j.makowski j.makowski
608
BLOG

I Ty możesz zabić TVP

j.makowski j.makowski Kultura Obserwuj notkę 3
W związku z poważnymi problemami publicznej TV co i rusz w głowach spasionych bydlaków pojawiają się pomysły oscylujące wokół idei zwiększenia ściągalności abonamentu RTV. Ostatni pomysł zakłada publikację danych osób i firm w rejestrach Biura Informacji Gospodarczej. Taka publikacja dla osoby fizycznej może oznaczać utrudnienia w zaciąganiu kredytów, a także podpisywaniu umów z operatorami GSM.
 
I tak myślę sobie, że właśnie nadchodzi czas, aby rozprawić się z tym intelektualnie pokracznym tworem jakim jest abonament, oraz z tą zgrają parszywych kanalii, które wkładają łapy do kieszeni szczęśliwego posiadacza telewizora czy radia.
 
Jak było i jest?
 
Z historycznego punktu widzenia abonament miał racje bytu w erze telewizji niekomercyjnej nadawanej prostym sygnałem analogowym.
Wówczas nie istniał rynek reklamy, a technologia nadawczo-odbiorcza była na niskim poziomie. Świat jednak ruszył z miejsca a komuna (podobno) umarła. Dzisiejsza rzeczywistość jest taka, że ludzie kupują dekodery i anteny satelitarne wraz z pakietami programowymi - oznacza to, że konsumenci decydują jakie programy chcą odbierać. Wybór ten oczywiści jest ograniczony do pewnego stopnia, ale co do zasady istnieje.
Tymczasem w polskim systemie prawnym znajdują się takie oto zapis, które obligują posiadacza odbiornika do rejestracji i wnoszenia miesięcznych opłat. A za co? Czytamy w Art. 1 Ustawy o opłatach abonamentowych (Dz.U. z 2005 r. Nr 85 poz. 728 z późn. zm.):
Opłaty abonamentowe pobiera się w celu umożliwienia realizacji misji publicznej, o której mowa w art. 21 ust. 1 ustawy z dnia 29 grudnia 1992 r. o radiofonii i telewizji (Dz. U. z 2004 r. Nr 253, poz. 2531 oraz z 2005 r. Nr 17, poz. 141”
Sięgnijmy zatem do definicji misji publicznej:
„Publiczna radiofonia i telewizja realizuje misję publiczną, oferując, na zasadach określonych w ustawie, całemu społeczeństwu i poszczególnym jego częściom, zróżnicowane programy i inne usługi w zakresie informacji, publicystyki, kultury, rozrywki, edukacji i sportu, cechujące się pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością oraz innowacyjnością, wysoką jakością i integralnością przekazu.”
Definicja to oczywiście przykład prawniczego bełkotu, który nie definiuje niczego. Jednakże, brak precyzyjnej definicji pociąga za sobą istotne kwestie, które stoją u podstawy problemu. Przytoczę dwa zagadnienia, które w sposób niezaprzeczalny dewastują taką pożal się Boże definicję:
1. Zastanówmy się czy organem oceniającym realizację misji jest Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji? Jeśli tak, to należy zaznaczyć, że poprzez swoją konstrukcję prawną nie jest to ciało obiektywne, niezależne i bezstronne, a wobec tego nie jest kompetentne do oceny realizacji misji. Dlaczego? Ano dlatego, że w KRRiT powinni zasiadać członkowie reprezentujący nadawców, odbiorców programów oraz reklamodawców. Czy tak jest? Nie? Członkowie KRRiT wybierani są przez parlament z grona politycznego. Jeśli zaś to nie KRRiT ocenia realizacje misji, to tym organem jest bezwzględnie odbiorca programu, w oparciu o subiektywne kryteria. To z kolei prowadzi do konkluzji, że do decyzji widza pozostaje ocena realizacji misji i związana z tym opłata.
2. W definicji misji mamy jej zakres i jest to m.in.: informacja, kultura i sport. Z drugiej strony istnieją kanały tematyczne TVP Info, TVP Kultura, TVP Sport. Kanały te są dostępne dla sieci kablowych i satelitarnych. W sieci naziemnej tych kanałów nie ma. Zatem dostęp nie jest powszechny. Co więcej można też uznać, że funkcjonowanie w/w kanałów tematycznych odbija się negatywnie na jakości i ilości programów z zakresu informacji, kultury i sportu.
Jest to wada prawna, ale idźmy dalej. Skoro już wiemy (albo nie wiemy) czym jest misja publiczna zapytajmy kto ma płacić abonament? Ciekawe, że Ustawa o opłatach abonamentowych stanowi w Art 2:
„1. Za używanie odbiorników radiofonicznych oraz telewizyjnych pobiera się opłaty abonamentowe.”
A czy zastanawiali się Państwo czym jest odbiornik? Na to odpowiada punkt 7 przytoczonego artykułu:
„7. Odbiornikiem radiofonicznym albo telewizyjnym, w rozumieniu przepisów niniejszej ustawy, jest urządzenie techniczne dostosowane do odbioru programu.”
W myśl tego przepisu odbiornikiem jest również Państwa komputer PC, który przecież, dzięki dostępowi do Internetu, posiada możliwość odbierania programów radiowych i telewizyjnych. Prawniczym kuriozum jest natomiast sformułowanie punktu 2 Art 2 w brzmieniu:
„2. Domniemywa się, że osoba, która posiada odbiornik radiofoniczny lub telewizyjny w stanie umożliwiającym natychmiastowy odbiór programu, używa tego odbiornika.”
Domniemywa się... domniemywa... Domniemuję, że osoba, która spłodziła tenże zapis jest debilem. Wracajmy jednak do rzeczy.
W odróżnieniu od obywateli, firmy mają obowiązek rejestracji i w noszenia opłat za każdy odbiornik. Od obowiązku tego istnieją pewne odstępstwa - tu odsyłam do tekstu ustawy.
 
