świadczy zerwanie dobrze zapowiadającej się współpracy tylko z powodu orientacji seksualnej werbowanego.
O wiedzy pochodzącej ze „świstków” pisałem także w poprzedniej Notce, dotyczącej akt wywiadu wojskowego. O operacjach SB w środowisku homoseksualistów będzie jeszcze na tym blogu i proszę nie wierzyć, że to Kiszczak pierwszy kazał je inwigilować – różowe teczki są w IPN 20 lat starsze.
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka