Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel
521
BLOG

Wielcy i nieobecni

Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel Rozmaitości Obserwuj notkę 5

Prawie wszyscy prorocy zapowiadali jego przyjście, a mimo to zjawił się na ziemi prawie niezauważony. Dzień, który później dał początek nowej erze, nigdy nie trafił do annałów. Wiadomo tyko, że urodził się w Betlejem w królestwie Judei, za panowania Heroda zwanego Wielkim. Cezarem Rzymu był wtedy Oktawian August.

Wszystko przez podatki

Spośród czterech autorów Ewangelii jedynie Łukasz podaje bliższe koordynaty czasowe narodzin Jezusa, stwierdzając, że panowanie Heroda Wielkiego i rządy Kwiryniusza zbiegały się ze sobą w czasie (Łk 1, 5; 2, 1–3). W rzeczywistości Herod Wielki jako tzw. rex socius, król zaprzyjaźniony z Rzymem władał Judeą w latach 37–4 p.n.e., zaś Suplicjusz Kwiryniusz był zarządcą syryjskiej prowincji cesarstwa dopiero w latach 6–7 n.e. i najprawdopodobniej nigdy wcześniej tej funkcji nie pełnił, dlatego większość historyków przyjmuje za Tertulianem (Przeciw Marcjonowi, 4,19), że Jezus urodził się nie podczas spisu Kwiryniusza, ale podczas innego, wcześniejszego spisu ludności zarządzonego przez niejakiego Sencjusza Saturniusza, prokuratora Syrii w latach 9–6 p.n.e.

Herod musiał przeprowadzić u siebie podobny spis, stanowił on bowiem ważny element reform fiskalnych Oktawiana Augusta, od którego Herod zależał. Dotychczasowy system tzw. upraw podatkowych, w którym prywatni kolektorzy uiszczali podatki z własnych środków, a następnie odzyskiwali je od podatników, został zastąpiony jednolitym systemem państwowym obsługiwanym przez administrację cesarską i opartym na dokładnym rejestrze osobowym (stąd potrzeba wspomnianego spisu). Ograniczyło to korupcję i w efekcie znacznie zwiększyło wpływy do publicznej kasy. Charakter obciążeń sprawił także, że cenzusowi chętnie poddawali się mieszkańcy prowincji, o ile bowiem Rzym i Italia objęte były podatkami pośrednimi, o tyle ludność zamieszkująca prowincje cesarstwa płaciła podatki bezpośrednie wynoszące np. 4% od ceny zakupu niewolnika, 1% od ceny dóbr zbywanych na aukcji oraz 5% wartości spadków przekazywanych osobom nie spokrewnionym. Warto było zatem poddać się spisowi w rodzinnych stronach i wykazać tam jak najwięcej pokrewieństw.

Cesarz i dziecko

Józef i Maryja udali się w tym celu do Betlejem. Ta podróż ma dla Łukasza znacznie teologiczne. Okazuje się bowiem, że akt władzy cesarskiej, który rzeszom ludzkim nadaje ruch i nową tożsamość, wzmacniając tym samym autorytet samego Augusta, tak naprawdę legitymuje kogoś zupełnie innego, kto w tym samym czasie rodzi się w Betlejem, miejscu wskazanym przez proroka Micheasza jako miejsce narodzin opatrznościowego króla, potomka Dawida (Mi 5, 1). Betlejem odsłania zatem głębszy wymiar ludzkiej historii, ukryty za przypadkowym ciągiem zdarzeń, które w świetle słowa Bożego przestają być przypadkowe, okazuje się bowiem, że Bóg przy ich pomocy swobodnie realizuje swoje plany. To na nich Łukasz skupia swoją uwagę.

Zrodzony z Maryi Jezus jest potomkiem królewskim i Synem Bożym. To pierwsze powinowactwo potwierdzają tabele genealogiczne spisane przez Mateusza i Łukasza. To drugie potwierdza sam Bóg przez swych anielskich posłańców. Niewidzialny świat adoruje Dziecię w chwili narodzin, ale mieszkańców ziemi, prócz Józefa i Maryi, reprezentują tam tylko pasterze – także na wpół „niewidzialni”, bo wyrwani ze snu i wywodzący się najniższej grupy społecznej. Sądy nie zwykły przyjmować ich świadectwa jako wiarygodne. I nikt inny. Lista osób nieobecnych w Betlejem jest długa.

