Niestety znaczna część użytkowników Internetu sprawę podpisania ACTA przez rząd Donalda Tuska, traktują albo jako niewartą uwagi, albo jedynie drobną przeszkodę w wolności oglądania filmików przez Internet.
Sprawa jest poważniejsza, gdyż chodzi o założenie całkowicie prywatnego kagańca na ogólnoświatową sieć informacyjną. A swoją drogą... Tak na marginesie... Czy przyszło Państwu kiedyś do głowy, że również na TYM portalu mogą działać osoby będące opłacane za wypowiedzi wspierające ACTA?
Zasłona praw autorskich
W obecnym kształcie, w obecnym świecie - na tym poziomie rozwoju Internetu - nie mają racji bytu. Generalnie jest tak, że znakomita większość tych praw należy do koncernów medialnych, a nie twórców. Czyli można powiedzieć, że koncerny tracą przez tzw. piractwo (np. serwisy, na, których można było oglądać filmy, ściągać muzykę itp.). Jest to nieprawda. Z kilku powodów- ja przytoczę dwa. Po pierwsze przy założeniu, że piractwo w sieci przestanie istnieć, to założenie, że ludzie, którzy oglądali filmy w domach "piracko" pójdą do kina jest śmiechu warte. Nie pójdą. Co więcej, może się okazać, ze chodzenie do kin na "mainstreem'owe" produkcje jest passé. Wtedy nastąpi potężny kryzys branży medialnej, który zapewne zakończyłby się kolapsem "ładu medialnego". Po drugie: serwisy, które oferowały ściąganie multimediów często działają pod auspicjami koncernów medialnych, które zamawiają reklamy. Chodzi tu o "klikalność", wchodzenia na strony reklamodawcy itp.
Drugie dno, trzecie i dno dna
W całym tym zamieszaniu najmniej chodzi o pieniądze za prawa autorskie. Po pierwsze nowa legislacja stworzy kastę urzędników niby-państwowych, ale w gruncie rzeczy będą oni pracownikami największych koncernów medialnych. Ci ludzie będą tworzyli akty wykonawcze do wdrożonego systemu. Na wybór tych ludzi demokratyczny system rządów nie będzie miał żadnego wpływu.
Kolejnym i chyba najważniejszym elementem układanki jest próba przeforsowania owego "nowego ładu" w mediach i chyba ostatnim poważnym i niezależnym źródle informacji i przepływu danych jakim jest Internet. Czy zastanawiali się kiedykolwiek Państwo co należy najpierw zrobić aby wprowadzić oligarchiczne ogólnoświatowe rządy? Po pierwsze należy wywołać ogólnoświatowy kryzys (np. gospodarczy, ale może też być inny - energetyczny, zbrojny itp.) a następnie pod fałszywymi pretekstami ograniczyć swobodę przepływu informacji. I tu pojawia się zadanie zakneblowania Internetu. Teraz to urzędnik będzie decydował co może się znaleźć w sieci a co nie. To urzędnik będzie decydował, które portale mogą istnieć, a które nie. W oparciu o mgliste pojęcia "praw autorskich" i "wolności wypowiedzi".
Narzucenie filtra publikowanych treści nie jest pierwszym krokiem na drodze do wprowadzenia ogólnoświatowego "nowego porządku". Kiedyś na posiedzeniu słynnej grupy Bilderberg padło sformułowanie (dziennikarz, który to ujawnił zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach), że działania grupy muszą być ujawniane i coraz bardziej przypominać działania rodem ze "spiskowej teorii dziejów" dlatego, że im bardziej będą niewiarygodne tym więcej ludzi w to nie uwierzy.
Żenujący spektakl jednak trwa w Polsce, w której Donald Tusk jako "europejski prymusek" chce ratyfikować wysoce szkodliwe prawo dla obywateli, dla wolności wypowiedzi i przepływu informacji.
"To społeczeństwo nie rozumie moich słów. Jestem wysepką bardzo małą w morzu głów. Chyba nie stanę się uśmiechem w rękach mas. Chyba nie mogę być nieszczery wobec was." Zygmunt Staszczyk
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka