Chyba rozumiem sytuację. Jakiś czas temu była zawierucha z solą, która niby nie była do spożycia, ale i tak trafiała na zacne stoły. Jednak sprawa się rypła i trza było... wicie, rozumicie... coś w rzeczoną zrobić. No to zapewne ktoś mądry wpadł na pomysł użycia soli do posypywania chodników.
Tymczasem zasada jest prosta. Sól rozpuszcza chwilowo warstwę lodu. Tworzy się super śliska warstwa cienkiego lodu pokryta filmem wodnym. To bardzo śliska nawierzchnia, która redukuje tarcie do minimum. Piasek działa na innej zasadzie. Jako ziarniste kruszywo zwiększa współczynnik tarcia. A m.in. dzięki sile tarciu chodzimy. Tego pewnie nie uczą w gminie.
Efekty tej postępowej i jakże koszernej myśli o soli odczuło dziś na własnej dupie wielu mieszkańców Warszawy. Zamiast piasku (drogiego) sypiemy solą (tanią). Piachem obficie natomiast wysypano przed urzędami, administracjami itp. Ale przecież w Paryżu nie dość, ze w nocy nie jeździ metro to i piachem tam też nie sypią.
Jedziemy na Zachód... po lodzie... na dupach.