Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel
700
BLOG

Na Dzień Papieski

Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel Rozmaitości Obserwuj notkę 13

„Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec”. (Łk 17, 11-19)

 

Ojcze Święty!

Czy nie wydaje Ci się, że nasi prezbiterzy robią się ostatnio nieco mgławicowi? Tracą ogień, kontury, ciężar gatunkowy, a czasem i kręgosłup, więc wierni nie zawsze mogą mieć pewność, że znajdą u nich pomoc w sprawach wiary, modlitwy, sumienia i duszy.

Świat kształci się dzisiaj na potęgę, pobiera nauki permanentnie aż do grobowej deski, a kapłani katolicy chyba to lekceważą. Języków biblijnych nie znają, a łacinę, na której stoi logika, prawo i pół Europy, już na dobre zapomnieli. Ksiądz Wujek musi się przewracać w grobie. Jego współcześni konfratrzy pracują przecież w słowie, ale w przeciwieństwie do niego nie znają Cycerona ani Horacego, nie pocili się w klasie retoryki, więc ich dzisiejszy słuchacz częściej walczy z ziewaniem niż z mocami ciemności. Takich braków nie da się załatać cytatami z encyklik.

Świat trawiony gorączką złota stale się zmienia, ale jego mieszkańcy tak samo jak kiedyś, potrzebują ciszy i wędrówki ku głębi, niestety, przeciętny Europejczyk, szukając medytacji, chętniej zwróci się do buddyjskiego mnicha niż do kapłana katolickiego. To nie kadzidełka i wschodnie stroje tak go kuszą, ale ogólne wrażenie, jakie przynosi żywy człowiek, przybysz z daleka, a zrazem ktoś jakby bardziej tutejszy.

Czy nie wypada to zmienić? Moim zdaniem, zacząć trzeba od liturgii. Kiedyś całymi miesiącami wierni nie przystępowali do komunii świętej, bo nie było takiego zwyczaju. Zachęcał sobór trydencki, zachęcali święci, zachęcał Innocenty XI, Leon XIII i Pius X, a lud boży w większości wciąż praktykował komunię rzadko, od wielkiego święta. Ale dzisiaj to się zmieniło. Nikt sobie nie wyobraża, żeby z czystym sumieniem z własnej, nieprzymuszonej woli nie pójść do komunii w czasie mszy. To byłby absurd. Spotkanie, na które się czeka, bez samego spotkania.

Czy podobnej reformy nie potrzebuje dzisiaj liturgia słowa? Skoro liturgia eucharystii (druga część mszy) nie może się obejść bez udziału w Ciele i Krwi Pańskiej, to dlaczego liturgia słowa (pierwsza część mszy) zadowala się samą tylko lekturą listów apostolskich i ewangelii? Istotą liturgii chrześcijańskiej jest przecież uobecnienie. W eucharystii są nim konsekrowane postacie, chleb i wino, które przestały być tylko sobą, a stały się Bogiem, oraz ludzie, którzy przyjmując je, także przestali być tylko sobą, gdyż z Bogiem się w jedno zespolili. Czy liturgia słowa nie powinna prowadzić do tego samego uobecnienia, do rozmyślania nad Słowem i myślenia Słowem, oswajania się z radością Ducha, który to Słowo przynosi? Dlaczego zatem lekturze ewangelii nie towarzyszy krótka homilia i chwila ciszy? Bez pośpiechu można sobie na nie pozwolić nawet w czasie półgodzinnej mszy w dzień powszedni.

Kilka słów żywego słowa zmusiłoby nas wszystkich do większego wysiłku. Prezbiterzy musieliby poszukać tych słów każdego dnia na osobistej medytacji i w rzetelnym studium biblijnym, bo w przeciwnym razie, zaczęliby przynudzać i wierni sami wkrótce obdarliby ich ze skóry żywcem, tak jak obdarliby ich dzisiaj, gdyby im zabrano codzienną komunię świętą.

Kilka słów medytacji bliblijnej na co dzień wyostrza słuch, smak i apetyt. Ten, kto prowadzi taką medytację na użytek innych, natychmiast czuje, że się nie przygotował lub że mówi nie na temat, więc następnego dnia tego błędu już nie powtórzy. Z kiepskich niedzielnych kazań łatwiej mu się rozgrzeszyć, bo w ciągu długich siedmiu dni nawet najbardziej pamiętliwi słuchacze stają się nieco mniej pamiętliwi, ale banałów wypowiadanych na co dzień wybaczyć nie sposób. Stają się nieznośne, nawet dla tego, kto je wypowiada, bo widać je wtedy jak na dłoni, na szczęście staranność i gorliwość widać tam równie wyraźnie, więc jeśli się tylko pojawią, na pewno znajdą się ludzie, którzy zechcą je na własne oczy zobaczyć.

Jest wiele miejsc na świecie, w których msze odprawia się krótko, lecz nieśpiesznie,  kameralnie, a mimo to zawsze z homilią, więc każdy wychodzi z nich lepiej wykarmiony niż my, w Polsce, gdzie na wszystko brak czasu. Myślę, że nie powinniśmy już dłużej pościć, wyrzekać się Słowa, tak jakby nie zasługiwało ono na żaden nasz odzew.

Przydałby się w tej sprawie dekret z Piotrową pieczęcią, bo sam przykład Piotra, obawiam się, nie wystarczy tam, gdzie ludzie sami sobie odmawiają tego, do czego mają prawo nie mniejsze niż wszyscy święci.

 

"Dziennik Polski" 9-10 października 2010.

Strona domowa

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Rozmaitości