Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel
243
BLOG

Aisza

Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel Rozmaitości Obserwuj notkę 13

Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo. Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę! Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mól nie niszczy. Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze. (Łk 12,32-48)

 

„Co się stanie, gdy opuścimy Afganistan?” – pyta tygodnik „Time”, publikując na okładce fotografię osiemnastoletniej Afganki okrutnie okaleczonej przez męża sadystę. Aisza zdołała od niego uciec, tym razem na dobre, więc liczy na operację plastyczną w Stanach i normalne życie z dala od ojczyzny talibów.

Doktryna podstawowych praw ludzkich jest stosunkowo młodą dyscypliną, wymagającą stałej aktualizacji. Jej początków należy szukać w Grecji, w utworach Ajschylosa, Platona i Stagiryty, usiłujących ocalić godność osoby, ale także w Ewangelii i pismach św. Augustyna, który personalistyczne wątki teologii chrześcijańskiej zdołał przełożyć na język europejskiego humanizmu. Wielkie odkrycia geograficzne, renesansowa antropologia i spory religijne na starym kontynencie skłoniły uczonych, takich Erazm, Kartezjusz czy Vico, do upartego stawiania podstawowych pytań o kondycję człowieka. Dominikanin de las Casas odpowiedział na nie odważnym głosem w obronie Indian, a jezuici - redukcjami zakładanymi w dorzeczu Parany i Iguazu. W dobie późnego absolutyzmu te spontaniczne formuły okazały się niewystarczające, dlatego rewolucja francuska podjęła je na nowo, podając własną kartę praw obywatelskich i broniąc jej niekiedy przy pomocy gilotyny. Teologiczne uzasadnienie tych praw na gruncie katolickim pojawiło się stosunkowo późno, dopiero podczas ostatniej wojny, za sprawą Jacquesa Maritaina (Les droits des hommes, 1942), jednego z autorów Uniwersalnej Deklaracji Praw Człowieka przyjętej później przez ONZ (1948).

Współczesne zagrożenia są jednak inne niż te, przed którymi drżeli mieszkańcy Zachodu w pierwszych latach ery atomowej. To nie autorytarne państwo jest dziś największym opresorem, ale korupcja i bezradność samych obywateli wobec korupcji, kultury konsumpcji i profesjonalnych wymagań gospodarki. Okaleczona Aisza jest dzisiaj wyjątkiem, ale nawet ona cierpi nie z powodu ideologii, która zyskała oficjalny status państwowy, lecz z powodu męża psychopaty, któremu ona sama, jej rodzina i młode afgańskie państwo wciąż nie są w stanie skutecznie pomóc.

Doktryna praw ludzkich nie potrzebuje zatem dzisiaj nowej litery, lecz przede wszystkim nowego ducha oraz sporej dawki umiejętności praktycznych przekazywanych w domu rodzinnym, w szkole, w stowarzyszeniach obywatelskich i religijnych, dzięki którym obywatel będzie mógł czuć się podmiotem posiadającym realny wpływ na stan swojego osiedla, miasta i regionu. Aktywności, jakich domaga się od niego sfera polityki, stanowią jedynie niewielki fragment tych wszystkich relacji, jakie może mu dać podmiotowe uczestnictwo w lokalnej kulturze, bo tylko tam oszpecona twarz nastolatki nie pozwala na bezczynność, lecz zyskuje walor uniwersalny, wołając głośno o pomstę do nieba i szukając pomocy nawet na drugim końcu świata.

Podmiotowość, bodaj najtrudniejsze z praw ludzkich, chyba nigdy nie doczeka się pełnej kodyfikacji. Dla jednych będzie rozpaczliwym krzykiem w obronie krzyża, oznaczającego miejsce pamięci po ukochanych zmarłych, dla innym będzie milczeniem i ciszą, przed którymi nie sposób uciec w dokładnie tym samym, krzyżowym bólu. Wszędzie, gdzie się rodzi, podmiotowość jest jednak zawsze do siebie podobna, bo zawsze wyraża to, co najcenniejsze, dlatego wszyscy powinni jej bronić. Aisza ma prawo do twarzy.

Dziennik Polski, 7-8 sierpnia 2010.

Strona domowa

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Rozmaitości