Martwi mnie stan „Gazety Wyborczej” i pieniactwo Adama Michnika, ale z mieszaniem do tego judaizmu i chrześcijaństwa bym nie przesadzał. Michnik wiele razy deklarował, że jest chrześcijaninem kulturowym, co ma oznaczać, że nie wierzy w zmartwychwstanie i inne takie „naleciałości”. W jego tekstach, podobnie jak tekstach innych redaktorów „Gazety”, nie wyczuwam większej sympatii do judaizmu czy chrześcijaństwa, nawet ujmowanych jako przebrzmiała formacja kulturowa. Od czasu do czasu drukują coś o stosunkach polsko-żydowskich, ale mam wrażenie, że te polskie pisma, które chcą te stosunki popsuć, piszą o nich znacznie częściej niż „Gazeta Wyborcza” czy „Tygodnik Powszechny”, które chcą je wyraźnie poprawić.
Spór Michnika z Rymkiewiczem znam dość powierzchownie, ale na tyle, na ile go znam, poważniejszch wątków judejsko-antychrześcijańskich czy chrześcijańsko-antyjudejskich w nim nie znajduję. Każdy stoi na swoim, ale nie za bardzo wie, czym jest to swoje, ani czym jest to, z czym walczy. Zabawa na całego. Kultura polska się tym raczej nie wzbogaci, ale też chyba nie zbiednieje od bicia piany w sądach i gazetach.
Gdyby Adam naprawdę kochał Abrahama i Jezusa, to kochałby również Rymkiewicza i Rydzyka i od czasu do czasu dawał jakiś sympatyczny wyraz tej miłości. Nie umiem powiedzieć jak silna mogłby to być miłość, nie sądzę jednak, żeby mogła być słabsza niż miłość Adama do Lesława Maleszki, któremu przebaczono zanim się przyznał, a nawet przebaczono wtedy, gdy stanowczo stwierdził, że się nie przyzna nigdy i nikomu, bo jest bestialsko prześladowany za to, że kiedyś dla chleba oszukiwał przyjaciół, więc teraz też dla chleba nie może się przyznać, że wtedy oszukiwał. Adam kocha Lesława, więc daje mu chleb, żeby Lesław nie musiał cierpieć, głodować, przyznawać się i przepraszać, czyli stawać się człowiekiem. Oddać życie za przyjaciół to wielka miłość, ale kochać przyjaciela tak bardzo, żeby on nie musiał nawet stawać się człowiekiem, to chyba miłość jeszcze większa. W niebie jej nie znają, ale judaizm i chrześcijaństwo znają miejsce, w którym ten rodzaj miłości jest, że tak powiem, gorąco popierany.
Heroiczne chrześcijaństwo Adama wyzwolone z bezsensowej wiary w zaświaty, nadto zwolnione z głębszych wyrzutów sumienia własnego, wyposażone jednak w zamian w solidne wyrzuty sumień cudzych, powinno kiedyś w końcu zyskać aspekt misyjny i konsekwentnie rozszerzyć się na cały świat, a nie tylko na kilka kanap zasiedzianych przez starych znajomych. Ufam, że się rozszerzy. Mógłżeby Adam kochać Lesława i wszystkich tolerancyjnych ludzi, a nie kochać Rydzyka i Rymkiewicza oraz tych wszystkich ciemnych typów spod endecko-narodowej gwiazdy, skoro sam Jezus kochał właśnie tych ciemnych i obślizłych bardziej niż tych wymuskanych? Ano nie. Ufam zatem, że i Adam tak kocha. Wszystkich, każdego i bez reszty. Ale nie zawsze umie tę miłość wyrazić, któż jest bez wad, więc jednemu rąbnie epitecik, a drugiemu procesik. Jak kochać, to niebanalnie. A roboty tyle, że końca tej miłości nie widać.
Inne tematy w dziale Rozmaitości