Cytuje z blogu Michalkiewicza, z ostatniego felietonu zatytulowanego jak wyzej (
_ ):
Niezależnie od wykonujących zadania, w Internecie od durniów aż się roi, a ponieważ – jak to durnie – myślą, że sieć zapewnia im anonimowość, prezentują opinie szczere. I oto pod publikacją omawiającą różne niejasności związane z katastrofą 10 kwietnia br. w Smoleńsku, swoją opinię przedstawił niejaki „JSB”, co może nie być przypadkiem. Pisze on tak: „Jestem Polakiem, głosowałem na PO i Komorowskiego. To, czy ubili tych pisiorów wisi mi i powiewa, dla mnie istotna jest cena ruskiej benzyny i to, że nie będzie mi jakieś CBA gapiło się na wszystkie interesy. Tak myśli większość, więc spadajcie ze swoimi krzyżami, IPNami, czy innym nawiedzonym talibstwem.” Autor tego wpisu uważa się za Polaka – ale co to właściwie znaczy, poza tym, że skoro głosował na PO i Komorowskiego, to musi mieć polskie obywatelstwo? Widać, że nie tylko ma nasrane w głowie przez propagandę uprawianą przez rozmaite „Stokrotki”, ale że to gówno uderzyło mu do głowy do tego stopnia, iż nie poczuwa się do żadnej wspólnoty. Radość, że „ubili pisiorów” nie pozwala mu zauważyć, że chodzi nie tylko o prezydenta państwa – bo on oczywiście „z pisiorów”, ale przecież i o polityków innych formacji, no i dowódców wojskowych. Najwyraźniej własne państwo nie jest mu do niczego potrzebne, byle tylko miał tanią ruską benzynę i żeby CBA nie wpieprzało mu się do interesów. Jakie interesy może prowadzić człowiek tak mało spostrzegawczy, że nawet nie zauważył, iż rząd premiera Tuska wcale CBA nie zlikwidował? Zresztą może i zauważył, ale po wygranej PO, a zwłaszcza – Bronisława Komorowskiego nabrał całkowitej pewności, że od jego interesów Biuro będzie trzymało się z daleka. Skąd taka pewność? A skądże by, jeśli nie ze świadomości, że ten cały rząd i ten cały prezydent, to tylko chłopaki wzięte przez bezpieczniaków na posyłki? A skoro tak, to ani agentom, ani konfidentom włos z głowy spaść nie może, to chyba jasne? To podejrzenie potwierdzałaby zarówno niechęć do „krzyża”, jak i do IPN – bo ten krzyż już co najmniej od trzech pokoleń jednak trochę kole w oczy, no a nigdy nie wiadomo, czy ze znienawidzonego IPN nie wyjdą jakieś śmierdzące dmuchy na temat przodków. Tak myśli „większość” – twierdzi „JSB” – i może to być prawda, przynajmniej jeśli chodzi o jego środowisko, to znaczy – o środowisko najwyraźniej bezpieczniackie.
Dlaczego poświęcam tyle uwagi analizie wyznania tego internauty? Bo wyjaśnia ono przyczynę, dla której inne państwa, które przecież też rządzone są przez bezpiekę, nie znalazły się w sytuacji tak beznadziejnej, jak Polska. Chodzi o to, że tamci bezpieczniacy mają nawyk dbałości o własne państwo, bo wiedzą, że nie będą mieli innego. Tymczasem tubylcze dynastie bezpieczniackie od zawsze wysługiwały się państwom obcym; najpierw jako folksdojcze – Rzeszy Niemieckiej, potem jako ubecy – Związkowi Sowieckiemu, no a teraz – komu się da, byle benzyna była tania i można było spokojnie rozkradać ojczyznę, a potem – oddać się pod protekcję któregoś z państw ościennych w zamian za pilnowanie, żeby tubylcy się nie buntowali. To zeszło u nich do poziomu instynktów, a to dowód, że naród polski, jako wspólnota polityczna, już nie istnieje, że właśnie uwstecznił się do poziomu przednarodowego, w którym ton nadaje i standardy wyznacza potomstwo Franciszka Kłosa.
Stanisław Michalkiewicz
Inne tematy w dziale Polityka