Lista nieobecnych

Otwiera ją Herod Wielki, jeden z najwybitniejszych polityków żydowskich, odnowiciel królestwa, które rozpadło się wkrótce po jego śmierci, a zarazem budowniczy największego kompleksu sakralnego w tym okresie starożytności. Z racji pełnionych funkcji Herod mógł być nowym Abrahamem, ojcem dojrzałej wiary w nowonarodzonego Mesjasza. Mateusz wspomina, że Herod podobnie jak Abraham przyjął wizytę trzech tajemniczych pielgrzymów, którzy wypytywali go o niezwykłego królewicza (Mt 2,1-12). Niestety, Herod nie był w stanie go przyjąć nawet w wymiarze czysto ludzkim. Pod koniec życia na skutek choroby stał się obsesyjnie podejrzliwy. Uśmiercił swego pierworodnego syna Antypatera z pierwszej żony Doris, zgładził także drugą, ukochaną niegdyś żonę Mariamme, jej matkę, brata i dwóch synów, i wiele innych osób. Dowiedziawszy się o królewiczu narodzonym w Betlejem, wysłał tam siepaczy.

Przy żłóbku betlejemskim zabrakło także autorytetów religijnych Izraela, przedstawicieli licznych stronnictw religijnych, a nawet mieszkańców samego Betlejem i ich gości. Ci ostatni nie chcieli zapewne zaciągnąć rytualnej nieczystości przez kontakt z kobietą w połogu, co nie pozwoliłoby im potem na wizytę w pobliskiej świątyni jerozolimskiej. Ci pierwsi, jak się wydaje, wiązali z tą świątynią wszystkie swoje nadzieje, także te bardziej przyziemne.

Arka odnaleziona

Herod Wielki zaczął wznosić tę świątynię w roku 20 p.n.e. i wyposażył ją w ogromny dziedziniec zewnętrzny, dostępny także dla pogan, którego nie przewidywało prawo mojżeszowe. Herod potraktował ten plac jak wizytówkę miasta, otoczył monumentalnymi portykami i bogato ozdobił. W cieniu kolumnad, podobnie jak w rzymskich bazylikach, działały urzędy świątynne i szkoły różnych szczebli, a także izby podatkowe, kantory wymiany walut i stragany, na których można było nabyć zwierzęta ofiarne i wszystko, co potrzebne w świątyni. Dziedziniec pogan stał się de facto największym placem targowym miasta i głównym źródłem utrzymania jego elit.

Sama świątynia stanowiła największą dumę narodu. Po części z racji swego przepychu (Jezus krytykował później zwyczaj przysięgania na złoto przybytku), ale przede wszystkim dlatego, że była pusta, nie kryła w sobie bowiem podobizny żadnego bóstwa, czym radykalnie różniła się od świątyń pogańskich. Od czasu niewoli babilońskiej zabrakło w niej nawet słynnej arki przymierza (hebr. ârǒn), zniszczonej prawdopodobnie przy zburzeniu pierwszej świątyni w 587 r. p.n.e. Łukasz subtelnie nawiązuje do tego faktu. Rozpoczyna swoją narrację od sceny rozgrywającej się właśnie w najświętszym przybytku (hebr. debhir), gdzie sędziwy kapłan Zachariasz dowiaduje się od anioła o narodzinach syna, który ma być prorokiem Mesjasza, a następnie przenosi akcję do skromnego Nazaretu w odległej Galilei, gdzie stawia nas przed wydarzeniem nieporównanie donioślejszym. Maryja dowiaduje się tam od tego samego anioła o swym bosko-ludzkim macierzyństwie. Od tej chwili to ona jest jednym prawdziwym debhir i ârǒn, przybytkiem i arką. To z nią i z jej dzieckiem, a nie ze świątynią jerozolimską, należy odtąd wiązać wiarę i nadzieję.

