Pan Marian Miszalski nie pisuje ostatnio zbyt czesto, ale nadrabia to jakoscia swoich felietonow. Polecam goraco jego strone http://marianmiszalski.pl
Najnowszy felieton ponizej ( ewentualne podkreslenia i linki moje ).
W powieści Józefa Conrada-Korzeniowskiego „W oczach Zachodu”, opisującej kulisy komunizmu w Europie Zachodniej, ściągnięty w trybie pilnym do moskiewskiej centrali agent pyta od progu: „Jak się nazywa ruch, na czele którego mam teraz stanąć?”...
Przypomniała mi się ta scena w związku z kongresem założycielskim „Nowoczesnej Polski”, zorganizowanym przez posła Palikota. Kilka tygodni temu „Gazeta Polska” poinformowała, że Palikot podpisał w stanie wojennym deklarację lojalności wraz ze zobowiązaniem, że zarówno jej treść, jak również swoje „inne kontakty z SB zachowa w tajemnicy”.
Wydawałoby się, że zaraz na wstępie uczestnicy kongresu zapytają „ojca-założyciela” o treść owych „innych kontaktów z SB”, wiele ich było i czego dotyczyły, czy mają związek z późniejszą karierą polityczną posła lub jego szybko zgromadzonym „wypasionym” majątkiem. Ale - nikt nie zapytał! Więc jak - „Nowoczesna Polska”, czy stary PRL w nowym, demokratycznm opakowaniu? Nomen omen, rychło zmieniono nazwę: z „Nowoczesnej Polski” – na ledwo „Ruch Poparcia” Palikota, RPP...( Hm. Czytaj wspak?)
Miało więc być „nowocześnie” – a skończyło się na zwykłym „poparciu swojego chłopa”...
Pytania tym bardziej zasadne, że program nowej partii to w zasadzie program walki z obecnością wiary i religii katolickiej w przestrzeni publicznej, zatem nic nowego ani - tym bardziej - „nowoczesnego”. Dla przyciągnięcia naiwnych powtykano do programu kilka postulatów, ściągniętych z programu Unii Polityki Realnej (m.in. zmniejszenie ilości posłów, zakaz finansowania partii z budżetu), ale trudno przecież uwierzyć, żeby PO - z kimkolwiek w koalicji by nie była – postulaty te kiedykolwiek zrealizowała... Jak to śpiewała kiedyś w kabarecie Krystyna Zachwatowicz: „Bo taka głupia to ja już nie jestem, no, może głupia, ale taka to już nie”...
Język Palikota („wypasione brzuchy biskupów”) przypominał język bolszewickiego „Bezbożnika”(pisma dla ateistów i wolnomyślicieli) albo urbanowego szmatławca, a reakcje zebranych na ten język bliskie były słynnym „Wielkiemu Leninowi - urra!”...Jak to się ta historia powtarza jako farsa.
Tak więc wkracza na scenę polityczną „nowe ugrupowanie”.
