Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel
763
BLOG

Ludzki Bóg

Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel Rozmaitości Obserwuj notkę 8

To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu. (Mk 2, 23).

 

Klasyczny tomista niechętnie zgodzi się z opinią, że sumienie ludzkie jest w autonomiczne. Kosmologiczny obiektywizm tej szkoły zbudowany jest z pojęć tak ogólnych, że rozterki przygodnego podmiotu mogą się przy nich wydać zwykłym artefaktem, błędem, wypadkiem przy pracy, a nie pierwszą daną doświadczenia. Czy podmiot nie zasługuje na więcej?

Żeby go zrozumieć, nie trzeba porzucać tomizmu dla metody transcendentalnej Kanta czy teorii wartości Nietzschego i Schellera. Wystarczy pogodzić je z tomizmem.

Franciszek Suarez SJ, jeden z prominentnych przedstawicieli barokowego zwrotu ku podmiotowi, zwykł mawiać, że rolą sumienia jest promulgowanie prawa. Ludzkie sumienie musi być autonomiczne, w przeciwnym razie jego błędy nie miałyby tak wysokiej rangi ani tak tragicznych konsekwencji dla wolności samego podmiotu, autonomia ludzkiego sumienia nie polega jednak na ustanawianiu praw uzasadnionych wyłącznie przez istnienie samego podmiotu, jak to jest w przypadku Absolutu, lecz na kreowaniu ładu, którego źródłem są relacje z innymi podmiotami, umożliwiające jego własne istnienie podmiotowe.

Autonomia ludzkiego sumienia ma zatem charakter relacyjny, zapośredniczony w egzystencji innych osób i w tym aspekcie podobna jest do doskonałej autonomii Boga, w teologii chrześcijańskiej utożsamianego z komunią osób, czyli relacji obejmujących całą egzystencję Absolutu. Ludzki podmiot nie jest i nigdy nie będzie zdolny do relacji, w której bezinteresowny i całkowity dar z siebie byłby równocześnie przyjmowaniem daru obejmującego wszystko i wszystkich, w tym także siebie, a mimo to ludzkie sumienie zdolne jest do wolnych i wielkodusznych aktów w zakresie własnych subiektywnych możliwości.

Człowiek nie może pojąć Boga w pełni, ale w tym zakresie, w jakim go pojmuje, jest w stanie kochać go, rozpoznawać jego wolę, czynić ją swoim prawem, ogłaszać ją we własnym sumieniu i później stale poracać do tej wstępnej promulgacji w rachunkach sumienia, w wyrzutach sumienia lub choćby przez zdrowe, odruchowe poczucie winy.

Grzech, upadek i wewnętrzne konflikty stają się w ten sposób nie tylko synonimem zniewolenia, ale także synonimem wolności, substratem spalanym w procesie jej odzyskiwania, uprzywilejowanym miejscem, w którym wolność pozwala się odbudować i wzmocnić. W chwili, gdy niegdysiejsze zło zostaje nazwane złem, a możliwe dobro staje się dobrem koniecznym i upragnionym, sumienie zaczyna pełnić funkcję autentycznego prawodawcą w podległym mu świecie. Nawet najsłabszy głos Boga zyskuje wówczas siłę i skuteczność, i pełne prawo bytu tam, gdzie podmiot zawsze jest u siebie i gdzie nawet Bóg czeka na głos ludzkiego sumienia.

Strona domowa

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Rozmaitości