Marek Mądrzak Marek Mądrzak
1307
BLOG

Dziwisz, Gmyz i Lasota w 'Rz' - oczy szeroko zamknięte

Marek Mądrzak Marek Mądrzak Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

 

W ostatnią sobotę redaktor „Rzeczpospolitej” Cezary Gmyz po raz kolejny zafundował Czytelnikom wiadomość prosto z IPN. Wcześniej była lustracja Szczuki, budynek centrali IPN, a tym razem autolustracja kardynała Dziwisza:

 

http://www.rp.pl/artykul/20,836285-Lustracja-na-prosbe-kard--Dziwisza.html

 

Doszło do niej na skutek plotek o jego współpracy pod ps. „Adiutant”. Tajemnicza „Rz” ustaliła, że plotka wzięła się z dokumentu administracyjnego SB z lat 70-tych dot. planu werbunku osoby z otoczenia biskupa Wojtyły. Dyr. IPN w Krakowie – Marek Lasota – wtóruje, że nie ma najmniejszego śladu sprawy: „Sprawdziliśmy wszystko ...”. Dziwisz miał mieć (tylko) TEOK – „Rz”. Ks. Isakowicz-Zaleski stwierdził, że nie znalazł teczki Dziwisza.

Wsparcie dla powyższych wniosków ma również stanowić wynik kwerendy w materiałach Dep. I MSW, czyli wywiadu SB: Dziwisz teczki nie miał, ale był inwigilowany na równi z Papieżem (sic). Dla Czytelników „Rz” z drugiej strony barykady wiarygodność narracji o braku werbunku Dziwisza poświadcza SB-ek Kotowski: „zbyt ryzykowne”.

Zacznę od końca. To w siostrzanej redakcji tygodnika „UważamRze” Wildstein skrytykował uleganie dyktatowi byłych funkcjonariuszy służb, którzy na rozprawach wydają świadectwa moralności. Ciekawe, że Gmyza nie przekonało świadectwo Czempińskiego o fałszerstwie dokumentacji „Bolka”, gdy pisał artykuł o Wałęsie.

Śledztwo „Rz” ustaliło źródło plotki? Wystarczy wziąć do ręki podstawowe opracowanie na temat księży diecezji krakowskiej, znakomitego pióra wymienionego ks. Isakowicza-Zaleskiego, żeby dowiedzieć się, że (s. 437) tajny współpracownik pseudonim „Adiutant” został wciągnięty do współpracy w 1975 r., wyrejestrowany w 1988 r. Według autora faktyczna współpraca zakończyła się wcześniej. W książce nie ujawniono danych tego księdza, ponieważ werbunek odbył się na bazie homoseksualizmu. Autor podaje, że ten ksiądz już nie żyje, więc kandydatura kardynała odpada.

Dziwi mnie też wypowiedź dyr. (i radnego PO) Lasoty. Przypuszczam, że książkę ks. Isakowicza-Zaleskiego widział i umie z niej korzystać, ale to szczegół. Otóż sam Lasota w swojej osławionej pracy „Donos na Wojtyłę” (s. 322-323) podał we fragmencie dot. działań wywiadu SB w Watykanie, że „szczególnymi działaniami operacyjnymi, w tym także próbami pozyskania, objęto kilka osób z otoczenia Jana Pawła II: księdza Stanisława Dziwisza, księdza Tadeusza Rakoczego, księdza Adam Bonieckiego ...”. Nie znam spraw osób wymienionych po ks. Bonieckim, ale sprawę Bonieckiego opisuje Lasota kilka akapitów dalej. Sprawę ks. Rakoczego opisał ks. Isakowicz-Zaleski. Wynika stąd, że tylko kardynał „nie miał szczęścia” do badaczy i nie miał teczki prowadzonej w Dep. I MSW.

Tezie artykułu – teczki nie ma i nie było - przeczy także fragment książki ks. Isakowicza-Zaleskiego (s. 329) o wieloletniej próbie werbunku brata kardynała – Antoniego. Żeby nie było wątpliwości, Antoni Dziwisz strajkował na AGH, ale sprawę prowadził funkcjonariusz Wydziału IV KWMO w Krakowie – od Kościoła, a nie Wydziału III - od uczelni. Przedsięwzięcie operacyjne polegające na wytypowaniu i zwerbowaniu ozi z najbliższego otoczenia (rodziny) kardynała daleko wykracza poza środki stosowane w zwyczajnej TEOK – odpowiedniku najsłabszej formy kontroli operacyjnej wśród cywili – kwestionariuszowi ewidencyjnemu. Ten szczegół świadczy, że przeciwko ks. Stanisławowi Dziwiszowi prowadzono sprawę operacyjnego sprawdzenia albo rozpracowania w Krakowie. Ponieważ sprawę na brata prowadzono w latach, gdy kardynał służył Papieżowi, należy przypuszczać, że przedsięwzięcie uzgadniano z wywiadem.

Kluczowe dla błędnych tez artykułu jest stwierdzenie, że IPN zlustrował kardynała w materiałach Dep. I MSW. Otóż IPN ma prawo lustrować w zbiorze jawnym, a nie ma prawa w zbiorze zastrzeżonym. Widać dla redaktora nie ma to większego znaczenia.

Według mojej znajomości tematu liczba spraw prowadzonych w Dep. I MSW dochodziła do 19 tys., a w zbiorze jawnym znajduje się ich kilka tysięcy mniej (obliczam z pamięci). Nie każda zarejestrowana sprawa trafiała do archiwum tego Departamentu. Ponadto trudno sobie wyobrazić, aby akta sprawy źródła wywiadu w NATO trafiły do zbioru jawnego. Z moich lektur wnioskuję, że większość teczek wywiadu SB dotyczy kandydatów do werbunku, a nie prawdziwej agentury. Te, w których stwierdzono współpracę, wyjałowiono z donosów – teczek pracy, co dowodzi „dobrego przemyślenia” ustawy o IPN przez decydentów z Miłobędzkiej.

Według zaprezentowanego w artykule absurdalnego stanowiska Gmyza i Lasoty nawet Papież nie miał teczki prowadzonej w Dep. I MSW.

 

Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Kultura