j.makowski j.makowski
1089
BLOG

Horror Bolka

j.makowski j.makowski Polityka Obserwuj notkę 9

Gdyby mnie zapytano jakim jednym słowem określiłbym Lecha Wałęsę nie byłby to ani „bohater” ani „zdrajca”. Słowem, które przychodzi mi na myśl jest megaloman. Upatruję w tej właśnie cesze osobowościowej Wałęsy przyczynę jego dzisiejszej klęski. Do tego doszła pogłębiająca się z wiekiem mitomania, która dziś popchnęła Wałęsę na skraj obłędu.

Pamiętam z jakim szokiem czytałem w książce „SB a Lech Wałęsa” relację z nagrania rozmowy Wałęsy z bratem, podczas której Wałęsa ze spokojem, metodycznie wyjaśniał bratu, iż ich ród pochodzi od cesarza Walensa. Nie jest istotne czy Wałęsa rzeczywiście w to wierzył i czy może nawet wierzy do dziś. To co istotne, to fakt iż taką „legendę” o swoim pochodzeniu mógł powtarzać jedynie człowiek o ego tak przerośniętym, że może mieć nawet podłoże kliniczne.

Lata 70’te

Jednakże cofając się wstecz do początku lat 70-tychubiegłego wieku – oto robociarz, który w środowisku stoczniowym nic nie znaczy. Raz na grupowym foto wystąpił z Gierkiem – to wszystko. Facet dostaje się w ręce bezpieki. Rozmowy z agentami dają Wałęsie poczucie, iż – przynajmniej dla jednej strony – jest cennym nabytkiem. Nie bez znaczenia jest też aspekt finansowy. Równolegle SB działając zgodnie ze swoimi procedurami wytwarza dokumentację TW Bolka. Jednakże Wałęsa w którymś momencie zorientował się, że na marnym kapowaniu kolegów z pracy nie zrobi większej kariery. Dlatego też zwraca się ku drugiej stronie, a jego współpraca z SB się kończy.

Tu interesująca jest kwestia czy do Wałęsy, gdy zaczynał wspinać się po drabinie związkowej, zgłosili się funkcjonariusze SB z przesłaniem „Jak nie będziesz bardzo podskakiwał to kwity na ciebie nie wypłynął. Musisz tylko być grzeczny.”? Czy wówczas Wałęsa pomyślał „Póki co będę grał jak mi zagrają, a kiedy „solidarność” osiągnie poważne rozmiary – żadne kwity nie będą mogły mi zaszkodzić”. Czy Wałęsa mógł sam – bez przesłania od SB – na taki pomysł wpaść? Nie wykluczam i takiego scenariusza.

Okrągły stół i prezydentura

Wałęsa wszedł na szczyty władzy. Zasadniczy problem w tym, że wszedł na te szczyty na plecach innych ludzi, o których ma dziś czelność mówić „wtedy nic nie znaczyli i dziś też nic nie znaczą”. To dowodzi faktu, iż Lech Wałęsa do dziś uważa, że „coś” znaczy. Ba! On tego chorobliwie pragnie.

Okrągły stół – tak bym nazwał proces historyczny polegający na zezwoleniu danym komunistom przez opozycję idącą po władzę, na uwłaszczeniu się na majątku Państwowym. Później, jako prezydent Wałęsa był gwarantem zachowania zasad układu. Tym układem zachwiał rząd Olszewskiego, odpalając przy okazji sprawę „Bolka”. W trakcie prezydentury Wałęsa zdobył akta TW Bolka i ordynarnie je zniszczył - „wybrakował” jak to się ładnie niekiedy nazywa.

Ostatecznie brak kwalifikacji umysłowych Wałęsy umożliwił dojście do władzy postkomunistom oraz ostatecznie porażkę Wałęsy z Kwaśniewskim.

O przekonaniu Wałęsy o swojej wielkości niech świadczy fakt jego zachowania i trywialny sposób, w jaki dał się sprowokować Kwaśniewskiemu w pamiętnej debacie telewizyjnej.

Postprezydent

Megalomanię i pogłębiającą się mitomanię Wałęsy już po jego klęskach w kolejnych wyborach prezydenckich można pokazać w jego często powtarzanych słowach „Ja, który obaliłem komunę!”. U Wałęsy najczęściej powtarza się „JA”. Widać to było w czasie rozmowy z Grzegorzem Braunem, widać to było przy okazji śmierci Jana Pawła II, gdy Wałęsa wspominając okoliczności wyboru Karola Wojtyły na Papieża w wywiadzie dla TVP niemalże sobie przypisuje umożliwienia tego wyboru. Wtedy było to dla mnie zwyczajnie niesmaczne. Dziś jest wręcz ohydne.

Z czasem Wałęsa zaczął zachowywać się coraz gorzej. Publicznie ubliżał Annie Walentynowicz i innym osobom, które odważyły się krytycznie spojrzeć na „legendę Solidarności”. Apogeum osiągnął Wałęsa po publikacji książki „SB a Lech Wałęsa”. Jednakże z braku niepodważalnych dowodów Wałęsa mógł przywdziać szatę krzywdzonej niewinności. Ten czas jednak się skończył.

Dziś

Lech Wałęsa niedawno oświadczył, że „zwycięzców się nie sądzi”. Jeśli tak, to radziłbym mu przygotować się na poważny i przykry proces, gdyż dziś – w mojej ocenie - jest żałosnym, przegranym starcem, który miota się od jednej zmyślonej wersji do drugiej. Obecne zachowanie byłego prezydenta określiłbym mianem obłędu. Mimo jednak współczuje mu, gdyż to co uważam o jego konstrukcji psychologicznej - a co starałem się bardzo zgrubnie nakreslić - pozwala mi przypuszczać jaki horror w tej chwili przechodzi.

j.makowski
O mnie j.makowski

"To społeczeństwo nie rozumie moich słów. Jestem wysepką bardzo małą w morzu głów. Chyba nie stanę się uśmiechem w rękach mas. Chyba nie mogę być nieszczery wobec was." Zygmunt Staszczyk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka