Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel
657
BLOG

Oryginał

Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel Rozmaitości Obserwuj notkę 5

„Powiedział do mnie: «Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym». Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym” (J 1, 29-34).

 

Jeśli cnotą filozofii jest pytać, to cnotą teologii jest udzielać odpowiedzi. Początkom publicznej działalności Jezusa towarzyszy cała seria pytań, dziś nieco zapoznanych, jakie klasyczny wykład teologii zwykł podejmować w rozdziałach wstępnych, tych z pogranicza triwium i kwadrywium, teorii poznania i metafizyki. Chodzi tam o samą możliwość wiary, o ustalenie podobieństw i różnic między paradygmatem humanistycznym i paradygmatem objawienia.

Przyjmując chrzest nad Jordanem Jezus w pewnym sensie wypowiedział się przeciw akademii, afirmując tym samym pobożność żywą, charyzmatyczną, tworzącą nowe, oryginalne formy obrzędowe, wymagające pełnego osobistego zaangażowania. W portykach Salomona można było spierać się bez końca o sens Tory, dzielić włos na czworo lub wynajdować sposoby na unieważnienie małżeństwa, ale nad Jordanem pytania o wiarę stawały się prostsze, bardziej przejmujące i bardziej podstawowe, a odpowiedzi nie przypominały wymówki czy polemicznej pałki. Może je było tylko wypłakać, wyszeptać w litanii grzechów.

Arystotelesowskie dia ti?, dla-czego?, przybierało tam konkretną, ludzką postać. Jan wyraźnie powiedział, że nie opiera się wyłącznie na tradycji ani na własnych domysłach, ale mówi o tym, co widzi tu i teraz. Akt wiary grzesznika nie stanowił dla niego tajemnicy. Spotykając Boga, wszyscy tak samo żałowali tego, co zepsuli przed tym spotkaniem, w tym także tego, że wątpili w samo spotkanie. Jezus tymczasem modlił się jak ktoś, kto wszystko przebacza i naprawia. Dlaczego wierzyć? Bo Bóg sam o to prosi. Klęka tuż-tuż, pochyla się i chce, żeby mu głowę polać niedowiarstwem.

Jest rzeczą znamienną jak wielu wielkich teologów działało z dala od akademii, także w naszych czasach, gdy akademia przestała być czymś niezwykłym, zastrzeżonym dla elit. Hans Urs von Balthasar całe życie był duszpasterzem. Studiował Wiedniu, Berlinie i Zurychu, ale kiedy w 1950 r. opuścił jezuitów, aby założyć nowy instytut, stracił prawo nauczania, a gdy je odzyskał, poświęcił się wyłącznie pisarstwu. Łącząc rozległą znajomość europejskiej kultury z teologią wyrażoną zwłaszcza w języku liturgii, nie tylko w lakonicznych dogmatach, stworzył niezwykłą syntezę, rodzaj zaktualizowanej mapy nieba i ziemi, po którch przechadza się Bóg. Tuż przed śmiercią papież wyróżnił go godnością kardynalską (1988).Z racji wymagającego języka główne jego dzieła nigdy nie doczekały się dobrych polskich tłumaczeń ani naśladowców.

Papież, który go wyróżnił, sam bardziej był praktykiem i duszpasterzem niż epigonem nauki, bo prawie wszystko, czego się tknął, zmieniało swą postać niczym nastolatki na koncercie rockowym. Młody biskup Wojtyła jako jedyny uczestnik soboru przedstawił własny, prywatny projekt głównego dokumentu o Kościele współczesnym, o którym w kuluarach powiadano, że nigdy nie powstanie z racji sporów jako żywo przypominających te, których świadkiem był nastoletni Jezus w portykach Salomona. Ojcowie soborowi zapamiętali na zawsze biskupa z Krakowa. Nie bał się świata, żadnych jego wyzwań, bo dzięki modlitwie i ciężkiej pracy umiał na nie spojrzeć w nowy sposób, unikając słabości typowej dla wszystkich epigonów, czyli rutyny i nudy, w nauce zwanych kseropisaniem i autoplagiatem.

Dziennik Polski 15-16 stycznia 2011.

 

Strona domowa

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Rozmaitości