Lewica w Polsce ma problem, bo poza walką z Kościołem nie ma niczego innego do zaproponowania. Kisi się we własnym sosie, koncentruje się na swarach i kłótniach o „przywództwo na lewicy”. Od dawna już podejmowane są próby połączenia lewicy, zawiązania „nowego historycznego sojuszu” (a to SLD z Unią Wolności, potem SLD z Partią Demokratów, a to jednoczyć chce p.Borowski, a to p.Rosati...), ale jak dotąd wszystko rozbijało się albo o zaszłości personalne (post-Puławy kontra post-Natolin, czyli spór „Żydów” i „chamów” w nowej edycji), albo o pieniądze, których kwestia doprowadzała do szewskiej pasji Kwaśniewskiego (kto ile wziął i gdzie schował szmal). Co do szmalu – zdaje się, że już pogodzono się z proporcjami transformacyjnego „nadziału” między „naszych” i „waszych”, ale kwestia zaszłości wciąż jest żywotna. Wiadomo: historia nigdy się nie kończy, historia trwa zawsze... Tak więc pytanie: kto ma rządzić zjednoczoną lewicą? – ciągle powraca. Czy w takiej zjednoczonej lewicy „Żydy” mają rządzić „chamami”, czy odwrotnie? Jak dotąd wszelkie próby jednoczenia lewicy rozbijały się głownie o tę kwestię.Ten trwający podział uniemożliwia Platformie Obywatelskiej wypchnięcie PSL z koalicji i zastąpienie go „zjednoczoną lewicą”, co jest marzeniem starych komunistycznych służb, tworzących dziś w Polsce nieformalny, pozakonstytucyjny ośrodek władzy. Wiele wskazuje, że nowa partia Palikota wpisuje się w te zjednoczeniowe próby, proponując szyld, pod którym zmieściłaby się i SLD, i SdPl i Partia Demokratów i kto tam jeszcze..
No tak, ale kto naprawdę rządziłby tym dużym kramem ze starzyzną? Co innego szyld, a co innego ścisły zarząd, a jeszcze co innego, kto tym zarządem naprawdę by rządził... To tylko słynny „totalniak” Kaczyński chce sam suwerennie kręcić swoim PiS-em – co do „demokratów” z lewicy nie obejdzie się bez oficerów prowadzących...
Jak to zwykle bywa, gdy otwierają nowy sklep – nie brak chętnych, by obejrzeć towar. Nowy kram polityczny „Nowoczesna Polska” czy tam „Ruch Poparcia”, oferuje starą polityczną tandetę, lichy czerwony perkal zwany „antyklerykalizmem”, w wielu miejscach mocno poprzecierany, spod którego prześwituje a to „okrągły stół”, a to jego SB-ecka podszewka. W najlepszym przypadku – „zawiść bezinteresowna”, podglebie wszelkiej lewicowości.
Rodzi się pytanie, czy Ruch Poparcia wyprowadzi z SLD dostatecznie wielu „młodych wykształconych z dużych miast”, czy zatem wyciągnie dostatecznie wielu frajerów, żeby SLD uznał się za pokonanego w zażartej walce o rolę przewodnią w jednoczeniu lewicy? Nie jest to wykluczone, gdyż na lewicy nie brakuje pożytecznych idiotów w rozumieniu leninowskim. No a gdyby Palikotowi udało się to, co nie udało się najpierw Kwaśniewskiemu, potem pp.Borowskiemu i Rosatiemu – to dopiero byłaby porażka tzw.intelektualnej lewicy: „gorzelniany” z kondomem w ręku pogromił subtelnych cadyków marksizmu-gramscizmu!
No ale właśnie: czy na lewicy, zjednoczonej na tak prymitywnym patencie jak Ruch Poparcia Palikota, nie odżyłyby z czasem stare, „chamskie” priwyczki? Czy aby prominenci lobby żydowskiego mają w tym „zjednoczeniu” szanse na kariery i szmal?...
Tymczasem nie wydaje się, by Ruch Poparcia zdołał powyprowadzać wielu chętnych z PO. To już chyba więcej powyprowadzałaby policja...
Mimo wszystko w takich „okolicznościach przyrody” wyrychtowano premierowi Tuskowi gabinecik w Sejmie. Najwyraźniej przesiadując w swej kancelarii nazbyt odrywał się od poselskiej masy, a odrywanie się przywódcy od mas nigdy dobrze się nie kończy. Lepiej dmuchać na zimne: a nuż komuś strzeli jednak do łba przejść do Palikota? Podobno posłowie PO będą teraz w Sejmie nosić dzwoneczki na szyi, żeby było wiadomo, gdzie są, z kim się spotykają.
„A gdzieżeś to bywał, miły baranie? We młynie, we młynie, we młynie, panie”.
Marian Miszalski
Inne tematy w dziale Polityka