Kwestia medytacji

Łukasz stara się opisać tę nową świątynię od środka, podaje wiele szczegółów dotyczących jej życia duchowego. Już z pierwszych akapitów można wywnioskować, że Maryję wyróżnia umiejętność kontemplacji. Jest wyciszona i małomówna, gdyż stale medytuje nad słowem Bożym niczym koptyjski mnich z czasów Pachomiusza, aczkolwiek wtedy w Izraelu nikt takich rozmyślań jeszcze nie prowadzi. Nawet asceci z Qumran nie znają medytacji biblijnej. Maryja przechowuje w swoim sercu także zdarzenia codzienne. Dzięki medytacji potrafi odnaleźć ich głębszy sens i połączyć je ze słowem Bożym. Owocem tej modlitwy jest pokój i radość, ale także wyjątkowa integralność osoby. Maryja nie prowadzi medytacji w stylu pitagorejskim, ani też nie popełnia błędu, jaki przydarza się wszystkim nowicjuszom wszystkich możliwych wyznań, który wykazują dziwną skłonność prowadzenia do rozmyślania wyłącznie siłami rozumu. Ona potrafi włączyć do modlitwy także uczucia i, co najtrudniejsze, również zmysły wewnętrzne, wyobraźnię i pamięć, czego najlepszym dowodem jest słynny Magnifikat, jaki improwizuje podczas spotkania z Elżbietą. Maryja wyraża w swej oryginalnej pieśni więcej niż anioł w słowach zwiastowania. W hymnie Maryi wielkie dzieła Boże mieszczą się zdaniach bardzo prostych, jej własnych, naznaczonych wielkimi emocjami, a jednocześnie lokują osobę, która je wypowiada, ponad czasem i historią, w bliskiej obecności Boga, czytelnej wszystkich, którzy słyszą jej śpiew.

Tej głębi modlitwy zabrakło, jak się wydaje, wszystkim innym postaciom Ewangelii, nie wyłączając apostołów. Z dalszych kart ewangelii wynika, że tylko Jezus stale się modli. Wszyscy inni albo przysypiają jak uczniowie w Gethsemani, albo głośno dziwią się temu, co Jezus mówi lub robi, niekiedy otwarcie przeciw niemu szemrząc, innym razem paternalistycznie mu przytakując. Ci, których uzdrawia, nigdy nie robią później tego, co im nakazuje. Nie modlą się jak Maryja ani nie dziękują Bogu jak nakazywało prawo, ale biegają po okolicy i plotkują jak spotkali czarodzieja lub kosmitę.

Podmiot na wygnaniu

Długa lista nieobecnych jest także zmorą naszych czasów. Współczesny człowiek rzadko zagląda do betlejemskiej stajenki i równie rzadko bywa we własnym wnętrzu. Kiedy już tam zajrzy, to raczej na krótko, bo nie czuje się tam zbyt swobodnie, wręcz przeciwnie, jest raczej sobą znudzony, a czasem przerażony i bezradny. Woli spotkania na jawie, z innymi, zwłaszcza tymi, którzy odpowiadają jego oczekiwaniom, ale kiedy te spotkania się nie udają, nie sądzi, by przemyślenie czegokolwiek mogło cokolwiek lub kogokolwiek uratować. Od samoudręczenia łatwo przechodzi w samozachwyt, przy czym nie idzie tu o przypadki skrajne, leczone klinicznie, ale o zwyczajną kondycję duchową szarego śmiertelnika, który nie chce słyszeć, że jest wieczny, kochany przez Boga, a zarazem grzeszny, a nadto wzywany do lepszego życia, niż sam planuje, i do służby bliźnim. On nie chce o tym słyszeć, ani tego czuć, bo już nie raz się zawiódł. Nie śpiewa piosenek, nie pisze wierszy, nie podśpiewuje nawet przy goleniu. Żadna większa radość bezgranicznie go nie rozpiera.

Lekarstwem na tę chorobę jest Betlejem. Rodzi się tam ktoś, kto zna nasze euforie i smutki lepiej niż my sami. Razem z nim można je wszystkie ujrzeć tak, jak one naprawdę wyglądają, a nadto zrobić to, co tylko Bóg potrafi - postawić proste litery na liniach krzywych. Wpierw trzeba się jednak wybrać do Betlejem, aby się przekonać, że Bóg naprawdę się narodził.

 

Dziennik Polski 24 grudnia 2009 (tekst zmieniony).

Strona domowa

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Rozmaitości