TVP - DomP
 
Problem z telewizją publiczną nie znajduje rozwiązania z prostych przyczyn. Rządzącym wydaje się, że kto dzierży ster w TVP ten dyktuje opinie publiczną. A to nie prawda. Wystarczy spojrzeć na klęski wyborcze AWS, SLD czy PiS. Mimo usług etatowych dziennikarzy, władza konsekwentnie przerżnęła każde wybory z wyjątkiem ostatnich, i to nie dlatego, że władza zostawiła TVP w spokoju.
Drugim aspektem sprawy jest przecież konieczność obsadzenia posadek w KRRiT i TVP swoimi totumfackimi kanaliami. Przecież każda partia ma w swoich szeregach wybitnie kompetentnych członków, a Zarządy i Rady Nadzorcze same się nie zapełnią.
Trzecia przyczyna, o której napiszę zawiera się w czterech słowach: Kto to chce oglądać? Oferta programowa jest tak uboga, że dostrzegają to nawet niewybredni odbiorcy. Jednak najwcześniej dostrzegają to reklamodawcy. Warto przy tym zapytać jaki fragment misji publicznej realizowana jest podczas emisji kolejnych odcinków „Klanu”, „Mody na sukces” czy prostackich „talentshow”.
W nawiązaniu do ostatniego argumentu przypomnę Państwu, popularność jaką swego czasu cieszył się Canal+ nadawany naziemnie. Mimo, że program był w 90% kodowany, jego (jak na ówczesne czasy) atrakcyjność sprawiła, że przedsięwzięcie odniosło sukces. W latach 90-tych dekoder Canal+ wraz z kluczem były jednym z wyznaczników wysokiego statusu materialnego. Podobnie jak pierwsze telefony komórkowe.
Przytoczyłem ten historyczny przykład aby w prosty sposób udowodnić twierdzenie, że jeśli oferta programowa jest bardzo atrakcyjna, to wówczas nawet stosunkowo wysoka cena abonamentu nie jest wystarczającą przesłanką do odrzucenia oferty danej telewizji.
 
Moja postawa wobec represji
 
Mój mały telewizor stoi sobie spokojnie w mieszkaniu. Osobiście nie oglądam telewizji od kilku lat. Jedyne zastosowanie znajduje w połączeniu z magnetowidem. W związku z powyższym nie czuję się zobowiązany do wnoszenia opłat za usługę z której nie korzystam. Co więcej, uważam, że opłata abonamentowa ma w Polsce charakter dobrowolny - uwarunkowany oceną realizacji misji przez TVP przez widza. W związku z moją jednoznacznie negatywną oceną realizacji misji TVP (wyrażoną m.in. tym, że jej nie oglądam) nie czuję się w obowiązku wnoszenia opłat z tytułu abonamentu RTV.
Jednoznacznie też oceniam, iż abonament w swojej obecnej formie ma charakter podatku od posiadania odbiornik, przy czym definicja odbiornika obejmuje w mojej ocenie również komputer, odtwarzacz mp3 z radiem FM czy telefon komórkowy. Za posiadanie i korzystanie z tych urządzeń zapłaciłem w sklepie. Zwracam uwagę na fakt, że obecnie przeciętny telewizor kosztuje ok. 1000 zł. Abonament RTV wynosi ok. 200 zł. W związku z tym po 5 latach oddaję Państwu równowartość zakupionego sprzętu. Postępowanie takie oceniam jako wysoce nieetyczne i niewspółmierne do korzyści jakie hipotetycznie oferuje oglądanie telewizji.
Problem w mojej ocenie leży głównie w strukturach organizacyjno prawnych i nie jest łatwy do rozwiązania. Rozwiązaniem problemu nie jest represja w postaci wpisywania osób prywatnych na listy dłużników, umotywowane chęcią zaszkodzenia osobie, która nie płaci abonamentu. Takie postępowanie powinno być zaskarżane do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Niniejszy tekst proszę traktować jako wyraz mojego obywatelskiego sprzeciwu wobec prawa, które jest niesprawiedliwe i ma na celu grabież moich pieniędzy z tytułu usługi, której nie zamawiałem, nie potrzebuję oraz nie korzystam.
 
Na zakończenie
 
Jeżeli komuś na tym tak bardzo zależy mogę telewizor sprzedać albo wyrzucić. Nie zmieni to mojego stanowiska.
Czas telewizji publicznych - czyli finansowanych z abonamentu mija. Tłuścioszki w garniturach doskonale sobie z tego zdają sprawę. Oni sami nie oglądają telewizji. Do pracy jedynym medium z jakiego korzystają jest Internet, tak jak to ma miejsce u coraz większej rzeszy Polaków. Dla relaksu zaś, chodzą do okrzyczanych knajp, nierzadko prowadząc tam wymalowane, jednonocne niunie. Niektórzy z nich mienią się celebrytami, tylko dlatego, że nie potrafią nic, a mimo to mają swój show w TV.
Ich czas przemija. I szybko przeminie. Mam nadzieję, że jeszcze szybciej.

 

j.makowski
O mnie j.makowski

"To społeczeństwo nie rozumie moich słów. Jestem wysepką bardzo małą w morzu głów. Chyba nie stanę się uśmiechem w rękach mas. Chyba nie mogę być nieszczery wobec was." Zygmunt Staszczyk

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura