Na polskim firmamencie Kanikula, czyli Psia Gwiazda, a tymczasem na Mazurach ogien strawil letniskowy domek Ojca-Zalozyciela naszej mlodej demokracji, czlowieka honoru i przyjaciela Michnika, gen. Czeslawa Kiszczaka ( np.
tu ).
Badajaca te sprawe policja rozwaza nastepujace mozliwosci:
- domek spalil sie ze wstydu
- kolejny “performance” Rafaela Betlejemskiego ( czy jakos tak, w kazdym razie pupilka GW )
- falstart diabla Boruty, ktory nie dosc ze zbyt wczesnie przybyl po generala, to jeszcze w dodatku przesadzil z efektami specjalnymi
- general chwalil sie, ze trzyma w domku letniskowym taczki, a ktos nie doslyszal i pomyslal, ze teczki ( podobny przypadek mial miejsce z powojennym telegramem: “wszyscy zywi jedziemy do Lodzi”, kiedy panienka na poczcie przekrecila slowo “zywi” ) i to bylo zrodlem spontanicznego samozaplonu.
Jak tam bylo, tak bylo, albowiem nigdy jeszcze tak nie bylo, zeby jakos nie bylo. Poki co, szeregowi funkcjonariusze GW, oddelegowani na poranna szychte do wypisywania komentarzy na internetowych portalach, obwiniaja o podpalenie chorych z nienawisci Polakow-katolikow.
Sprawa w toku.
Inne tematy w dziale Polityka